"Śmierć Ameryce", "Śmierć chrześcijanom", "Śmierć Karzajowi" - trzy dni przed wyborami w Kabulu w Afganistanie odbyły się protesty m.in. przeciwko polityce USA. Policja rozproszyła demonstracje. Dwie osoby zostały ranne.
Z Afganistanu napłynęły sprzeczne informacje co do liczby osób, które wzięły udział w demonstracjach, Jak poinformował agencję Reutera przedstawiciel policji Mohammad Usman, "w proteście wzięło udział około 10 tysięcy manifestantów; niektórzy z nich wymachiwali flagami talibów". Rzecznika MSW, którego cytuje z kolei agencja AFP, demonstrowało kilkaset osób.
Protestujący zgromadzili się w zachodniej części stolicy Afganistanu, palili opony i zablokowali główną drogę prowadzącą na południe kraju. By rozproszyć demonstrację, policja oddała strzały w powietrze.
Trzy dni przed wyborami
Do protestów doszło na trzy dni przed wyborami parlamentarnymi. Talibowie grozili wcześniej, że będą zakłócać głosowanie.
Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid oświadczył, że jego ugrupowanie wie o środowej demonstracji w Kabulu, ale nie ma z nią nic wspólnego. - Ludzie mogą trzymać talibskie flagi, żeby pokazać poparcie dla naszego ruchu - powiedział rzecznik w rozmowie telefonicznej z agencją Reutera.
Afganistan niespokojny
Ostatnie dni w Afganistanie przebiegały pod znakiem protestów przeciwko planom amerykańskiego pastora Terry'ego Jonesa. Zamierzał on spalić kilkaset egzemplarzy Koranu w kolejną rocznicę zamachów terrorystycznych na USA z 11 września 2001 roku. I mimo, że ze swoich zamiarów zrezygnował, Afgańczycy przez kilka dni swoje niezadowolenie okazywali na ulicach. W ciągu kilku dni demonstracji zginęło w sumie trzy osoby.
Źródło: reuters, pap