- Ludzie na Białorusi nie chcą Łukaszenki już ani chwili dłużej - mówi białoruska opozycjonistka Weranika Capkała. Dziennikarka "Czarno na białym" Paulina Tomanek rozmawiała z członkinią sztabu Swiatłany Cichanouskiej 10 dni po wyborach, których wynik został sfałszowany, a władze brutalnie tłumiły społeczny sprzeciw.
- To, co działo się na Białorusi między 9 a 11 sierpnia, kiedy ludzie trafiali do więzień i byli torturowani, jest gorsze niż obóz koncentracyjny. Kobiety były gwałcone, mężczyźni bici dwa razy dziennie, ludzie nie dostawali jedzenia przez kilka dni, wiele osób zmarło, wiele zaginęło - opowiada Capkała o wydarzeniach, jakie miały miejsce po wyborach. - Wciąż słyszymy, że zaginęło ponad 80 osób, ale nie sądzę, żeby to była całkowita liczba zaginionych. Dowiemy się tego później, kiedy wszyscy krewni odzyskają siłę i upomną się o nich, bo teraz mnóstwo ludzi się boi - dodaje.
"Swiatłana będzie przejściowym prezydentem"
Na Białorusi do więzienia trafić nie jest trudno. Kraj zajmuje drugie miejsce w Europie pod względem liczby więźniów. Na 100 tysięcy mieszkańców przypada ponad 340 osadzonych.
- Każdy, kto myśli inaczej niż Łukaszenka, szybko trafia do więzienia - stwierdza Capkała. Tak się stało między innymi z mężem Swiatłany Cichanouskiej. Pod koniec maja Siergiej Cichanouski, popularny opozycyjny youtuber i niedoszły kandydat na prezydenta Białorusi został aresztowany. To wtedy jego żona podjęła decyzję o starcie w wyborach. - Swiatłana zawsze mówiła, że nie chce być prezydentem kraju, ona będzie przejściowym prezydentem. Jej głównym celem jest uwolnienie politycznych i ekonomicznych więźniów. To jest numer jeden, a numer dwa to ogłoszenie nowych wyborów, w których wszyscy kandydaci, którzy teraz są w więzieniach, będą mogli wziąć udział - tłumaczy Capkała.
"Używają mężów i dzieci"
Według oficjalnych wyników wyborów wygrał jednak Aleksandr Łukaszenka - i to z 80-procentowym poparciem. W to zwycięstwo nie wierzą jednak nie tylko Białorusini, ale też niemal cała społeczność międzynarodowa.
- Przed wyborami Łukaszenka naprawdę wierzył, że ma poparcie społeczeństwa. Bo on żyje w zamku, ma 19 rezydencji w kraju, jeździ najdroższymi samochodami, lata prywatnym odrzutowcem. Jest zupełnie odizolowany od społeczeństwa, nie rozmawia z ludźmi, nie wie, jak wygląda prawdziwe życie. On żyje jak król. Więc myślę, że dla niego to ogromne zaskoczenie, że Białorusini już go nie popierają - opowiada w rozmowie z dziennikarką Capkałą - Myślę, że to już tylko kwestia czasu i ludzie z otoczenia Łukaszenki zrozumieją, co się naprawdę dzieje. I on się podda, a im szybciej odda władzę, tym lepiej, bo ludzie na Białorusi nie chcą go już ani chwili dłużej - dodaje stanowczo.
Capkała przyznaje jednak, że reżim "używa wszystkich możliwych i niemożliwych metod, żeby wywierać ogromną presję na (protestujących - red.) ludzi, żeby się poddali i wyjechali z kraju". - Używają mężów i dzieci. Swiatłanie już grozili bezpieczeństwem dzieci, mnie zresztą też. Więc myślę, że ją tam zastraszali (Cichanouska wyjechała z Białorusi i znalazła schronienie na Litwie - red.). Prawdopodobnie pokazali zdjęcia i wideo z mężem. Wiemy, że on stracił bardzo dużo na wadze, ponad 14 kg w ciągu dwóch miesięcy, odkąd jest w więzieniu. Trzymają go w celi 2 na 2,5 metra, gdzie nie ma nawet krzesła. Przez cały dzień musi stać, może jedynie usiąść na podłodze, która jest mokra. W celi jest ogromna wilgotność, nie ma okien, nie dochodzi światło słoneczne. To są tortury - opowiada Weranika Capkała.
Nie mogę zrozumieć, jak coś takiego może się dziać w XXI wieku w europejskim kraju - mówi opozycjonistka.
Źródło: Czarno na białym, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24