"Kolejny etap konfliktu rozegra się według reguł rosyjskich"

[object Object]
"Putin ponawia swoją strategię z Syrii w kwestii ukraińskiej" - pisze "Washington Post". Nagranie z 21 listopada: Baszar el-Asad z wizytą w Soczi kremlin.ru
wideo 2/2

Po wygranej w Syrii prezydent Rosji Władimir Putin chce uzyskać legitymizację inwazji Moskwy na Ukrainie, wciągając prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa w kolejne złe porozumienie - ocenia w poniedziałkowej publikacji amerykański dziennik "Washington Post".

"Władimir Putin działa w typowy dla niego sposób. Wykorzystuje armię, by eskalować walki w terenie, a potem zwraca się do Zachodu z propozycjami, które prezentuje jako służące deeskalacji. Odwołując się do europejskich i amerykańskich pragnień zaprowadzenia pokoju bez zachodniej interwencji, rosyjski prezydent wysuwa rzekomy kompromis" - ocenił komentator gazety "Washington Post".

Zdaniem autora "celem propozycji Putina jest tak naprawdę tworzenie podziałów wśród jego wrogów i cementowanie własnych zdobyczy". Jako przykład komentator przypomina wrześniową propozycję rosyjskiego prezydenta w sprawie zorganizowania na wschodzie Ukrainy misji pokojowej ONZ.

Sposób Putina

Początkowo Moskwa chciała "umieścić te siły (misji pokojowej) wzdłuż linii rozgraniczenia między armią ukraińską a siłami separatystów. Zdaniem ukraińskiego rządu to po prostu sposób Putina na skonsolidowanie sytuacji, którą Rosja wytworzyła w terenie" - napisano w waszyngtońskim dzienniku.

"Mimo to międzynarodowi sojusznicy Ukrainy traktują tę propozycję na poważnie. Kanclerz Niemiec Angela Merkel zadzwoniła do Putina we wrześniu i przekonała go do ustępstw w jednym punkcie. Putin zgodził się, by siły międzynarodowe zostały rozmieszczone nie tylko wzdłuż linii rozdziału. To sprawiło, że zachodnie rządy uwierzyły, że autentyczne negocjacje z Moskwą są możliwe" - podkreślił komentator "Washington Post".

Przypomniał, że specjalny przedstawiciel USA ds. Ukrainy Kurt Volker spotkał się 13 listopada z doradcą rosyjskiego prezydenta Władisławem Surkowem i zaproponował m.in. rozszerzenie strefy obecności planowanej misji pokojowej ONZ i przyznania jej większych pełnomocnictw. Moskwa odrzuciła jednak 26 z 29 punktów propozycji Volkera.

"Washington Post" przytoczył deklaracje wysłannika, że ten "stara się kontynuować negocjacje".

"Są one w impasie przede wszystkim dlatego, że Rosja nie będzie uznawać przepisów nakazujących wstrzymanie walk, wycofanie ze wschodu Ukrainy ciężkiego uzbrojenia oraz umożliwienie dostępu do granicy (ukraińsko-rosyjskiej). Rosja nadal nawet nie przyzna, że ma na wschodzie Ukrainy swoje siły, nie mówiąc o ich wycofaniu" - ocenił komentator.

Zobowiązania w ramach porozumień mińskich

W poniedziałkowej publikacji podkreślono, że także "Ukraina ma swoje zobowiązania w ramach porozumień mińskich, w tym zorganizowanie wyborów lokalnych na wschodzie Ukrainy, nadanie tym terytoriom szczególnego statusu i zagwarantowanie amnestii dla separatystów". "Może do tego dojść jedynie, gdy Putin dotrzyma swojej części umowy" - zastrzegł autor.

"Ale jeśli celem Putina jest pozostanie na Ukrainie i ciągłe destabilizowanie tego kraju, powstrzymywanie go od przyłączania się do europejskich instytucji i utrzymanie kontroli nad strefami buforowymi, nigdy nie zgodzi się on na misję pokojową pod warunkami, które stawia Ukraina czy Zachód" - napisał komentator. Jego zdaniem Putin najprawdopodobniej ponawia swoją strategię z Syrii, "angażując na pokaz amerykańską dyplomację, by zyskać na czasie w celu umocnienia zdobyczy na polu bitwy, i nie ma zamiaru się poddać".

"Trump, a przedtem prezydent Barack Obama, zgodził się na to, sprawiając, że kolejny etap konfliktu rozegra się według reguł rosyjskich. (...) Trump powinien dążyć do pokoju, ale nie na warunkach Putina" - podsumował komentator "Washington Post".

Autor: tas/adso / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru