Po wirtualnym szczycie prezydentów USA i Rosji, Joe Bidena i Władimira Putina, w Kijowie nie oczekiwano przełomów. Zdaniem szefa kijowskiego Centrum Badań Politycznych Wołodymyra Fesenki, w spotkaniu mogło chodzić o "utrzymanie status quo wokół Ukrainy", kruchej równowagi, kiedy żadna ze stron nie podejmuje działań mogących ją zaburzyć".
"Zgodnie z oczekiwaniami niczego sensacyjnego dla Ukrainy się nie wydarzyło, przynajmniej na razie, sądząc po pierwszych oficjalnych oświadczeniach" - napisał szef kijowskiego Centrum Badań Politycznych Wołodymyr Fesenko na Facebooku po wtorkowej rozmowie Bidena z Putinem. W opinii ukraińskiego eksperta - podobnie, jak w przypadku czerwcowego szczytu w Genewie - ważny jest jednak sam fakt tego, że do rozmowy doszło. Świadczy to o tym, że strony chcą się dogadywać" - podkreślił.
Utrzymanie "kruchej równowagi"
USA i Rosji bardzo ciężko jest uzgodnić coś konkretnego w sprawie Ukrainy, o ile w ogóle jest to obecnie możliwe - dodał politolog. Fesenko nie wyklucza, że może chodzić o utrzymanie status quo wokół Ukrainy, "kruchej równowagi, kiedy obie strony nie podejmują żadnych działań, mogących naruszyć tę równowagę".
"Jeśli doprowadzi to do choć częściowego obniżenia napięcia na ukraińsko-rosyjskiej granicy, to można będzie mówić nawet o pozytywnych skutkach" rozmowy - dodał.
Jednak według eksperta Rosja będzie utrzymywać "znaczny kontyngent" swoich sił przy granicy ukraińskiej w najbliższych miesiącach "na wszelki wypadek". "A nuż nagle wybuchnie kryzys energetyczny albo zrobi się bardzo niespokojnie pod względem politycznym i wtedy będzie powód i możliwość do (przeprowadzenia) lokalnych wojskowych operacji 'mających obronić rosyjskojęzyczną ludność'" - napisał Fesenko. "Dlatego ani Ukraińcy ani zachodni partnerzy nie powinni się rozluźniać" - podsumował.
Źródło: PAP