Problemy gospodarcze i społeczne nie zostaną rozwiązane za pomocą samej tylko demokracji – ocenił szef rządu Hongkongu Leung Chun Ying. Tymczasem grupa prodemokratycznych aktywistów spaliła flagę miasta podczas ceremonii z okazji 18-lecia jego przyłączenia do ChRL.
Na przyjęciu z okazji rocznicy powrotu Hongkongu do Chin szef administracji miasta zapowiedział, że przez dwa lata, które pozostały do końca jego kadencji, zajmie się przede wszystkim sprawami cen nieruchomości i jakością życia najuboższych mieszkańców. Skrytykował posłów opozycji, którzy przegłosowali odrzucenie kontrowersyjnego projektu reformy wyborczej wspieranej przez Pekin, czym – jego zdaniem - "spowalniają rozwój" społeczeństwa regionu.
"Demokracja nie jest panaceum"
- Jak pokazuje doświadczenie niektórych demokracji europejskich, sam ustrój i procedury demokratyczne nie są panaceum na problemy gospodarcze i stopę życia ludności - ocenił szef administracji. Dodał, że w ciągu ostatnich trzech lat rząd wiele swojej energii poświęcił reformie ustrojowej, którą odrzucił niedawno hongkoński parlament.
Leung potępił również "bezprawny ruch Occupy, który trwał 79 dni i sprowadził przedłużone i poważne zagrożenia dla porządku społecznego i praworządności". Chodzi o wydarzenia z ubiegłej jesieni, kiedy tysiące ludzi na ponad dwa miesiące zablokowały główne ulice biznesowego centrum Hongkongu, domagając się pełnej demokracji. Policja użyła wtedy przeciwko demonstrantom gazu łzawiącego i pieprzowego.
Kolejne demonstracje w Hongkongu
Postulat pełnej demokracji będzie hasłem przewodnim demonstracji, która przejdzie ulicami miasta po południu. Organizatorzy spodziewają się ok. 100 tys. uczestników, a porządku będą strzegły tysiące policjantów – podały lokalne media. Sytuacja jest napięta, odkąd w weekend w dzielnicy Mong Kok doszło do starć pomiędzy zwolennikami demokracji a sympatykami rządu centralnego w Pekinie.
Wcześnie rano obchody 18. rocznicy przyłączenia byłej brytyjskiej kolonii do Chin zainaugurowano uroczystym wciągnięciem flagi na maszt na placu Golden Bauhinia w dzielnicy Wan Chai. Jak podaje dziennik "South China Morning Post", podczas ceremonii kilkuosobowa grupa aktywistów spaliła podobiznę szefa administracji Leunga oraz flagę Hongkongu.
Inna grupa, pod wodzą opozycyjnego posła Leunga "Długie Włosy" Kwok-hunga, przeszła pobliskimi ulicami skandując: "Leung Chun-ying, odejdź" i "Potrzebujemy prawdziwych powszechnych wyborów". Na swojej drodze napotkała demonstrantów propekińskich, ale nie doszło do żadnych incydentów.
Odrzucenie "fałszywej demokracji"
Odrzucony w czerwcu przez parlament projekt zmiany ordynacji zakładał wprawdzie wybór szefa administracji Hongkongu w 2017 roku w wyborach powszechnych, ale tylko spośród dwóch lub trzech kandydatów nominowanych przez lojalny wobec rządu centralnego komitet elekcyjny. Opozycja demokratyczna odrzuca takie rozwiązanie, nazywając je "fałszywą demokracją".
Demokraci mają nadzieję, że rząd Hongkongu będzie skłonny pójść na ustępstwa i zaproponuje nowy, lepszy projekt ordynacji wyborczej jeszcze przed wyborami w 2017 roku. Tymczasem Leung ogłosił, że rząd skupi się teraz na sprawach gospodarczych, a nie politycznych.
50 lat szerokiej autonomii
Hongkong został przyłączony do Chin w 1997 roku i od tego czasu pozostaje specjalnym regionem administracyjnym. W myśl ukutej przez ówczesnego przywódcę Chin Denga Xiaopinga zasady "jeden kraj, dwa systemy", miasto cieszy się szerokim zakresem autonomii, a jego mieszkańcy korzystają ze swobód niedostępnych dla ich rodaków z innych części ChRL, w tym wolności słowa i prasy.
Wielu mieszkańców miasta obawia się, że przy braku autonomicznego rządu, Hongkong upodobni się z czasem do miast Chin kontynentalnych. Szeroka autonomia Hongkongu jest na mocy obecnych porozumień gwarantowana jedynie do 2047 roku, kiedy ma nastąpił pełna unifikacja miasta z resztą Chin. Nigdy nie sprecyzowano jednak, co dokładnie oznacza to dla Hongkongu.
Autor: mm\mtom / Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Reuters TV