Wielki triumf opozycji w Birmie. Będą mogli wybrać prezydenta


Opozycyjna Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD) kierowana przez Aung San Suu Kyi, zdobyła większość miejsc w birmańskim parlamencie i będzie mogła utworzyć rząd - wynika z opublikowanych w piątek częściowych rezultatów niedzielnych wyborów.

Wciąż trwa liczenie głosów, a ostateczne wyniki zostaną ogłoszone za kilka dni. Komisja wyborcza podała jednak w piątek, że partia laureatki Pokojowej Nagrody Nobla zdobyła kolejnych 21 mandatów, pokonując próg 329 miejsc niezbędnych do posiadania większości w 664-osobowym, dwuizbowym parlamencie. Chodzi o wyniki po przeliczeniu ponad 80 proc. głosów.

Oznacza to, że NLD będzie mogła wybrać prezydenta, który następnie mianuje nowy rząd.

Birmańska konstytucja wyklucza z ubiegania się o najwyższy urząd w państwie osoby posiadające krewnych z obcym paszportem i dlatego Aung San Suu Kyi, której synowie mają brytyjskie obywatelstwo, nie będzie mogła zostać prezydentem. Opozycjonistka zapewniła jednak przed wyborami, że to ona będzie de facto sprawować władzę, gdyż będzie "ponad prezydentem".

Zaskakująco wielkie zwycięstwo

Agencja AP zauważa, że chociaż wygrana NLD nie jest niespodzianką, to niewielu komentatorów spodziewało się tak przygniatającego zwycięstwa opozycji. Rezultaty świadczą o tym, że Birmańczycy zdecydowanie odrzucili rządy wojskowych w kraju, który od pół wieku był pod kontrolą armią.

Wybory nie odbyły się w siedmiu okręgach i dlatego NLD potrzebowała 329 mandatów do większości. Według komisji wyborczej ugrupowanie Suu Kyi zdobyło 238 miejsc w izbie niższej i 110 miejsc w izbie wyższej, czyli łącznie 348 mandatów w obu izbach.

- To będzie parlament zdominowany przez NLD, będą mogli przyjmować wszystkie ustawy i nie będą musieli tworzyć koalicji - powiedział analityk ds. Birmy Richard Horsey.

Z bronią u nogi

Rządząca dotychczas w kraju Partia Unii Solidarności i Rozwoju (USDP), w której skład wchodzą dawni wojskowi, zdobyła tylko 40 miejsc. Według konstytucji jedna czwarta mandatów w parlamencie jest zarezerwowana dla wojska, co oznacza, że wciąż będzie miało ono duży wpływ na sytuację w kraju. Ponadto szef armii obsadza kluczowe resorty - m.in. spraw wewnętrznych i obrony.

Choć armia nie przyznała się do porażki USDP, to pogratulowała NLD zwycięstwa i zapewniła, że uszanuje ostateczne wyniki. Komentatorzy obawiali się, że wojsko może nie uznać rezultatów.

Były to pierwsze wolne wybory w Birmie od 2011 roku, kiedy władająca krajem twardą ręką wojskowa junta przekształciła się w cywilny rząd jako USDP. Wybory 8 listopada były kontynuacją rozpoczętego wówczas procesu pokojowej transformacji i otwierania kraju po pięciu dekadach rządów wojska.

Według zagranicznych obserwatorów głosowanie przebiegło prawidłowo, choć mogło być lepiej. Jednym z problemów było to, że prawa głosu nie miały setki tysięcy członków muzułmańskiej mniejszości Rohingya, którzy nie posiadają obywatelstwa Birmy.

Uprawnionych do głosowania było ok. 30 mln ludzi, a frekwencja wyniosła ok. 80 proc.

Autor: //gak / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: