Wrexham leży na północy Walii i sąsiaduje z angielskim Liverpoolem. To średniowieczne, 40-tysięczne miasto z wielowiekową tradycją. Turyści mogą tu zobaczyć m.in. jeden z Siedmiu Cudów Walii, czyli imponującą wieżę kościoła św. Idziego. Przez wieki rozwój miasta był związany głównie z handlem, a w czasach bardziej nam współczesnych stało się ono miejscowością przemysłową, górniczą i robotniczą. W XX wieku zaczęto jednak zamykać kopalnie, co przyniosło wielkie bezrobocie i zubożenie ludności.
Dla miejscowych zawsze oczkiem w głowie był klub piłkarski Wrexham AFC. Powstał on już w 1864 roku, co czyni go trzecim najstarszym na świecie (po angielskich Sheffield FC i Hallam FC). W swojej długiej historii walijska drużyna potrafiła m.in. ograć mistrza kraju Arsenal w rozgrywkach FA Cup w 1992 roku i ośmiokrotnie brała udział w europejskim Pucharze Zdobywców Pucharów.
Po tłustych latach przyszły jednak bardzo chude, a niedofinansowane Wrexham AFC stoczyło się aż na piąty poziom rozgrywek, który w Anglii znajduje się już poza profesjonalnymi ligami. Tam trudno było związać koniec z końcem, a kibice po przejęciu klubu musieli nawet robić zbiórki pieniędzy. Bez nich ciężko było coś zdziałać. W tym futbolowym piekle Walijczycy utknęli aż na 15 lat. Być może zostaliby tam na zawsze, gdyby nie cudowne zrządzenie losu...
Myśleli, że to żart
- Można powiedzieć, że aktorzy z Hollywood spadli im z nieba - żartuje Bartłomiej Rakowiecki, który mieszka we Wrexham od 2005 roku i prowadzi tam szkołę nauki jazdy.
Rodowity wrocławianin ma na myśli moment, w którym do gry włączyli się inwestorzy zza oceanu - Ryan Reynolds i Rob McElhenney. Wszystko miało zacząć się banalnie. Otóż podobno najpierw ktoś polecił McElhenneyowi serial dokumentalny o angielskim klubie "Sunderland aż po grób". Po jego obejrzeniu amerykański gwiazdor sitcomu "U nas w Filadelfii" (najdłużej trwający serial komediowy w USA) doznał olśnienia. Sam postanowił kupić jakiś klub, a do swojego pomysłu namówił Reynoldsa, kanadyjskiego aktora, znanego głównie z ekranizacji komiksu Marvela - "Deadpool".
Pod koniec 2020 roku zaczęły pojawiać się sensacyjne pogłoski o ofercie kupna Wrexham SFC. Przejęcia klubów piłkarskich za duże pieniądze nie są niczym niezwykłym, ale rzadko się zdarza, by ktoś chciał poważnie zainwestować w zespół z 5. ligi.
- Kiedy pierwszy raz przeczytałem o tym w mediach społecznościowych, to - szczerze mówiąc - pomyślałem, że to żart - powiedział Shaun Pejic, który rozegrał ponad 200 meczów dla Wrexham, cytowany w lokalnej gazecie "Wrexham The Leader".
- Wszędzie zaczęły się pojawiać plotki i było wiadomo, że we Wrexham coś się święci - wspomina Bartosz Lisowski, mieszkający od 10 lat w oddalonym o ponad 60 km Liverpoolu. To założyciel i dyrektor centrum społecznościowego w tym mieście - "Polskie Merseyside". - W końcu aktorzy kupili klub za dwa miliony funtów. Obaj na początku nie mieli bladego pojęcia o piłce nożnej. Sam Reynolds mówił, że nigdy wcześniej nie był na meczu. Okazało się jednak, że to nie miało znaczenia - zauważył.
- Na starcie pierwszego sezonu wszyscy podchodzili do nich nieufnie - wspomina Bartłomiej Rakowiecki. - Ludzie myśleli, że dla gwiazd to będzie tylko taka zabawka na chwilę. Reynolds i McElhenney zaczęli jednak przyjeżdżać na mecze i pokazywali, że bardzo im zależy. Witali się z ludźmi i robili dobrą robotę. W końcu zrobiło się tak głośno, że nawet król przyjechał - opowiada zawodnik polskiego zespołu futsalu Wrexham Dragons.
Docenił nawet król
Reynolds i McElhenney nie od razu wiedzieli, jaki klub kupią. Zależało im na historii, tradycji, poczuciu wspólnoty i zaangażowaniu w projekt lokalnej społeczności.
- Mieli kilka opcji w Anglii, ale przekonało ich, że Wrexham to trzeci najstarszy klub w historii. Do tego ma zaangażowanych kibiców w całej północnej Walii i bardzo klimatyczny stadion. The Racecourse Ground jest najstarszym, wciąż działającym obiektem piłkarskim na świecie. Wrexham to mała, specyficzna mieścina. Ma jednak niepowtarzalny klimat - opisuje Rakowiecki.
Mieszkańcy prowincjonalnego Wrexham na pewno nie spodziewali się, jak wielkie zmiany ich czekają. Reynolds i McElhenney mieli jednak poważne i długofalowe plany.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
O Wrexham zaczęło robić się głośno w szybkim tempie. Wszystko dzięki zasięgom na kontach społecznościowych obu aktorów, a także za sprawą serialu dokumentalnego o klubie "Witamy w Wrexham". Małe walijskie miasteczko i jego drużyna błyskawicznie znalazły się w centrum uwagi, wzbudzając zainteresowanie wśród milionów ludzi na całym świecie. Maleńki klub stał się popularniejszy od niektórych ekip z Premier League.
Nagle wielkie firmy, jak United Airlines, TikTok czy Expedia, zaczęły rywalizować o sponsorowanie zespołu, co dało właścicielom pokaźny zastrzyk gotówki. Do tego bilety na mecze coraz częściej wyprzedawały się w całości, gigantycznie wzrosła sprzedaż koszulek zespołu, a na stadionie pojawiali się gwiazdorzy z Hollywood, tacy jak Will Ferrel czy Hugh Jackman.
W końcu do Wrexham przyjechał nawet król Karol III. Brytyjski monarcha zmienił status miejscowości z "Town" na "City", czyli mniej więcej z małego miasteczka na większe i bardziej rozwinięte miasto. I pomyśleć, że chwilę wcześniej panowała tam cisza i spokój...
Mecz oglądany spomiędzy bram
- Zacząłem kibicować Wrexham, kiedy grali jeszcze na poziomie amatorskim - wspomina Rakowiecki. - Na mecze nie chodziło wtedy zbyt wiele osób. Było trochę zagorzałych fanów, ale jednak piąty szczebel rozgrywkowy nie elektryzował. Czasami jednak też zdarzały się wielkie wydarzenia. W 2005 roku FC Liverpool z Jerzym Dudkiem w składzie wygrał Ligę Mistrzów. Niedługo później tamta legendarna drużyna przyjechała na sparing do Wrexham. Nie było szans, by dostać bilet, więc spotkanie obejrzałem... spomiędzy bram stadionu - śmieje się pan Bartłomiej.
Reynolds i McElhenney właśnie takich widowisk chcieli od samego początku i szybko zaczęli inwestować w klub. Otoczyli się ludźmi doskonale znającymi się na futbolu, stery w drużynie przejął doświadczony trener Phil Parkinson, kupowani byli coraz lepsi, sowicie opłacani piłkarze. Obroty klubu za sezon 2021/22 szacowano na 27 milionów funtów, co stało się absolutnym rekordem na poziomie amatorskich lig w Anglii.
Wszyscy płakali
Konkurencja nie miała szans, a nakłady szybko dały efekty sportowe. Drużyna "Czerwonych Smoków" zaliczyła kolejne spektakularne awanse i w ciągu trzech sezonów znalazła się w Championship, czyli na zapleczu angielskiej ekstraklasy - Premier League. Nikt w historii nie zrobił takiego skoku w tak krótkim czasie. Dzięki sukcesom sportowym i biznesowym w ciągu kilku lat w kosmicznym tempie wzrosła też szacowana wartość klubu - z dwóch milionów funtów do znacznie ponad stu milionów.
- Gdy awansowali z ligi amatorskiej, to na stadionie nie było chyba osoby, która by nie płakała - wspomina Rakowiecki. - Wygrali z Notts County FC 3:2, a bramkarz Ben Foster wyłapał karnego. Ludzie nie mogli uwierzyć w swoje szczęście. Wielkie emocje za każdym razem udzielały się też obecnym na stadionie właścicielom - przyznaje.
- Wszystkim podobała się ta historia kopciuszka - mówi Lisowski. - Słyszałem, że nawet niektórzy piłkarze chcieli tam grać za mniejsze pieniądze, a za to mogłaby ich zobaczyć rodzina w znanym serialu. Do tego doszło latanie samolotami w 5. lidze, te słynne wyjazdy do Las Vegas, vipowskie wejścia załatwiane przez właścicieli. I nagle chłopaki z małego klubu stali się kimś - żartuje.
Aktorzy "kupili" miasto
Reynolds i McElhenney w ciągu kilku lat dali kibicom Wrexham niezapomniane przeżycia sportowe, ale nawet nie to było najważniejsze. Aktorzy z Hollywood zadbali też o doskonałe wzajemne relacje z mieszkańcami. I nie chodzi tu o to, że regularnie widuje się ich, jak piją po meczach piwo z fanami w lokalnym pubie "The Turf".
- Właściciele zajęli się poprawą infrastruktury w mieście, kupili sprzęt dla lokalnych szpitali i wsparli dotacjami personel medyczny - wylicza Lisowski. - Pomagali szkołom, remontowali boiska, finansowali dzieciom sprzęt sportowy. Z kolei film napędził turystykę, z czego skorzystali wszyscy: puby, lokale, hotele. Całe miasto ożywili - chwali rodowity jaworzanin.
- Teraz trochę tak wygląda, że to klub wykupuje miasto - puszcza oko Rakowiecki. - Wszędzie pełno jest banerów z reklamami filmu "Deadpool", w którym gra Reynolds. Całe rondo zrobili z kwiatów pod tę ekranizację komiksu - śmieje się.
- Mówiąc poważnie, to właściciele bardzo się starają i poświęcają miastu swój czas - kontynuuje. - Angażują się w pomoc dla różnych środowisk, m.in. ludzi niepełnosprawnych czy chorych dzieci. Takich akcji jest dużo. Wszystkim wyszło to na dobre - przyznaje.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Fala turystów
To, co rzuca się w oczy, to coraz większa liczba napływających turystów z całego świata, zafascynowanych popularnym serialem "Witamy w Wrexham". Są oni błogosławieństwem dla miasta i okolicy, ale też stanowią coraz większe wyzwanie.
- Może jeszcze nie ma więcej turystów niż mieszkańców, ale jest ich bardzo dużo - twierdzi Rakowiecki, który jako instruktor nauki jazdy codziennie dostrzega zachodzące zmiany. - Widzę, jak kolejne autokary podjeżdżają pod stadion. Każdy chce sobie zrobić zdjęcie. A stadion jest stary, ma klimat i jest wart zobaczenia. Problemem stała się jednak baza noclegowa. W mieście są tylko dwa hotele i jeden duży nieopodal. Zdecydowanie za mało na tę liczbę turystów, którą z trudem przejmują okoliczne miejscowości - zauważa.
Wyzwania za setki milionów
Po awansie do Champioship klub z Wrexham także czekają przemiany. Udało się już rozbudować stadion, który ma obecnie 15,5 tysiąca miejsc, ale problem stanowi reszta infrastruktury.
- Właściciele planowali, że awansują do Championship może w ciągu pięciu lat, a tu udało się w rekordowe trzy - przypomina Rakowiecki. - W tym czasie nie zdołali postawić ośrodka treningowego, a ich grupy młodzieżowe grają na… szkolnych boiskach. Na tym poziomie nie da się tak funkcjonować. Skład też mieli na to, żeby utrzymać się w Ligue One i teraz próbują się wzmacniać. Nie każdy chce tu jednak grać, bo to mała mieścina i nie ma nawet porządnego boiska, by potrenować - analizuje Polak, którego 14-letni syn Nataniel gra w jednej z lokalnych akademii Airbus UK Broughton FC.
- Przed Wrexham teraz kolejne bardzo duże kroki - potwierdza Lisowski. - Muszą zainwestować w stadion, boiska, infrastrukturę, piłkarzy. To już są wydatki sięgające setek milionów funtów. Teraz się dopiero okaże, czy klub był dla gwiazd Hollywood użyteczną zabawką, czy to jednak jest dla nich wielki projekt na lata.
- W naszym środowisku nikt się nigdy o Wrexham źle nie wypowiadał - zapewnia. - Trzymamy za nich kciuki. Zaraz mają jechać na jakieś tournee do Australii i Nowej Zelandii. To niesamowite, jakim globalnym klubem stali się w kilka lat. Wszyscy patrzą na to z sympatią, bo to naprawdę jest piękna historia - kończy Lisowski.
- Większość mieszkańców Wrexham jest też kibicami Liverpoolu. W Wielkiej Brytanii tak mają, że wspierają jeden większy, słynny klub i swój mniejszy, lokalny. Może jednak niedługo będziemy rywalami, a kibice Wrexham zaczną spędzać cały dzień w lokalnych pubach przed meczami Premier League - snuje plany Rakowiecki, który już ma wykupiony stały karnet na nowy sezon.
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images