Kardynał Konrad Krajewski znów z pomocą dla Ukraińców. "Próbujemy razem z nimi iść naprzód"

Źródło:
Radio Watykańskie, Vatican News, PAP
Kardynał Konrad Krajewski pomaga w Ukrainie (materiał archiwalny)
Kardynał Konrad Krajewski pomaga w Ukrainie (materiał archiwalny)Radio Watykańskie
wideo 2/35
Kardynał Konrad Krajewski pomaga w UkrainieRadio Watykańskie

Papieski jałmużnik kardynał Konrad Krajewski kolejny dzień rozwoził pomoc dla ludności Chersonia i okolic na południu Ukrainy. Wysłannik Franciszka odwiedza miejscowości, które zostały zalane w wyniku wysadzenia tamy w Nowej Kachowce. - Tam nikt nie zna dnia ani godziny, co się może wydarzyć, ponieważ Rosjanie strzelają z drugiej strony Dniepru – powiedział hierarcha w Radiu Watykańskim.

Polski kardynał, który pojechał na Ukrainę już po raz szósty od początku rosyjskiej inwazji na ten kraj, rozmawiał w czwartek z Radiem Watykańskim. Podkreślił, że w Ukrainie ciągle istnieje zagrożenie. - My się do tego nie przyzwyczailiśmy przez tych kilka dni, ale oni z tym żyją, są całkiem spokojni, można powiedzieć prawie nie reagują na syreny, tylko żyją. A my próbujemy razem z nimi iść naprzód - mówił.

Zobacz także: Atak Rosji na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl

To już jego szósta wizyta w Ukrainie od wybuchu pełnoskalowej agresji RosjiRadio Watykańskie

Odwiedził zalane miejscowości. "Nie było łatwo tam wjechać, co parę kilometrów było wojsko"

Kardynał Krajewski relacjonował kolejny dzień swojej misji, w którym odwiedził miejscowości dotknięte powodzią po wysadzeniu zapory na Dnieprze w Nowej Kachowce. - Tam nikt nie zna dnia ani godziny, co się może wydarzyć, ponieważ Rosjanie strzelają z drugiej strony Dniepru - mówił.

Kardynał Krajewskiodwiedził zniszczone miejscowościRadio Watykańskie

- Pojechaliśmy bardzo daleko w stronę tamy, gdzie całe miejscowości były zalane. Droga była karkołomna, zrobiliśmy 60 kilometrów, ale jadąc polami, ponieważ drogi też tam są zrujnowane - przekazał. Poinformował, że dowieziono "podstawowe produkty", ale także łóżka, bo "ludzie nie mają po prostu na czym spać".

- Nie było łatwo tam wjechać, bo co parę kilometrów było wojsko, które sprawdzało wszystkie dokumenty, bo boją się nadal różnych działających tam grup rosyjskich - wskazywał. - Nie mamy samochodów terenowych, więc bardzo musieliśmy uważać, żebyśmy sami gdzieś nie utknęli, bo nadal wody jest bardzo dużo - mówił duchowny. Zaznaczył, że wraz z kierowcami dwóch pozostałych pojazdów z pomocą jechał przez tereny, gdzie samochód do połowy zanurzony był w wodzie. - Spotkaliśmy grupę mieszkańców, którzy na nasz widok można powiedzieć, że oszaleli z radości, że ktoś o nich pamięta, że ktoś z nimi jest. Jak zwykle rozdałem wszystkim różańce Ojca Świętego. Natychmiast je ucałowali i założyli na szyję, by ich chroniły. Tam spędziliśmy trochę czasu i późnym wieczorem, już pod osłoną nocy, wróciliśmy do Chersonia, gdzie w nocy znowu było cały czas bombardowanie - dodał prefekt Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia.

Rozdawał najpotrzebniejsze rzeczy potrzebującymRadio Watykańskie

"Jest dużo znaków dobroci przy tym wszystkim, co tutaj spotykamy"

Specjalny wysłannik Franciszka mówił, że razem z biskupem Janem Sobiło z Zaporoża odwiedził "wszystkie wspólnoty, które tutaj pozostały, począwszy od grekokatolików, przez Kościół prawosławny podlegający Moskwie, miejscową parafię". - Spotkaliśmy się z ludźmi, byliśmy w szpitalu, a właściwie w tym, co pozostało po szpitalu, bo też został zbombardowany. Jest tam tylko kilka rodzących kobiet - mówił.

- Byliśmy w tych wszystkich dzielnicach, które były zalane. To jest tragiczna sytuacja, także sanitarna, bowiem woda ustąpiła, a temperatury są tak wysokie, że wszystko niszczą. Są dzielnice, gdzie nie ma nikogo, te przy Dnieprze, bowiem z drugiej strony strzelają cały czas Rosjanie. Bardzo trudno się tam przemieszczać, bo każdy ruch może spowodować kolejny ostrzał - relacjonował.

Papieski jałmużnik z pomocą w UkrainieRadio Watykańskie

Jak przyznał papieski jałmużnik, "jest to bardzo smutne miasto, bo tylko parę osób w nim zostało, ale z drugiej strony jest też nieprawdopodobne dobro". - Dominikanie z Fastowa otworzyli tutaj stołówkę-jadalnię, gdzie ponad tysiąc osób, które zostały, mogą przyjść na wspólne posiłki. Ta jadłodajnia powstała także dzięki pomocy Ojca Świętego, ponieważ poprzednim razem jak byłem, przekazał pieniądze na utrzymanie i powstanie tej jadalni. Jest więc też dużo znaków dobroci przy tym wszystkim, co tutaj spotykamy".

Autorka/Autor:mjz, akr / prpb

Źródło: Radio Watykańskie, Vatican News, PAP

Źródło zdjęcia głównego: Radio Watykańskie

Tagi:
Raporty: