Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla "Washington Post" pytany był o konflikt graniczny z Rosją. - Może Władimir Putin uważa, że większość Ukraińców popiera go i jego politykę. Jestem zdania, że to wielki błąd tak myśleć - powiedział. Sugerował, że celem Rosjan może być Charków. Ocenił, że zajęcie drugiego największego miasta kraju byłoby "początkiem wojny na dużą skalę".
Rosja otwarcie grozi Ukrainie agresją. Przy granicy zgromadziła już ponad 120 tysięcy żołnierzy. Zachód zapowiada, że w przypadku rosyjskiej inwazji na Ukrainę odpowie ciężkimi sankcjami.
W piątek w Genewie w sprawie sytuacji na granicy Rosji z Ukrainą spotkali się sekretarz stanu USA Antony Blinken i minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. Blinken po spotkaniu zadeklarował, że Stany Zjednoczone są gotowe, by "pisemnie odpowiedzieć na zgłaszane w ostatnich tygodniach obawy Rosji dotyczące spraw bezpieczeństwa". Zaznaczył jednak, że "Rosja musi także odnieść się do naszych obaw". Po tej pisemnej wymianie ma dojść do kolejnego spotkania na szczeblu ministerialnym.
Charków na celowniku?
O eskalacji konfliktu rozmawiał z "Washington Post" prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
- Realistycznie rzecz biorąc, jeśli Rosja zdecyduje się zwiększyć eskalację, oczywiście zrobi to na tych terytoriach, gdzie historycznie są tam ludzie, którzy mają związki rodzinne z Rosją. Charków, który jest pod kontrolą władz Ukrainy, może być okupowany - powiedział, pytany o scenariusze ewentualnej rosyjskiej inwazji.
Przypuszczał, że Rosja zapewne uzasadni to obroną rosyjskojęzycznych mieszkańców, a po doświadczeniu z 2014 roku i zajęciu Krymu "wiemy, że to możliwe i może się stać". - Ale nie wiem, co zrobią, bo to są wielkie miasta. Charków ma ponad milion mieszkańców. To nie będzie po prostu okupacja, to będzie początek wojny na dużą skalę - ocenił prezydent.
Zełenski o relacjach z Putinem: byliśmy przyjaciółmi, jesteśmy na wojnie
Ukraiński przywódca ostrzegł prezydenta Rosji Władimira Putina, że jakiekolwiek wojenne zwycięstwo będzie krótkotrwałe i poradził mu, że będąc w zaawansowanym wieku (Putin ma 69 lat, Zełenski - 43 - red.), powinien myśleć o tym, co po sobie pozostawi. - W 2014 roku byliśmy przyjaciółmi - wspomniał. - Dzisiaj jesteśmy na wojnie - dodał.
- Myślę, że Putin ma wielką szansę, aby zgodzić się na pokojowe rozwiązanie, by usiąść przy stole i znaleźć kompromis - ocenił Zełenski, zastrzegając jednak, że "nikt nie zapomni o Krymie".
Raport tvn24.pl: Sytuacja na granicy Rosji z Ukrainą
Zełenski ostrzega przed "błędem całego świata"
Prezydent Ukrainy stwierdził, że próby Rosji obalenia jego rządu i zastąpienia kolaboracyjnymi władzami spełzną na niczym, bo nawet jeśli to się uda, będzie to najkrócej urzędujący rząd w historii. - Ludzie po prostu tego nie zaakceptują. Może Putin uważa, że większość Ukraińców popiera go i jego politykę. Jestem zdania, że to wielki błąd tak myśleć - oświadczył Zełenski.
Pytany o to, czy pomoc wojskowa Stanów Zjednoczonych jest wystarczająca, Zełenski zaprzeczył, choć przyznał, że wsparcie ze strony administracji prezydenta Joe Bidena jest "silniejsze niż wcześniej". Ostrzegł jednak, że jeśli Ukraina zostanie pozostawiona sama sobie, "będzie to błąd całego świata".
- Świat nie będzie taki sam, jeśli dojdzie do wojny, Europa na pewno nie będzie taka sama - ocenił Zełenski.
Dziennikarka Lally Weymouth z "Washington Post", która przeprowadziła wywiad, zwróciła uwagę, że do rozmowy doszło w środę, jeszcze przed konferencją prasową prezydenta Bidena, podczas której zasugerował on, że "mniejsze wtargnięcie" Rosji na Ukrainę może spotkać się ze słabszą odpowiedzią Zachodu.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock