Mały samolot awaryjnie lądował na zamarzniętym jeziorze w amerykańskim stanie Massachusetts. Pilot został uratowany z tonącej maszyny przez dwóch mężczyzn, którzy ruszyli mu na pomoc kajakiem. - Panikował. Wołał, że nie umie pływać - relacjonował jeden z nich.
Do zdarzenia doszło w sobotę koło południa czasu miejscowego w mieście Halifax w stanie Massachusetts. Pilot jednosilnikowego samolotu Piper PA-28 stracił kontrolę nad maszyną i musiał awaryjnie lądować na częściowo zamarzniętym jeziorze. Maszyna wpadła do wody około 100 metrów od brzegu i zaczęła tonąć.
Pilot czekał na pomoc, siedząc na wraku częściowo zatopionej maszyny.
Divers are placing lift bags under the fuselage to float the plane for removal from the water. pic.twitter.com/X1XcYKwOI9
— Plymouth County TRT (@PCTRT) December 21, 2019
Kajakiem po pilota
- Widzę samolot i faceta, który krzyczy: Pomocy! Pomocy! Pomocy! Panikował. Wołał, że nie umie pływać - opowiadał Aaron Sellers, jeden ze świadków zdarzenia.
Mężczyzna i jego szwagier pobiegli po kajak, leżący na pobliskiej działce i popłynęli nim w stronę wraku.
Mężczyznom zajęło 10 minut, by dostać się w pobliże samolotu. Jak relacjonował Sellers, musieli przełamywać taflę lodu, uderzając w nią wiosłem. - Dlatego dotarcie tam zajęło nam tak dużo czasu - wyjaśnił.
Pilota udało się sprowadzić na brzeg jeszcze przed przybyciem służb ratunkowych.
- Świetnie się spisali - powiedział dziennikarzom komendant miejscowej straży pożarnej Jason Viveiros, oceniając akcję ratunkową przeprowadzoną przez mężczyzn. - Bardzo szybko udało im się do niego dotrzeć - dodał.
Pilot nie odniósł poważniejszych obrażeń.
Przyczyny wypadku bada Federalna Administracja Lotnicza.
Autor: momo/kwoj / Źródło: NBC Boston