W Drużkiwce w obwodzie donieckim na obszar cywilny spadła rakieta, prawdopodobnie duży pocisk manewrujący. Wokół nie było celów wojskowych, jedynie domy i wiadukt. Na miejscu był dziennikarz i dokumentalista Mateusz Lachowski. - Rosjanie mogą mówić, że ostrzeliwują obiekty związane z wojskiem, ale tutaj widać, że to była dzielnica mieszkalna - relacjonował.
Dziennikarz i dokumentalista Mateusz Lachowski, który dla TVN24 relacjonuje wydarzenia z Ukrainy, jest w obwodzie donieckim. Dwa dni temu relacjonował wydarzenia z Drużkiwki, niedaleko Kramatorska. - Ubiegłej nocy Rosjanie ostrzelali to miejsce, domy mieszkalne. Rosjanie mogą mówić, że ostrzeliwują obiekty związane z wojskiem, ale tutaj widać, że to była dzielnica mieszkalna. Tu spadła bomba, z tyłu, za mną - mówił wtedy, pokazując zniszczone w okolicy domy.
Relacja tvn24.pl: Rosja atakuje Ukrainę
Rakieta uderzyła w obszar cywilny. "Tutaj nie ma celów strategicznych"
Teraz Lachowski wrócił do tego miasta. - Trwa tu wielkie sprzątanie. Od rana próbowałem ustalić, co się tutaj stało. Duże wrażenie zrobił na mnie ten lej. On jest bardzo, bardzo duży, nawet jak na możliwości bomby samolotowej - powiedział, pokazując lej, który widział dwa dni wcześniej.
Lachowski przekazał, że prawdopodobnie nie była to - jak opowiadali mieszkańcy - bomba samolotowa, a pocisk manewrujący. - To mogła być jakaś rakieta - sugerował. - Bo to wyrządziło olbrzymie szkody na całej tej ulicy. W pobliskim hotelu pozrywały się kawałki dachu, mimo że to jest kilometr stąd - argumentował.
- Tutaj niedaleko jest wiadukt nad dwupasmową trasą. Rosjanom mogło chodzić o to, żeby zniszczyć ten wiadukt. Na szczęście i niestety taką cenę ponieśli ci ludzie, którzy sprzątają swoje domy. Ten pocisk nie trafił w swój cel, ale trafił w domy mieszkalne. Ci ludzie muszą teraz remontować tę ulicę i stracili swój dobytek - opisał. Zaznaczył, że w podobnej sytuacji są mieszkańcy wielu ukraińskich miast i miasteczek.
Opisując teren, z którego relacjonował, zwracał uwagę, że to ulica cywilna. - Tutaj nie ma celów strategicznych, tutaj nie było wojska, nie mogło być. Ci ludzie na pewno się tego nie spodziewali. Większość ludzi, z którymi rozmawiałem, jest w szoku i nie wiedzą, co mają robić. Na tę chwilę chcą sprzątnąć to, co zostało zniszczone i zobaczyć, co przetrwało - przyznał.
Zauważył, że ludzie, którzy przeżyli ostrzał takiej skali mieli - mimo wszystko - szczęście. - Pamiętajmy o tym, że w Ukrainie codziennie giną ludzie, cywile. Giną w ostrzałach, w bombardowaniach, zarówno od rakiet, od bomb, od artylerii rosyjskiej. Rolnicy giną na polach, wjeżdżając na miny. Tak wygląda rzeczywistość w Donbasie - mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24