Wenezuelska wiceprezydent Delcy Rodriquez Gomez powiedziała w sobotę, że zaledwie kilka dni po wydaniu nakazu aresztowania rząd zdecydował się udzielić Emundo Gonzalezowi gwarancji bezpiecznego wyjazdu z kraju, aby "pomóc przywrócić pokój".
Liderzy opozycji ani sam kandydat w lipcowych wyborach nie skomentowali doniesień. Rząd Hiszpanii przyznał jednak, że decyzję o opuszczeniu kraju Gonzalez podjął samodzielnie i skorzystał z samolotu wysłanego przez hiszpańskie siły zbrojne, co potwierdziło MSZ Hiszpanii.
"Dzisiejszy dzień jest smutny dla demokracji w Wenezueli" - oświadczył odpowiadający za politykę zagraniczną Unii Europejskiej Josep Borrell. "W demokracji żaden przywódca polityczny nie powinien być zmuszany do szukania azylu w innym kraju" - dodał.
Prokurator generalny Wenezueli Tarek William Saab domagał się aresztowania 75-letniego Gonzaleza po tym, gdy trzykrotnie nie stawił się on w prokuraturze w związku z dochodzeniem dotyczącym "aktów sabotażu wyborczego". Saab powiedział, że protokoły głosowania udostępniane w internecie przez opozycję zostały sfałszowane i stanowią próbę podważenia wyników Krajowej Rady Wyborczej.
Po zorganizowanych 28 lipca wyborach reżim ogłosił zwycięstwo Nicolasa Maduro, ale nie przedstawił na nie dowodów. Opozycja opublikowała natomiast protokoły z komisji wyborczych, świadczące o wysokim zwycięstwie Gonzaleza. W kraju wybuchły protesty, brutalnie tłumione przez władze. Zginęło co najmniej 27 osób, a ponad dwa tysiące zostało zatrzymanych.
Eksperci Organizacji Narodów Zjednoczonych i Centrum Cartera, którzy obserwowali wybory, uznali, że ogłaszane przez władze wyniki są niewiarygodne.
Schronienie w argentyńskiej placówce
Niepewny los czeka wenezuelskich opozycjonistów. Sześcioro z nich znalazło schronienie w argentyńskiej placówce. Władze Wenezueli twierdzą, że jest ona używana do "planowania działań terrorystycznych i zamachów" na życie prezydenta Nicolasa Maduro i wiceprezydent Delcy Rodriquez Gomez przez "zbiegów, którzy się tam znajdują".
Zobacz też: USA przejęły samolot prezydenta Wenezueli. "Nikt nie jest ponad prawem"
W nocy z piątku na sobotę jeden z opozycjonistów przebywających w argentyńskiej ambasadzie poinformował, że służby Maduro, w tym policjanci, członkowie agencji wywiadowczej SEBIN i "uzbrojeni funkcjonariusze w kapturach, otaczają" placówkę, w której odcięto prąd.
Reżim ogłosił w sobotę, że wycofuje swoją zgodę na to, żeby Brazylia reprezentowała w kraju interesy Argentyny i sprawowała pieczę nad jej ambasadą w Caracas.
Czytaj także: Ludzie wyszli na ulicę. "Maduro, oddaj władzę!"
Władze Argentyny i Brazylii nie skomentowały sprawy publicznie. Anonimowe źródło przekazało jednak agencji Reuters, że Brazylia poinformowała Wenezuelę, iż zamierza w dalszym ciągu reprezentować interesy Argentyny, dopóki za zgodą rządu w Buenos Aires nie zostanie wyznaczony inny kraj.
Brazylia opiekuje się argentyńską ambasadą, ponieważ Wenezuela zerwała stosunki z Argentyną i nakazała wyjazd jej dyplomatom po wyborach prezydenckich.
Argentyna, rządzona przez Javiera Milei, należy do krajów najgłośniej krytykujących socjalistyczny reżim Wenezueli. W piątek argentyńskie MSZ wezwało Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) do wydania nakazu aresztowania Maduro i szeregu innych wenezuelskich urzędników w związku z wydarzeniami po wyborach.
>> Wybory w Wenezueli. Maduro triumfuje. "Mamy poważne obawy" <<
Autorka/Autor: bż, pp//mm,kg
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/RONALD PENA R