"18 noży, jedna siekiera, proce i jeden pocisk o kalibrze 9 mm" - to "arsenał" znaleziony przez wojsko w klasztorach buddyjskich mnichów. W Birmie trwają aresztowania po wrześniowych pokojowych protestach - w nocy siły bezpieczeństwa zatrzymały kilkadziesiąt osób.
O rewizjach, prowadzonych w buddyjskich klasztorach i przejęciu tam "zapasów broni", informuje reżimowa prasa. Precyzyjne wyliczenie składu "śmiercionośnego arsenału" zawdzięczamy rządowemu dziennikowi z Rangunu "Światło Nowego Myanmaru". Reżimowi dziennikarze nie sprecyzowali jednak miejsca odkrycia, ani też nie podali, do kogo należał zarekwirowane przedmioty.
W Rangunie nieznacznie złagodzono obowiązujące od zeszłego tygodnia ograniczenia, otwierając dla wiernych zamknięte po rozprawie z demonstrującymi mnichami pagody Sulu i Szwedagon. Usunięto też część blokad drogowych w centrum miasta.
Mnisi muszą stosować się do praw boskich i państwowych - jeśli naruszają te prawa, zostaną przeciwko nim podjęte zdecydowane działania Birmańska junta ostrzega mnichów
W krwawej rozprawie z manifestantami protestującymi przeciwko podwyżkom cen, według rządowych danych, zginęło 10 osób. Opozycja i zachodni dziennikarze utrzymują jednak, że wojsko zabiło kilkuset demonstrantów. Ponad 1 tys. zatrzymanych w czasie manifestacjach nadal pozostaje w więzieniach.
Źródło: PAP