30-letni specjalista w zakresie zatruć ze stanu Minnesota (USA) został oskarżony o zabójstwo żony. Powołując się na dokumenty sądowe amerykańskie media informują, że mężczyzna przed jej śmiercią szukał w internecie informacji na temat substancji, która może być użyta jako trucizna, a po śmierci żony miał usiłować wstrzymać sekcję zwłok.
Śmierć 32-letniej Betty Bowman uznano za zabójstwo w piątek. Wcześniej badania toksykologiczne wykazały obecność w jej organizmie kolchicyny - podał we wtorek portal CBS News. W poniedziałek prokuratura hrabstwa Olmsted postawiła mężowi zmarłej, 30-letniemu Connorowi Bowmanowi zarzut zabójstwa drugiego stopnia. Mężczyzna przebywa obecnie w areszcie w oczekiwaniu na proces. Grozi mu do 40 lat więzienia.
Z dokumentów, do których dotarło CBS News wynika, że Bowman zmarła 20 sierpnia tego roku z powodu niewydolności narządów. Cztery dni wcześniej trafiła do szpitala w mieście Rochester z objawami zatrucia pokarmowego. Z nekrologu sporządzonego przez męża wynikało, że przyczyną śmierci było "nagłe wystąpienie choroby autoimmunologicznej i zakaźnej". Jednak krótko po śmierci 32-latki biuro miejscowego koronera skontaktowało się z policją w Rochester informując o "podejrzanych okolicznościach" śmierci. Z cytowanych dokumentów wynika też, iż Bowman miał próbować wstrzymywać sekcję zwłok i nalegać na natychmiastową kremację zmarłej. Skontaktował się też z jednym z ekspertów, by zapytać o szczegóły na temat analizy toksykologicznej.
Oskarżony był specjalistą w zakresie zatruć
Według CBS News Bowman był studentem medycyny. Portal NBC News pisze zaś, że oskarżony jest dyplomowanym lekarzem. Uniwersytet Kansas pod koniec września miał zaalarmować śledczych, że na kilka dni przed śmiercią swojej żony korzystał z urządzeń elektronicznych uniwersytetu, by szukać informacji na temat kolchicyny. To lek stosowany w leczeniu dny moczanowej, który w dużej dawce może być jednak śmiertelnie groźny.
Jak pisze NBC News 30-latek pracował jako specjalista, odpowiadając na telefony w sprawach zatruć. Żaden z nich w tamtych dniach nie dotyczył jednak kolchicyny. Nikt inny również nie był o nią pytany. Tymczasem mężczyzna miał przeszukiwać strony internetowe na uniwersyteckich urządzeniach sprawdzając m.in., czy policja może śledzić dostawy przesyłek i gdzie można kupić płynną kolchicynę. Kilkakrotnie skorzystał z narzędzia internetowego, by przeliczyć wagę żony na "śmiertelną dawkę kolchicyny", wynika z cytowanych dokumentów.
Według NBC News wyniki toksykologii Betty Bowman wykazały obecność kolchicyny w jej krwi i moczu, które pobrano podczas przyjęcia do szpitala. W dokumentach napisano też, że nie cierpiała na dnę moczanową ani nie otrzymywała kolchicyny podczas pobytu w szpitalu przed śmiercią. "Lekarz sądowy ustalił, że przyczyną śmierci ofiary było toksyczne działanie kolchicyny" – cytuje portal.
Była "zdrową osobą". Przyjaciółka wspomina zmarłą
Jak pisze CBS News, przyjaciółka 32-latki powiedziała śledczym, że zmarła była "zdrową osobą", a jej małżeństwo było w kryzysie. Kobieta wspomniała też o długach 30-latka, który miał rzekomo zapewnić znajomego, że zyska 500 tys. dolarów z ubezpieczenia na życie. Z dokumentów wynika również, że śledczy rozmawiali z kimś, kto był w kontakcie z Bowman na kilka dni przed jej śmiercią. Stwierdził on, że krótko przed hospitalizacją 32-latka napisała w wiadomości SMS, że "pije" z mężem w domu. Dzień później miała wysłać kolejną wiadomość, w której poinformowała mężczyznę, że "czuje się źle, nie może spać" i uważa, że przyczyną może być "duży koktajl", który wypiła dzień wcześniej.
Źródło: CBS News, NBC News, arechigo-stokka.com
Źródło zdjęcia głównego: Bits And Splits/Shutterstock