Prezydent Nicolas Maduro wykonuje gesty, mające zjednać przychylność opozycji. Władze Wenezueli nie wykluczają powrotu deputowanych z rządzącej Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli do zdelegalizowanego przez Maduro Zgromadzenia Narodowego, które kontynuuje działalność.
O możliwości włączenia się w prace Zgromadzenia Narodowego parlamentarzystów ze Zjednoczonej Partii Socjalistycznej poinformował w poniedziałek wiceprezydent do spraw komunikacji i kultury, a zarazem minister łączności i informacji Jorge Rodriguez Gomez. Zasugerował, że Krajowa Komisja Wyborcza - oskarżana o stronniczość i jednoznaczne wspieranie rządu podczas wyborów w 2018 roku, które zapewniły prezydentowi Maduro zwycięstwo - zostanie rozwiązana i skompletowana na nowo.
W zamian władze w Caracas spodziewają się gotowości opozycji do podjęcia rozmów z rządem.
- Nie zamykamy drzwi przed jakąkolwiek inicjatywą, która pomogłaby samym Wenezuelczykom w rozwiązywaniu problemów ich dotyczących - oświadczył Rodriguez.
- W niektórych sprawach już się porozumieliśmy. Udało się nam wypracować plan działań w odniesieniu do szeregu innych - dodał.
Propozycje wiceprezydenta Rodrigueza pojawiły się po niedzielnym oświadczeniu przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego Juana Guaido, uznawanego przez społeczność międzynarodową - w tym: USA, kraje Unii Europejskiej oraz Japonię, za jedynego prawowitego przywódcę kraju, że "negocjacje ze stroną rządową znalazły się w martwym punkcie, po tym, gdy reżym Maduro podjął w sierpniu decyzję o wycofaniu z nich swych przedstawicieli".
Decyzja o wycofaniu delegacji rządowej z rozmów okrągłego stołu, prowadzonych na Barbados pod egidą władz Norwegii, była reakcją na decyzję Białego Domu o zamrożeniu aktywów Wenezueli w USA.
Nowe sankcje, które weszły w życie od razu, prezydent Donald Trump uzasadniał "utrzymującą się uzurpacją władzy" przez Maduro oraz łamaniem praw człowieka przez lokalne wobec niego siły bezpieczeństwa.
Retorsje te nie oznaczały embarga na handel z Wenezuelą, stanowiły jednak najbardziej zdecydowane działanie USA, mające na celu odsunięcie Maduro od władzy, odkąd w styczniu władze w Waszyngtonie uznały przewodniczącego wenezuelskiego parlamentu i przywódcę tamtejszej opozycji Juana Guaido za prawowitego tymczasowego prezydenta kraju.
Kryzys w Caracas
Wenezuela przeżywa pat polityczny, odkąd Maduro po nieuznanych przez opozycję wyborach w 2018 roku rozpoczął w styczniu nową kadencję jako prezydent kraju.
Od tego momentu kryzys w Wenezueli się zaostrza, podczas gdy Norwegia próbuje dopomóc w uruchomieniu mechanizmów, które mogłyby doprowadzić do jego negocjowanego przezwyciężenia.
Po rozmowach wstępnych w Oslo w połowie maja, na początku lipca odbyła się pierwsza runda rozmów z udziałem rządu Wenezueli i opozycji. Miała ona miejsce na Barbados. Runda druga została w ostatniej chwili odwołana.
54 deputowanych wywodzących się z rządzącej Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli wycofało się z prac Zgromadzenia Narodowego (liczącego 167 mandatów) w 2017 roku. Poparli oni ideę zdelegalizowania tego ciała ustawodawczego i wsparli ideę rozpisania wyborów do Zgromadzenia Konstytucyjnego, co proponował prezydent Nicholas Maduro.
Agencja Reutera zauważa, że w komunikacie wydanym przez wiceprezydenta Rodrigueza nie ma mowy o samorozwiązaniu się Konstytuanty, którą opozycją uważa za nielegalną, ale raczej mówi się o "zachowaniu równowagi obu organów władzy".
Maduro "pali się grunt pod nogami"
Przedstawiciel strony opozycyjnej w negocjacjach prowadzonych na Barbados, Stalin Gonzalez ocenił w poniedziałek w rozmowie z agencją Reutera, że rządowi Maduro "pali się grunt pod nogami i dlatego dąży do wznowienia rozmów".
W jego ocenie, tylko rozmowy z szerokim udziałem opozycji pozwoliłyby zażegnać kryzys. - Próby podpisania porozumienia z wybranymi przez rząd niewielkimi ugrupowaniami takiego rozwiązania nie gwarantują - dodał opozycjonista.
Autor: tas\mtom / Źródło: PAP