Umierał w metrze. Ludzie przechodzili obok


Petru Birladenu to kolejna przypadkowa ofiara neapolitańskiej Camorry. Włochów zszokował jednak nieludzki sposób, w jaki umierał ten 33-letni Cygan. W zatłoczonym wejściu do metra nikt mu nie pomógł.

Nagranie z ostatnich chwil życia opublikował portal France24. Widać na nim, jak słaniający się na nogach i trzymający się za brzuch Birladenu wchodzi do stacji metra i zatrzymuje się przy bramkach wejściowych na perony.

Dalej już nie pójdzie. Jest zbyt ciężko ranny. Birladenu chwieje się jeszcze chwilę i upada, niedługo później umiera. Nikt nie stara się mu pomóc, z wyjątkiem jednej przerażonej młodej kobiety, jego żony. Ludzie spieszą się, by jak najdalej uciec od miejsca tragedii. Jedni wbiegają w pośpiechu na perony - nie zapominając o skasowaniu biletów - inni w jeszcze większym pośpiechu wybiegają ze stacji.

Obrazy - piszą internauci francuskiego portalu - wstrząsnęły Włochami. Wielu z nich nie mogło się nadziwić, że w obliczu tragedii świadkowie pozostali obojętni. Inni jednak bronili przypadkowych widzów strzelaniny - skąd mogli wiedzieć, że to nie jeden z mafiozów?

O co chodziło bandytom?

Dokładnie nie wiadomo, co się wydarzyło 27 maja w Neapolu. Wiadomo jedynie, że sprawcami strzelaniny było kilku motocyklistów z klanu Sarno di Ponticelli, którzy na pełnym gazie przejechali obok stacji metra.

Nie wiadomo czy chcieli zabić konkretną osobę, czy też tylko zaznaczyć swoje terytorium. Niemal pewne jest, że 33-letni cygański muzyk nie był ich celem.

przeczytaj więcej w portalu France24.com

Źródło: france24.com