Według władz w Kijowie do Donbasu masowo napływają regularni rosyjscy żołnierze. Jak twierdzi rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Łysenko, wielu widziano w rejonie Ługańska. Ukraiński rząd wystąpił do parlamentu o zgodę na rozbudowanie sił zbrojnych. Mają nominalnie liczyć 250 tys. ludzi.
Łysenko oznajmił, że Rosjanie znacząco zwiększają liczebność swoich regularnych jednostek stacjonujących w Donbasie. Dodatkowe siły mają się koncentrować w regionie Ługańska. - Nie noszą widocznych oznak wojskowych - twierdzi rzecznik RBNiO.
- Trwa nieustanny zmasowany ostrzał naszych pozycji. Separatyści chcą zwiększyć kontrolowany przez siebie teren - dodał.
Pogorszenie sytuacji
Ukraińskie władze przyznają, że w ostatnich dniach sytuacja na froncie stała się "skomplikowana", co należy odczytywać jako "trudna". Separatyści w wielu miejscach prowadzą operacje zaczepne i najwyraźniej odnieśli spore sukcesy w okolicy lotniska w Doniecku, choć sytuacja nie jest jasna i nie można jednoznacznie stwierdzić, kto je kontroluje.
Na tym tle pojawiły się doniesienia, jakoby do walki weszli też Rosjanie. Łysenko wcześniej informował, że siły regularnych rosyjskich wojsk lądowych zaatakowały z zaskoczenia ukraińskie oddziały w okolicy Ługańska. Zapewnił przy tym, że Rosjanie zostali zatrzymani, choć wydaje się to być pobożnym życzeniem. Kiedy poprzednio, na przełomie sierpnia i września, ukraińskie wojsko stanęło do walki z rosyjskim, to było szybko rozbijane. Zwłaszcza podczas ataków z zaskoczenia.
W poniedziałek ukraińska RBNiO oświadczyła, że dwie duże batalionowe grupy bojowe (doraźny zlepek żołnierzy i sprzętu z różnych oddziałów tworzony na potrzeby wykonania zadania), liczące ogółem około 700 ludzi, weszły tego dnia na teren Ukrainy, przekroczywszy granicę w obwodzie ługańskim. Łysenko uściślił wówczas, że rosyjskie pododdziały wkroczyły na Ukrainę na odcinku granicy kontrolowanym przez separatystów. Dodał, że nie jest znany dalszy kierunek marszu rosyjskich żołnierzy.
Więcej wojska, więcej problemów?
Na tle coraz trudniejszej sytuacji na wschodzie kraju rząd w Kijowie wystąpił do parlamentu o zgodę na zwiększenie liczebności sił zbrojnych kraju do 250 tys. osób. Obecnie wojsko ukraińskie to około 180 tys. żołnierzy.
- Rząd Ukrainy wnosi do parlamentu ustawę o zwiększeniu ogólnej liczebności sił zbrojnych Ukrainy. Proponujemy, by wynosiła ona 250 tys. osób, czyli o 66 tys. więcej, niż obecnie - powiedział Arsenij Jaceniuk na posiedzeniu Rady Ministrów.
Jest to decyzja co najmniej kontrowersyjna. Problemem ukraińskiego wojska nie wydaje się być nominalna wielkość, która i tak jest czysto teoretyczna, ale bardzo niska gotowość bojowa. Z tych teoretycznie 180 tys. żołnierzy na froncie w Donbasie udaje się utrzymać najwyżej kilkanaście tysięcy. Na dodatek brakuje wyszkolenia, uzbrojenia i przede wszystkim odpowiedniej kadry dowódczej.
Problemem nie jest rozmiar, ale jakość ukraińskich sił zbrojnych. Ich rozbudowa liczebna doprowadzi tylko do "rozwodnienia" ograniczonych funduszy na wojsko i w dłuższej perspektywie tylko zaszkodzi. W krótszej perspektywie być może władze liczą na możliwość powoływania pod broń większej liczy rezerwistów i poborowych w ramach kolejnych "fal mobilizacyjnych".
Autor: mk/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru