W wielu dużych miastach w USA ludzie wyszli na ulice, by zaprotestować przeciwko wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. Krytykowali jego kampanijną retorykę dotyczącą imigrantów, muzułmanów i innych grup społecznych.
Protesty zorganizowano m.in. w Chicago, Nowym Jorku, Los Angeles, Filadelfii, Bostonie, Waszyngtonie, Portland, St. Paul i innych miastach.
Demonstracje w większości miały przebieg pokojowy, choć w niektórych miastach na ulice wyprowadzono oddziały prewencji.
Ludzie skandowali "Nie mój prezydent" i "Bez rasizmu w USA".
W Los Angeles protestujący podpalili kukłę Trumpa przed budynkiem rady miejskiej. Później w nocy setki ludzi próbowało zablokować ruchliwą drogę nr 101. Reagowała policja, która odciągała protestujących od drogi. Co najmniej 13 osób zostało aresztowanych - oświadczyła policja.
Strzały
W Seattle policja bada doniesienia o strzelaninie, do której miało dojść w rejonie demonstracji. Najprawdopodobniej jednak incydent ten nie miał związku z protestującymi.
Robert Merner z policji w Seattle powiedział, że sprawca mógł działać z pobudek osobistych. - Mężczyzna wyszedł z tłumu, odwrócił się i zaczął strzelać - powiedział policjant.
Z relacji śledczych wynika, że podejrzany uciekł z miejsca zdarzenia i pozostaje na wolności. W związku z tym, że policjanci pilnowali porządku podczas demonstracji, na miejsce strzelaniny przybyli w ciągu minuty, jednak nie na tyle szybko, żeby złapać napastnika - pisze agencja Reutersa.
Tłumy w Nowy Jorku
W Nowym Jorku tysiące osób wypełniły ulice Manhattanu. Przeszli na Piątą Aleję, gdzie znajduje się Trump Tower. Setki innych niezadowolonych zgromadziły się w parku na Manhattanie, gdzie wykrzykiwali hasło: "nie mój prezydent!".
Około 1,8 tys. osób zgromadziło się z kolei przed Trump International Hotel and Tower na przedmieściach Chicago. Wznosili hasła: "No Trump! NO KKK! No racist USA!" ("Nie dla Trumpa! Nie dla Ku Klux Klanu! Nie dla rasizmu w USA!").
Miejscowa policja zamknęła ulice w okolicy budynku. Z informacji agencji Reutera wynika, że nie doszło do żadnych incydentów, aktów przemocy czy aresztowań.
- Jestem po prostu przerażona tym, co wydarzy się w tym kraju - powiedziała agencji Reutera 22-letnia Adriana Rizzo, która trzymała trzymała transparent z napisem "Korzystaj ze swoich praw, dopóki możesz!".
Demonstrujący wyrazili swoje oburzenie wobec zapowiedzi Trumpa dotyczących wybudowania muru na granicy amerykańsko-meksykańskiej.
Oburzenie wśród studentów
Podobne manifestacje zorganizowano przed Białym Domem w Waszyngtonie, w Filadelfii, Bostonie, Seattle, Portland, Oregonie. Policja w Austin w Teksasie poinformowała, że na ulice wyszło około 400 osób.
Zapowiadane są kolejne na manifestacje zachodnim wybrzeżu. Do protestów dochodzi także na wielu amerykańskich uniwersytetach.
W środę przed południem miejscowego czasu około 1,5 tys. studentów i nauczycieli akademickich zgromadziło się na dziedzińcu Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley.
Przedstawiciele sztabu wyborczego Trumpa nie odpowiadali na prośby o komentarz w sprawie protestów. W swojej przemowie po ogłoszeniu wstępnych wyników prezydent elekt powiedział, że będzie prezydentem wszystkich Amerykanów. - Nadszedł czas, by uleczyć rany podziałów. Nadszedł czas, byśmy połączyli się jako zjednoczony naród - powiedział Trump.
Autor: tmw,pk/ja / Źródło: Reuters