Śmierć na wycieczkowcu. Wcześniej mężczyzna wypił 33 drinki z "pakietu napojów deluxe"

MS Navigator of the Seas
Statek wycieczkowy u brzegu Santorini
Źródło: Reuters
35-letni mężczyzna zmarł podczas rejsu wycieczkowcem. Jego serce zatrzymało się trzy godziny po tym, jak obezwładniła go załoga statku. Wcześniej wypił 33 drinki. Narzeczona mężczyzny złożyła pozew przeciwko organizatorowi rejsu.
Kluczowe fakty:
  • Mężczyzna skorzystał z wykupionego pakietu oferującego nielimitowane drinki, a po opuszczeniu baru nie umiał dotrzeć do swojej kabiny.
  • W pozwie przeciwko operatorowi rejsu narzeczona zmarłego twierdzi, że do jego śmierci przyczyniła się załoga, poprzez użycie siły, ale również sama firma - poprzez zaniedbanie - mężczyźnie podawano bowiem alkohol, choć był już w stanie upojenia.
  • To drugi pozew w ostatnich tygodniach związany ze śmiercią na wycieczkowcu należącym do Royal Caribbean.

Niemal dokładnie przed rokiem, 13 grudnia, 35-letni Michael Virgil wraz z narzeczoną i ich 7-letnim synem wyruszyli w trzydniowy rejs z Los Angeles do Ensenady w Meksyku. Jak wynika z pozwu wniesionego przez kobietę, rodzina weszła na pokład o godzinie 10.30. Ponieważ kabina nie była jeszcze gotowa, zostali poproszeni o przejście do baru. Kobieta wraz z synem po jakimś czasie opuścili to miejsce, w barze został jednak mężczyzna.

"Pakiet napojów deluxe" i 33 drinki

Oczekującemu w barze 35-latkowi miano zaserwować 33 drinki, ponieważ wykupił "pakiet napojów deluxe", który zezwalał gościom na zamawianie ich bez limitu. Później próbował dotrzeć do swojej kabiny, ale zgubił się. Jak pisze "The New York Times", nagrania z kamer pokazały, że mężczyzna błądził po statku, kopał w drzwi, wykrzykując wulgaryzmy w stronę innych pasażerów i członków załogi.

Z ujawnionego przez dziennik raportu lekarza medycyny sądowej wynika, że koło godziny 18 mężczyzna miał się rzucić na członków załogi, a ci unieruchomili go, przy czym co najmniej pięciu "prawdopodobnie wykorzystało cały ciężar ciała", również stając mu na plecach. Trwało to trzy minuty. 35-latkowi podczas szarpaniny wstrzyknięto ​​haloperidol, silny lek uspokajający, użyto również gazu pieprzowego. Mężczyzna przestał się ruszać, z nagrań wynika jednak, że członkowie załogi ustalili, iż "ma puls". Ułożyli go na boku i założyli kajdanki. Po jakimś czasie przeniesiono go do punktu opieki medycznej, gdzie po kilku godzinach stwierdzono jego zgon.

Lekarz medycyny sądowej z Los Angeles stwierdził, że przyczyną śmierci była asfiksja mechaniczna (fizyczne zablokowanie dopływu powietrza np. poprzez uciskanie klatki piersiowej) w połączeniu z otyłością i zatruciem etanolem, co w efekcie doprowadziło do niewydolności oddechowej i zatrzymania akcji serca.

Connie Aguilar o śmierci narzeczonego dowiedziała się w ich kabinie, do której zadzwoniła obsługa. Choć prosiła o powrót do Los Angeles, odmówiono jej tego, argumentując, że statek musi dopłynąć do portu w Ensenadzie. Musiała więc pozostać wraz z synem na statku do końca rejsu, czyli kolejne dwa dni. Ciało 35-latka było w tym czasie przechowywane w kostnicy na wycieczkowcu.

Śmierć na wycieczkowcu i pozew

W piątek, w sądzie w Miami, kobieta wniosła pozew o odszkodowanie za spowodowanie śmierci 35-latka przeciwko organizatorowi rejsów, firmie Royal Caribbean - podaje "NYT". To właśnie w Miami gigant branży turystycznej ma swoją siedzibę. Aguilar domaga się procesu z udziałem ławy przysięgłych. 

Jak podaje CBS News, w pozwie odnotowano, że pracownicy firmy Royal Caribbean mieli prawo odmówić podania alkoholu osobie pozostającej pod jego wpływem, ale nie zrobili tego, co określono jako zaniedbanie. Z dokumentów wynika, że armator reklamuje pasażerom swoje pakiety napojów "do woli", a bary są rozmieszczone "w każdym zakamarku statku". Cytowany przez portal prawnik kobiety stwierdził, że firma "przekłada zysk nad bezpieczeństwo". Tymczasem Royal Caribbean poinformowała w oświadczeniu rozesłanym do mediów, że jest "zasmucona śmiercią jednego z gości", ale nie komentuje sprawy w związku z toczącym się postępowaniem sądowym. Swoje dochodzenie w sprawie prowadzi FBI.

Jak podaje stacja CBS News, to drugi już pozew złożony w ostatnich tygodniach związany z nielimitowanym dostępem do alkoholu i śmiercią podczas rejsu statkiem Royal Caribbean. W październiku firma została pozwana w związku ze śmiercią 66-latki, która w 2024 roku wypadła za burtę wycieczkowca. Rodzina twierdzi, że kobiecie serwowano alkohol mimo widocznych oznak upojenia. - Była kompletnie pijana w sposób, jakiego wcześniej nie widziałam. Smutno mi, że to moje ostatnie wspomnienie o niej - komentowała jej córka w rozmowie ze stacją.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: