Po Cyprze, który czeka na pomoc od międzynarodowych kredytodawców, półroczną prezydencję w Radzie UE obejmuje 1 stycznia Irlandia, którą w 2010 r. przed bankructwem uratowała pożyczka 85 mld euro. Główny priorytet Dublina to wzrost gospodarki i zatrudnienia.
W 40 lat po wejściu do Unii Europejskiej Irlandia obejmuje prezydencję w Radzie UE po raz siódmy. Ale jej sytuacja jest obecnie zupełnie inna. "Celtycki Tygrys", jak określano Irlandię w podziwie dla jej sukcesów gospodarczych, jest jednym z trzech krajów UE (obok Grecji i Portugalii), który musiał w 2010 r. poprosić euroland i Międzynarodowy Funduszu Walutowy o pomoc po tym, jak jej sektor bankowy pogrążył kraj w kryzysie zadłużenia.
Dublin ma jednak ambicje, by już w 2013 r. jako pierwszy kraj z tej niesławnej trójki zakończyć plan międzynarodowej pomocy. Przyszłoroczny budżet będzie kolejnym budżetem oszczędności i rygoru. Irlandia nie może więc sobie pozwolić na nadmierne wydatki związane z prezydencją. - Chcemy być prezydencją treści, a nie pokazów i ceremonii - mówił w grudniu dziennikarzom w Brukseli wicepremier i minister spraw zagranicznych Eamon Gilmore. Na pokrycie kosztów przewodnictwa w Radzie UE rząd zawarł umowy sponsorskie z siedmioma firmami, m.in. z producentem samochodów Audi o wartości 1,4 mln euro - donosiła kilka dni temu z Dublina agencja AFP.
Prezydencja znacznie ograniczona Ograniczenie kosztów jest możliwe, zważywszy, że rola rotacyjnych prezencji w Radzie Ministrów UE od czasu wejścia w życie Traktatu z Lizbony zmalała. Wciąż jest ważna (to prezydencja rotacyjna negocjuje unijne akty prawne w gronie 27 państw, a następnie z Parlamentem Europejskim), ale nie jest już tak widoczna jak kiedyś. To nie premier kraju prezydencji, ale nowy stały przewodniczący Rady Europejskiej (obecnie Herman Van Rompuy) przygotowuje decyzje przywódców państw UE, prowadzi szczyty "27", a także szczyty UE z państwami trzecimi. A za koordynację polityki zagranicznej odpowiada nie szef dyplomacji kraju prezydencji - jak kiedyś - ale szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton.
"Nasz program to program UE" W programie prezydencji nie ma dodatkowych, wybiegających poza unijną agendę priorytetów. - Nasz program to program UE - mówił niedawno ambasador Irlandii przy UE Rory Montgomery. Prezydencja ma jednak nadzieję na postęp w kilku sprawach szczególnie ważnych dla Irlandii jak tzw. unia bankowa, handel zagraniczny, pomoc rozwojowa i ochrona danych. Ta ostatnia kwestia - modernizacja zasad ochrony danych, które mają być obowiązkowe także dla nieeuropejskich firm działające w UE (jak Google czy Facebook) - jest dla Irlandii szczególnie ważna, zważywszy, że to w tym kraju swe siedziby ma wiele międzynarodowych firm. Jak mówił w Brukseli wicepremier Gilmore, podstawowym celem przyświecającym irlandzkiej prezydencji będzie promocja wzrostu i zatrudnienia w walczącej z recesją i bezrobociem Unii. W samej Irlandii bezrobocie osiągnęło w listopadzie 14,6 proc., a PKB dopiero w tym roku nieśmiało się odbiło, osiągając 0,2 proc. w trzecim kwartale 2012 r.
Modernizować, liberalizować Dublin chce promować wzrost poprzez zwiększenie konkrecyjności gospodarki, a także liberalizację handlu w partnerami UE, w tym Japonią i USA. Gilmore mówił, że ambicja Irlandii jest, by już w tym półroczu rozpoczęły się negocjacje nowej umowy o wolnym handlu UE z USA.
Kolejny priorytet to postęp w tworzeniu tzw. unii bankowej. Po porozumieniu politycznym ministrów finansów w grudniu ws. wspólnego nadzoru nad bankami w strefie euro, Dublin poprowadzi negocjacje w tej sprawie z PE, licząc na szybkie wejście w życie nadzoru, co umożliwi bezpośrednie rekapitalizowanie banków w eurolandzie. Następnym etapem unii bankowej ma być wspólny system upadłości banków. "Priorytetem irlandzkiej prezydencji jest, by to było możliwe jak najszybciej" - powiedział Gilmore.
Chcą Turcji Irlandia zapowiada też prace nad nowym budżetem UE na lata 2014-20. Po niepowodzeniu szczytu UE w listopadzie, przywódcy spróbują porozumieć na szczycie w lutym. Tu główne skrzypce gra będzie Van Rompuy. Rola prezydencji rotacyjnej Rady UE zacznie się, gdy przywódcy ustalą już wielkość budżetu. Wówczas to prezydencja musi wypracować w Radzie UE i w negocjacjach z PE aż 67 aktów prawnych regulujących wydawanie środków budżetowych. Wiele z nich jest już w bardzo zaawansowanych stanie negocjacji, ale "nie możemy ich zakończyć, dopóki nie mamy ostatecznych liczb" - mówił ambasador Montgomery. Irlandia obiecuje też promować proces rozszerzenia UE o kraje Bałkanów Zachodnich; chce też postępu w rozmowach z Turcją. - Jesteśmy krajem ekstremalnie entuzjastycznym, jeżeli chodzi o rozszerzenie - zapewniała minister ds. europejskich Lucinda Creighton.
Autor: mtom / Źródło: PAP