Trzy główne, szerokie aleje stolicy Wenezueli, Caracas, zapełniły w czwartek tłumy ubranych na biało demonstrantów z żółto-niebiesko-czerwonymi flagami Wenezueli. Przeciwnicy lewicowego rządu prezydenta Nicolasa Maduro skandowali: referendum natychmiast!.
Organizator demonstracji - centroprawicowy Sojusz Jedności Demokratycznej (MUD) - domaga się, aby rząd przestał pod coraz to nowymi pretekstami zwlekać z przeprowadzeniem konstytucyjnego referendum w sprawie odwołania prezydenta Maduro.
Chcą zmiany rządu
W centrum miasta pełnego patroli policyjnych czekali na demonstrantów zwolennicy prezydenta Maduro, którzy na jego wezwanie odpowiedzieli - według agencji AFP - jeszcze większą demonstracją. Wznosili okrzyki: "Jesteśmy tu na wezwanie prezydenta Nicolasa Maduro, aby bronić naszej rewolucji!". Policja zatrzymywała i dokładnie kontrolowała autobusy wiozące z kilku prowincji ludzi na demonstrację w Caracas. Według instytutu badania opinii publicznej Datanalisis, ośmiu na dziesięciu Wenezuelczyków chce zmiany rządu, którego polityka gospodarcza oraz spadek cen ropy naftowej na rynkach światowych sprawiły, że od wielu miesięcy w kraju brakuje podstawowych artykułów spożywczych, których ceny na czarnym rynku bywają kilkadziesiąt razy wyższe niż oficjalne, ustanawiane przez rząd. Z aptek znikło 80 proc. leków. W tych dniach rząd wenezuelski ze względu na "niespokojną sytuację w kraju" zakazał lotów "wszelkich prywatnych statków powietrznych".
Domagają się referendum
Opozycja, która ma większość w parlamencie, oskarża Krajową Radę Wyborczą, że jest "na pasku rządu" i nieustannie opóźnia rozpisanie referendum w sprawie przeprowadzenia przyspieszonych wyborów. Lider wenezuelskiej opozycji Henrique Capriles przypomniał w czwartek podczas protestów, że już od siedmiu miesięcy domaga się ona uruchomienia procesu wyborczego, do czego wystarczy referendum, którego wyniki uważa za przesądzone. W 2014 roku podczas demonstracji antyrządowych zginęły 43 osoby.
Autor: jaz\mtom / Źródło: PAP