"Kompletny chaos". Seria strzelanin w Chicago

Światła policyjne radiowozu, USA
Chicago. Materiał archiwalny
Źródło: Reuters Archiwum
Policja w Chicago poinformowała o serii strzelanin, do których doszło w metropolii w długi weekend, gdy obchodzono Święto Niepodległości USA. Postrzelonych zostało łącznie co najmniej 50 osób, sześć z nich poniosło śmierć.
Kluczowe fakty:
  • 4 lipca Amerykanie świętują deklarację niepodległości od Wielkiej Brytanii, a w całym kraju odbywają się imprezy, koncerty i parady.
  • Pastor, który przybył na miejsce jednej ze strzelanin, opisał sytuację jako "kompletny chaos".
  • W odpowiedzi na falę przemocy miejscowi aktywiści zorganizowali w mieście marsz pokoju.

O tragicznym bilansie w wyniku strzelanin na terenie Chicago poinformował miejscowy Departament Policji (CPD). Od czwartku do niedzieli postrzelonych w mieście zostało 50 osób, z których sześć zmarło. Ofiary miały od 16 do 52 lat. W czwartek w Stanach Zjednoczonych rozpoczynał się długi weekend z okazji przypadającego 4 lipca Święta Niepodległości. Z informacji przekazanych przez policję wynika, że zdarzenia nie miały bezpośredniego związku z obchodami.

Seria strzelanin w Chicago

W niedzielę policja w Chicago odnotowała w mieście cztery ataki z użyciem broni palnej. Krótko po północy z soboty na niedzielę 41-letni mężczyzna złożył zawiadomienie, że został postrzelony przez motocyklistę. Przed godz. 2 26-latek zgłosił, że nieznajomy otworzył w jego kierunku ogień, gdy przejeżdżał obok ciemnym samochodem. Przed 3 nad ranem 33-latek został postrzelony w obojczyk przez mężczyznę jadącego czerwonym pojazdem. W niedzielne popołudnie policja odnotowała ponadto atak na 19-latka, który został postrzelony w klatkę piersiową i w nogę, gdy znajdował się w samochodzie.

Do podobnych zdarzeń dochodziło we wcześniejsze dni długiego weekendu w USA. W sobotę przed godziną 5 rano w dzielnicy Austin funkcjonariusze znaleźli 30-letniego mężczyznę z raną postrzałową głowy. Był nieprzytomny i wkrótce zmarł. Nikogo nie zatrzymano. Tego samego dnia, tuż po godzinie 9:45, 46-letni mężczyzna zginął w pojeździe w dzielnicy Cabrini-Green na północy miasta. Sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia ciemnym samochodem.

W masowej strzelaninie w pobliżu budynku sądu okręgowego hrabstwa Cook ranne zostały cztery osoby, z czego trzy są w stanie krytycznym. Policja nie dokonała zatrzymań, a śledztwo prowadzą detektywi z jednostki Area One.

W świąteczny piątek, będący dniem wolny od pracy, późnym wieczorem na południu miasta postrzelono mężczyznę, który zmarł po przewiezieniu do University of Chicago Medical Center. Tego samego dnia w dzielnicy Avalon Park uzbrojony napastnik zaatakował 16-latkę i 35-letniego mężczyznę. Dziewczyna zginęła, a mężczyzna odniósł obrażenia. W dzielnicy Back of the Yards doszło zaś do kolejnej masowej strzelaniny, w której poważnie rannych zostało co najmniej siedem osób.

Protest przeciwko polityce Donalda Trumpa w Chicago (4 lipca 2025)
Protest przeciwko polityce Donalda Trumpa w Chicago (4 lipca 2025)
Źródło: Jacek Boczarski/Anadolu/Getty Images

Fala przemocy w Chicago

W czwartek rano w południowej części miasta postrzelono dwie kobiety. Jedna z nich, 29-letnia, odniosła obrażenia szyi i klatki piersiowej, zmarła w szpitalu. Do zdarzenia doszło w mieszkaniu - napastnik groził bronią, żądając pieniędzy, po czym zbiegł. Również w czwartek, w dzielnicy Jeffery Manor, 21-letni mężczyzna został wielokrotnie postrzelony z przejeżdżającego samochodu. Zmarł po przewiezieniu do szpitala.

W odpowiedzi na falę przemocy około 30 lokalnych aktywistów wzięło udział w marszu pokoju, który odbył się w niedzielne popołudnie. Zorganizowany przez grupę Chicago Votes pochód przeszedł przez dzielnicę River North. Uczestnicy modlili się, wyrażali solidarność z ofiarami i ich rodzinami, a także apelowali o zwiększenie wsparcia dla społeczności walczących z przestępczością.

"Kompletny chaos" po strzelaninie

Na miejscu jednej ze strzelanin w Chicago obecny był Donovan Price, pastor pomagający ofiarom przemocy. W wypowiedzi cytowanej przez ABC News zaznaczył on, że na miejscu ataku "panował kompletny chaos". - Krzyki ludzi, krew na ulicach, leżący na chodnikach ludzie, ogromna liczba policjantów. To było po prostu przerażające. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego - zaznaczył duchowny.

Jak podkreśliła stacja CBS News, liczba ofiar podczas weekendu 4 lipca w tym roku była niższa niż w roku ubiegłym. Wówczas zginęło 19 osób, a 87 zostało rannych.

Z okazji Święta Niepodległości 4 lipca w Chicago zorganizowano między innymi parady, koncerty, pokazy fajerwerków i innego rodzaju wydarzenia.

Liczące 2,7 miliona mieszkańców Chicago jest trzecim najludniejszym miastem Stanów Zjednoczonych, po Nowym Jorku i Los Angeles.

Czytaj także: