Katolicki ksiądz Giancarlo Bossi, uwolniony w czwartek z rąk islamskich ekstremistów utrzymuje, że był dobrze traktowany. O uwolnieniu misjonarza poinformował rodaków premier Włoch Romano Prodi, który specjalnie w tym celu przerwał posiedzenie rządu.
Ksiądz Giancarlo Bossi został uprowadzonego 10 czerwca tego roku przez członków terrorystycznej organizacji Abu Sajef.
- Ministerstwo Spraw Zagranicznych i nasze służby pracowali w ciszy i skutecznie od pierwszej chwili po jego uprowadzeniu. To ważna chwila, gdy możemy się cieszyć wraz ze wszystkimi jego najbliższymi z jego uwolnienia - powiedział szef rządu włoskiego.
Uwolniony misjonarz katolicki zaraz po oswobodzeniu skomunikował się telefonicznie ze swoją matką we Włoszech, która tego dnia obchodziła 87 urodziny.
O swych przeżyciach ksiądz Bossi opowiedział w rozmowie z misyjną agencją informacyjną Misna.
- Nigdy nie grożono mi śmiercią ani jakąkolwiek przemocą - podkreślił 57-letni ksiądz. - Porywacze zawsze dobrze mnie traktowali, tylko jedzenie nie było najlepsze i dlatego straciłem trochę kilogramów- dodał.
Ujawnił, że na początku porywaczy było jedenastu, a potem zostało ich już tylko pięciu. Według jego słów, przedstawili się oni jako członkowie organizacji Abu Sajef - najgroźniejszego islamskiego ugrupowania terrorystycznego na Filipinach, powiązanego z Al-Kaidą.
Poproszony o podsumowanie tego, co przeżył, odparł - Muszę to przemyśleć. Potrzebuję refleksji i ciszy. Teraz mogę powiedzieć tylko jedno: to doświadczenie, którego nikomu nie życzę.
Ksiądz Bossi, z racji swej postury nazywany przez ludność rejonu Zamboanga, gdzie pracuje, "dobrym olbrzymem", przebywa obecnie na badaniach w szpitalu. Zapewnił, że czuje się dobrze.
Benedykt XVI jest bardzo uradowany z uwolnienia włoskiego misjonarza - poinformowali jego współpracownicy.
Nieznane są żadne szczegóły dotyczące jego uwolnienia. Nie wiadomo, czy za zakładnika zapłacono okup.
Źródło: PAP