Syn sędzi federalnej w amerykańskim stanie New Jersey Esther Salas został śmiertelnie postrzelony, a jej mąż ciężko ranny. Jak podają media, kobieta, która jest pierwszą Latynoską zasiadającą w ławach sądu federalnego w stanie New Jersey, już wcześniej otrzymywała groźby.
Kiedy Daniel Anderl, 20-letni syn sędzi Esther Salas Daniel Anderl otworzył w niedzielę wieczorem drzwi, mężczyzna w ubraniu pracownika firmy kurierskiej oddał serię strzałów. Chłopak nie przeżył, ciężko ranny został mąż sędzi, 63-letni prokurator Mark Anderl. Sama Salas była wtedy w piwnicy i wyszła ze strzelaniny bez szwanku. Sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia.
Telewizja CNN poinformowała w poniedziałek po południu, że mężczyzna podejrzany o popełnienie przestępstwa nie żyje. Jak twierdzi stacja, powołując się na organy ścigania, najprawdopodobniej popełnił samobójstwo.
"Miała kilka głośnych spraw i zawsze była trochę zaniepokojona"
Pośród głośnych procesów, którym przewodniczyła Salas, była m.in. sprawa o oszustwa finansowe gwiazd reality show, "Real Housewives of New Jersey", Teresy i Joe’a Giudice.
Według Departamentu Sprawiedliwości USA sędzia skazała w roku 2018 na 45 lat więzienia przywódcę "jednego z najbardziej brutalnych gangów ulicznych w Newark" Farada Rolanda. Został on uznany za winnego wymuszania haraczy.
Reuters podaje, że motyw sprawcy nie jest jasny. Portal telewizji ABC News, powołując się na swoje źródła wśród śledczych informuje, że był prawnikiem, który w przeszłości spotkał się z Salas na sali sądowej.
Amerykańska stacja dotarła do informacji, że sędzia otrzymywała w przeszłości pogróżki w przeszłości, a śledczy badają, czy atak jest z nimi powiązany. Badany jest również ewentualny związek z pracą Anderla jako prokuratora, oskarżyciela w sprawach kryminalnych.
- Jako sędzia otrzymywała groźby od czasu do czasu, ale wszyscy mówią, że ostatnio żadne się nie pojawiały - powiedział ABC News Francis "Mac" Womack, burmistrz miasta New Brunswick, prywatnie przyjaciel Salas i jej męża.
Dziennik "New York Times" przytacza wypowiedź mieszkającej w sąsiedztwie Salas Marion Costanzy, zdaniem której sędzia zdawała sobie sprawę z zagrożenia, jakie stwarza jej praca.
- Miała kilka głośnych spraw i zawsze była trochę zaniepokojona – mówiła Costanza, dodając, że cała rodzina była wyjątkowo dobra i chętna każdemu przyjść z pomocą.
Źródło: ABC News, PAP