Opozycjonista Leopoldo Lopez w sobotę wyszedł z więzienia na północy Wenezueli i trafił do aresztu domowego w Caracas - poinformował jeden z jego hiszpańskich adwokatów, Javier Cremades. Lopez od ponad trzech lat jest pozbawiony wolności.
"Leopoldo Lopez przebywa w swoim domu w Caracas wraz z żoną Lilian i dziećmi. Nie jest jeszcze wolny, jest w areszcie domowym. Wypuścili go o świcie" - napisał na Twitterze Cremades.
Sąd Najwyższy poinformował, że powodem zwolnienia Lopeza są problemy ze zdrowiem.
Lopez przebywał w więzieniu wojskowym Ramo Verde, w mieście Los Teques, w stanie Miranda na północy kraju. Jak powiedział agencji EFE Cremades, w nocy z piątku na sobotę Lopeza odwiedził szef wenezuelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Samuel Moncada.
Również premier Hiszpanii Mariano Rajoy wyraził na Twitterze zadowolenie z faktu wypuszczenia Lopeza z więzienia.
Organizator demonstracji
Lopez jest liderem prawicowego ugrupowania Voluntad Popular i jednym z najbardziej radykalnych krytyków prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro. Opozycjonista został aresztowany 18 lutego 2014 roku, kilka dni po antyrządowych protestach studenckich, w których zginęły trzy osoby. Był jednym z organizatorów demonstracji.
We wrześniu 2015 roku Lopez został skazany na 13 lat i 9 miesięcy więzienia za podżeganie do antyrządowych protestów.
Zdaniem wenezuelskiej prokuratury opozycyjny polityk spiskował z USA przeciwko władzom swojego kraju, czemu zaprzecza rząd amerykański i sam Lopez.
Od chwili aresztowania Lopeza o jego uwolnienie apelowały USA, ONZ oraz organizacje broniące praw człowieka.
Kryzys w kraju i dyktatorskie zapędy prezydenta
Wenezuela zmaga się obecnie z największym od dekad kryzysem gospodarczym i politycznym. W trwających od początku kwietnia antyrządowych protestach, którym towarzyszą starcia z policją i wojskiem, zginęło już prawie sto osób. Demonstranci oskarżają prezydenta Maduro o zapędy dyktatorskie, domagają się jego ustąpienia i rozpisania nowych wyborów.
W ostatnich dniach kościół katolicki i coraz liczniejsi byli współpracownicy Hugo Chaveza, zmarłego twórcy wenezuelskiej społecznej "rewolucji boliwariańskiej", ostrzegali, że kraj pod rządami Maduro zmierza wprost do dyktatury wojskowej.
Obawy te nabrały konkretnego kształtu wskutek pospiesznego zwołania na 30 lipca wyborów do Konstytucyjnego Zgromadzenia Narodowego (Konstytuanty). Za jego pomocą Maduro chce zmienić za jednym zamachem całe ustawodawstwo i zlikwidować demokratycznie wybrany parlament - Zgromadzenie Narodowe, w którym opozycja ma zdecydowaną przewagę, ale którego uchwał prezydent nie uznaje.
Przygrywką do "ustawodawczego" zamachu na parlament był w środę atak 200 prorządowych bojówkarzy na siedzibę Zgromadzenia Narodowego, podczas którego pobili dotkliwie 12 deputowanych i zajęli gmach parlamentu.
Autor: arw/gry / Źródło: PAP