|

Historia jak z bajki. "Aktorzy z Hollywood spadli im z nieba"

Król Karol III i królowa Kamila zawitali na stadion Wrexham w 2022 roku
Król Karol III i królowa Kamila zawitali na stadion Wrexham w 2022 roku
Źródło: Getty Images
Ich historia od początku była doskonałym scenariuszem na film. Dwóch znanych aktorów z Hollywood Ryan Reynolds i Rob McElhenney przed kilkoma laty kupiło i wyciągnęło z niebytu trzeci najstarszy klub na świecie, z czasem zapewniając miliony fanów i globalną popularność dla cichego miasteczka. O stale rosnącym fenomenie Wrexham opowiadają mieszkający na miejscu Polacy.
Artykuł dostępny w subskrypcji

Wrexham leży na północy Walii i sąsiaduje z angielskim Liverpoolem. To średniowieczne, 40-tysięczne miasto z wielowiekową tradycją. Turyści mogą tu zobaczyć m.in. jeden z Siedmiu Cudów Walii, czyli imponującą wieżę kościoła św. Idziego. Przez wieki rozwój miasta był związany głównie z handlem, a w czasach bardziej nam współczesnych stało się ono miejscowością przemysłową, górniczą i robotniczą. W XX wieku zaczęto jednak zamykać kopalnie, co przyniosło wielkie bezrobocie i zubożenie ludności.

Dla miejscowych zawsze oczkiem w głowie był klub piłkarski Wrexham AFC. Powstał on już w 1864 roku, co czyni go trzecim najstarszym na świecie (po angielskich Sheffield FC i Hallam FC). W swojej długiej historii walijska drużyna potrafiła m.in. ograć mistrza kraju Arsenal w rozgrywkach FA Cup w 1992 roku i ośmiokrotnie brała udział w europejskim Pucharze Zdobywców Pucharów.

Po tłustych latach przyszły jednak bardzo chude, a niedofinansowane Wrexham AFC stoczyło się aż na piąty poziom rozgrywek, który w Anglii znajduje się już poza profesjonalnymi ligami. Tam trudno było związać koniec z końcem, a kibice po przejęciu klubu musieli nawet robić zbiórki pieniędzy. Bez nich ciężko było coś zdziałać. W tym futbolowym piekle Walijczycy utknęli aż na 15 lat. Być może zostaliby tam na zawsze, gdyby nie cudowne zrządzenie losu...

Myśleli, że to żart

- Można powiedzieć, że aktorzy z Hollywood spadli im z nieba - żartuje Bartłomiej Rakowiecki, który mieszka we Wrexham od 2005 roku i prowadzi tam szkołę nauki jazdy.

Rodowity wrocławianin ma na myśli moment, w którym do gry włączyli się inwestorzy zza oceanu - Ryan Reynolds i Rob McElhenney. Wszystko miało zacząć się banalnie. Otóż podobno najpierw ktoś polecił McElhenneyowi serial dokumentalny o angielskim klubie "Sunderland aż po grób". Po jego obejrzeniu amerykański gwiazdor sitcomu "U nas w Filadelfii" (najdłużej trwający serial komediowy w USA) doznał olśnienia. Sam postanowił kupić jakiś klub, a do swojego pomysłu namówił Reynoldsa, kanadyjskiego aktora, znanego głównie z ekranizacji komiksu Marvela - "Deadpool".

Pod koniec 2020 roku zaczęły pojawiać się sensacyjne pogłoski o ofercie kupna Wrexham SFC. Przejęcia klubów piłkarskich za duże pieniądze nie są niczym niezwykłym, ale rzadko się zdarza, by ktoś chciał poważnie zainwestować w zespół z 5. ligi.

- Kiedy pierwszy raz przeczytałem o tym w mediach społecznościowych, to - szczerze mówiąc - pomyślałem, że to żart - powiedział Shaun Pejic, który rozegrał ponad 200 meczów dla Wrexham, cytowany w lokalnej gazecie "Wrexham The Leader".

- Wszędzie zaczęły się pojawiać plotki i było wiadomo, że we Wrexham coś się święci - wspomina Bartosz Lisowski, mieszkający od 10 lat w oddalonym o ponad 60 km Liverpoolu. To założyciel i dyrektor centrum społecznościowego w tym mieście - "Polskie Merseyside". - W końcu aktorzy kupili klub za dwa miliony funtów. Obaj na początku nie mieli bladego pojęcia o piłce nożnej. Sam Reynolds mówił, że nigdy wcześniej nie był na meczu. Okazało się jednak, że to nie miało znaczenia - zauważył.

Bartosz Lisowski był na stażu trenerskim w akademii FC Liverpoolu
Bartosz Lisowski był na stażu trenerskim w akademii FC Liverpoolu
Źródło: Fot. Archiwum Bartosza Lisowskiego

- Na starcie pierwszego sezonu wszyscy podchodzili do nich nieufnie - wspomina Bartłomiej Rakowiecki. - Ludzie myśleli, że dla gwiazd to będzie tylko taka zabawka na chwilę. Reynolds i McElhenney zaczęli jednak przyjeżdżać na mecze i pokazywali, że bardzo im zależy. Witali się z ludźmi i robili dobrą robotę. W końcu zrobiło się tak głośno, że nawet król przyjechał - opowiada zawodnik polskiego zespołu futsalu Wrexham Dragons.

Bartłomiej Rakowiecki (w górnym rzędzie czwarty od prawej), w polonijnym zespole, który obecnie nazywa się Wrexham Dragons
Bartłomiej Rakowiecki (w górnym rzędzie czwarty od prawej), w polonijnym zespole, który obecnie nazywa się Wrexham Dragons
Źródło: Fot. Archiwum Bartłomieja Rakowieckiego

Docenił nawet król

Reynolds i McElhenney nie od razu wiedzieli, jaki klub kupią. Zależało im na historii, tradycji, poczuciu wspólnoty i zaangażowaniu w projekt lokalnej społeczności.

- Mieli kilka opcji w Anglii, ale przekonało ich, że Wrexham to trzeci najstarszy klub w historii. Do tego ma zaangażowanych kibiców w całej północnej Walii i bardzo klimatyczny stadion. The Racecourse Ground jest najstarszym, wciąż działającym obiektem piłkarskim na świecie. Wrexham to mała, specyficzna mieścina. Ma jednak niepowtarzalny klimat - opisuje Rakowiecki.

Mieszkańcy prowincjonalnego Wrexham na pewno nie spodziewali się, jak wielkie zmiany ich czekają. Reynolds i McElhenney mieli jednak poważne i długofalowe plany.

O Wrexham zaczęło robić się głośno w szybkim tempie. Wszystko dzięki zasięgom na kontach społecznościowych obu aktorów, a także za sprawą serialu dokumentalnego o klubie "Witamy w Wrexham". Małe walijskie miasteczko i jego drużyna błyskawicznie znalazły się w centrum uwagi, wzbudzając zainteresowanie wśród milionów ludzi na całym świecie. Maleńki klub stał się popularniejszy od niektórych ekip z Premier League.

Nagle wielkie firmy, jak United Airlines, TikTok czy Expedia, zaczęły rywalizować o sponsorowanie zespołu, co dało właścicielom pokaźny zastrzyk gotówki. Do tego bilety na mecze coraz częściej wyprzedawały się w całości, gigantycznie wzrosła sprzedaż koszulek zespołu, a na stadionie pojawiali się gwiazdorzy z Hollywood, tacy jak Will Ferrel czy Hugh Jackman.

W końcu do Wrexham przyjechał nawet król Karol III. Brytyjski monarcha zmienił status miejscowości z "Town" na "City", czyli mniej więcej z małego miasteczka na większe i bardziej rozwinięte miasto. I pomyśleć, że chwilę wcześniej panowała tam cisza i spokój...

Król Karol III i królowa Kamila zawitali na stadion Wrexham w 2022 roku
Król Karol III i królowa Kamila zawitali na stadion Wrexham w 2022 roku
Źródło: Getty Images

Mecz oglądany spomiędzy bram

- Zacząłem kibicować Wrexham, kiedy grali jeszcze na poziomie amatorskim - wspomina Rakowiecki. - Na mecze nie chodziło wtedy zbyt wiele osób. Było trochę zagorzałych fanów, ale jednak piąty szczebel rozgrywkowy nie elektryzował. Czasami jednak też zdarzały się wielkie wydarzenia. W 2005 roku FC Liverpool z Jerzym Dudkiem w składzie wygrał Ligę Mistrzów. Niedługo później tamta legendarna drużyna przyjechała na sparing do Wrexham. Nie było szans, by dostać bilet, więc spotkanie obejrzałem... spomiędzy bram stadionu - śmieje się pan Bartłomiej.

Reynolds i McElhenney właśnie takich widowisk chcieli od samego początku i szybko zaczęli inwestować w klub. Otoczyli się ludźmi doskonale znającymi się na futbolu, stery w drużynie przejął doświadczony trener Phil Parkinson, kupowani byli coraz lepsi, sowicie opłacani piłkarze. Obroty klubu za sezon 2021/22 szacowano na 27 milionów funtów, co stało się absolutnym rekordem na poziomie amatorskich lig w Anglii.

Wszyscy płakali

Konkurencja nie miała szans, a nakłady szybko dały efekty sportowe. Drużyna "Czerwonych Smoków" zaliczyła kolejne spektakularne awanse i w ciągu trzech sezonów znalazła się w Championship, czyli na zapleczu angielskiej ekstraklasy - Premier League. Nikt w historii nie zrobił takiego skoku w tak krótkim czasie. Dzięki sukcesom sportowym i biznesowym w ciągu kilku lat w kosmicznym tempie wzrosła też szacowana wartość klubu - z dwóch milionów funtów do znacznie ponad stu milionów.

Ryan Reynolds (z prawej) i Rob McElhenney święcą z zespołem Wrexham AFC kolejne sukcesy
Ryan Reynolds (z prawej) i Rob McElhenney święcą z zespołem Wrexham AFC kolejne sukcesy
Źródło: Getty Images

- Gdy awansowali z ligi amatorskiej, to na stadionie nie było chyba osoby, która by nie płakała - wspomina Rakowiecki. - Wygrali z Notts County FC 3:2, a bramkarz Ben Foster wyłapał karnego. Ludzie nie mogli uwierzyć w swoje szczęście. Wielkie emocje za każdym razem udzielały się też obecnym na stadionie właścicielom - przyznaje.

- Wszystkim podobała się ta historia kopciuszka - mówi Lisowski. - Słyszałem, że nawet niektórzy piłkarze chcieli tam grać za mniejsze pieniądze, a za to mogłaby ich zobaczyć rodzina w znanym serialu. Do tego doszło latanie samolotami w 5. lidze, te słynne wyjazdy do Las Vegas, vipowskie wejścia załatwiane przez właścicieli. I nagle chłopaki z małego klubu stali się kimś - żartuje.

Aktorzy "kupili" miasto

Reynolds i McElhenney w ciągu kilku lat dali kibicom Wrexham niezapomniane przeżycia sportowe, ale nawet nie to było najważniejsze. Aktorzy z Hollywood zadbali też o doskonałe wzajemne relacje z mieszkańcami. I nie chodzi tu o to, że regularnie widuje się ich, jak piją po meczach piwo z fanami w lokalnym pubie "The Turf".

W popularnym pubie "The Turf" kibice Wrexham mają swoje cegiełki z podpisami
W popularnym pubie "The Turf" kibice Wrexham mają swoje cegiełki z podpisami
Źródło: Getty Images

- Właściciele zajęli się poprawą infrastruktury w mieście, kupili sprzęt dla lokalnych szpitali i wsparli dotacjami personel medyczny - wylicza Lisowski. - Pomagali szkołom, remontowali boiska, finansowali dzieciom sprzęt sportowy. Z kolei film napędził turystykę, z czego skorzystali wszyscy: puby, lokale, hotele. Całe miasto ożywili - chwali rodowity jaworzanin.

- Teraz trochę tak wygląda, że to klub wykupuje miasto - puszcza oko Rakowiecki. - Wszędzie pełno jest banerów z reklamami filmu "Deadpool", w którym gra Reynolds. Całe rondo zrobili z kwiatów pod tę ekranizację komiksu - śmieje się.

- Mówiąc poważnie, to właściciele bardzo się starają i poświęcają miastu swój czas - kontynuuje. - Angażują się w pomoc dla różnych środowisk, m.in. ludzi niepełnosprawnych czy chorych dzieci. Takich akcji jest dużo. Wszystkim wyszło to na dobre - przyznaje.

Fala turystów

To, co rzuca się w oczy, to coraz większa liczba napływających turystów z całego świata, zafascynowanych popularnym serialem "Witamy w Wrexham". Są oni błogosławieństwem dla miasta i okolicy, ale też stanowią coraz większe wyzwanie.

- Może jeszcze nie ma więcej turystów niż mieszkańców, ale jest ich bardzo dużo - twierdzi Rakowiecki, który jako instruktor nauki jazdy codziennie dostrzega zachodzące zmiany. - Widzę, jak kolejne autokary podjeżdżają pod stadion. Każdy chce sobie zrobić zdjęcie. A stadion jest stary, ma klimat i jest wart zobaczenia. Problemem stała się jednak baza noclegowa. W mieście są tylko dwa hotele i jeden duży nieopodal. Zdecydowanie za mało na tę liczbę turystów, którą z trudem przejmują okoliczne miejscowości - zauważa.

Wyzwania za setki milionów

Po awansie do Champioship klub z Wrexham także czekają przemiany. Udało się już rozbudować stadion, który ma obecnie 15,5 tysiąca miejsc, ale problem stanowi reszta infrastruktury.

Feta na ulicach Wrexham po kolejnym awansie
Feta na ulicach Wrexham po kolejnym awansie
Źródło: Getty Images

- Właściciele planowali, że awansują do Championship może w ciągu pięciu lat, a tu udało się w rekordowe trzy - przypomina Rakowiecki. - W tym czasie nie zdołali postawić ośrodka treningowego, a ich grupy młodzieżowe grają na… szkolnych boiskach. Na tym poziomie nie da się tak funkcjonować. Skład też mieli na to, żeby utrzymać się w Ligue One i teraz próbują się wzmacniać. Nie każdy chce tu jednak grać, bo to mała mieścina i nie ma nawet porządnego boiska, by potrenować - analizuje Polak, którego 14-letni syn Nataniel gra w jednej z lokalnych akademii Airbus UK Broughton FC.

- Przed Wrexham teraz kolejne bardzo duże kroki - potwierdza Lisowski. - Muszą zainwestować w stadion, boiska, infrastrukturę, piłkarzy. To już są wydatki sięgające setek milionów funtów. Teraz się dopiero okaże, czy klub był dla gwiazd Hollywood użyteczną zabawką, czy to jednak jest dla nich wielki projekt na lata.

- W naszym środowisku nikt się nigdy o Wrexham źle nie wypowiadał - zapewnia. - Trzymamy za nich kciuki. Zaraz mają jechać na jakieś tournee do Australii i Nowej Zelandii. To niesamowite, jakim globalnym klubem stali się w kilka lat. Wszyscy patrzą na to z sympatią, bo to naprawdę jest piękna historia - kończy Lisowski.

- Większość mieszkańców Wrexham jest też kibicami Liverpoolu. W Wielkiej Brytanii tak mają, że wspierają jeden większy, słynny klub i swój mniejszy, lokalny. Może jednak niedługo będziemy rywalami, a kibice Wrexham zaczną spędzać cały dzień w lokalnych pubach przed meczami Premier League - snuje plany Rakowiecki, który już ma wykupiony stały karnet na nowy sezon.

Nataniel, syn Bartłomieja Rakowieckiego, w towarzystwie bramkarza zespołu Bena Fostera i podczas fety na stadionie Wrexham
Nataniel, syn Bartłomieja Rakowieckiego, w towarzystwie bramkarza zespołu Bena Fostera i podczas fety na stadionie Wrexham
Źródło: Fot. Archiwum Bartłomieja Rakowieckiego
Czytaj także: