Demaskatorski portal Wikileaks zawiesza publikowanie tajnych dokumentów, aby skoncentrować się na zebraniu pieniędzy. Wszystko przez zablokowanie wpływu datków na jego konto przez firmy finansowe. Portal chce utworzyć własną stronę, przez którą będzie można wpłacać na jego rzecz pieniądze.
Wikileaks od dawna wykazywał oznaki kłopotów finansowych. W niedawnym oświadczeniu na temat kontraktu założyciela portalu Juliana Assange'a z wydawnictwem na publikację książki portal podał, że Wikileaks nie ma dość pieniędzy, by wynająć prawnika.
Wpływy na konto portalu zostały zablokowane przez takie firmy jak m.in. Visa, MasterCard, Western Union i PayPal. Mające siedziby w USA firmy finansowe odcięły przekazywanie środków wkrótce po rozpoczęciu w zeszłym roku przez portal publikacji około 250 tys. tajnych depesz amerykańskiej dyplomacji.
W rezultacie restrykcji - jak podaje Wikileaks - dochody portalu spadły niemal do zera. W wydanym dziś oświadczeniu Wikileaks podaje, że aby przetrwać, musi "agresywnie prowadzić kampanię zbierania środków, by walczyć z blokadą".
Złe korporacje
Za zły stan finansów Wikileaks współzałożyciel portalu Kristinn Hrafnsson obciążył "garstkę amerykańskich korporacji finansowych, które samozwańczo zdecydowały o tym, na co ludziom wolno wydawać ich pieniądze, a na co nie". Ich działania nazwał "arbitralnymi i bezprawnymi".
Hrafnsson ocenił, że po tym, gdy 7 grudnia Bank of America, Visa, PayPal i Western Union odmówiły przyjmowania wpłat na Wikileaks, portal stracił 40-50 mln euro, co stanowi około 95 procent przychodów. Straty te, jak wskazał, zbiegły się w czasie z "bezprecedensowym wzrostem kosztów operacyjnych".
Żeby zapewnić sobie źródła finansowania, Wikileaks zapowiedział utworzenie własnego portalu, za pośrednictwem którego będzie można przekazywać fundusze na jego działalność.
Szefowie Wikileaks zwrócą się też do Komisji Europejskiej, by zleciła komisarzowi ds. konkurencji wszczęcie dochodzenia, by ustalić, czy amerykańskie korporacje finansowe nie nadużyły pozycji rynkowej i czy w ten sposób nie złamały zasad wolnorynkowej konkurencji.
Assange oskarża i się wycofuje
Problemy finansowe Wikilieaks to nie jedyne problemy jego założyciela. We wrześniu Assange oskarżył szkockie wydawnictwo Canongate o oportunizm i podwójną grę, ponieważ opublikowało ono bez jego zgody przedłożony przez Assange'a do druku szkic autobiograficzny, z którego publikacji autor zrezygnował. Pierwsze fragmenty opublikował dziennik "Independent".
Assange oskarżył wydawcę o to, że chce zbić kapitał na wstępnej wersji książki, w której są nieścisłości. Nazwał to złamaniem umowy i nadużyciem zaufania. Twierdzi, że wydawca zapewnił go, iż nikomu nie udostępni tekstu bez jego zgody.
7 czerwca Assange wycofał się z projektu spisania autobiografii, co miało mu przynieść 1 mln funtów i pomóc w opłaceniu adwokatów, ponieważ doszedł do wniosku, że to, co napisze, może zostać użyte przeciwko niemu przez władze prokuratorskie niektórych państw, zwłaszcza USA. O kontrakt na autobiografię ubiegało się 36 domów wydawniczych.
Canongate oznajmił w odpowiedzi, że za pośrednictwem adwokata Assange'a wypłacił mu zaliczkę, a ponieważ nie otrzymał jej z powrotem, postanowił opublikować wersję autobiografii otrzymaną od niego w marcu.
Miecz Damoklesa
Assange broni się przed ekstradycją do Szwecji w trybie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Szwedzka prokuratura chce go przesłuchać w związku z zarzutami napaści seksualnej, molestowania i gwałtu, wysuwanymi przez dwie Szwedki, z którymi łączyła go przypadkowa znajomość w sierpniu ubiegłego roku.
Assange obawia się, że ze Szwecji zostanie wydany Amerykanom, którzy oskarżają go o kradzież tajemnic, choć formalnie nie zabiegają o jego ekstradycję.
Źródło: PAP