Rosjanie dokonali w piątek ataku na Charków w północno-wschodniej Ukrainie. Agresor uderzył między innymi w blok mieszkalny i pobliski plac zabaw. Według najnowszych informacji od władz lokalnych, zginęło siedem osób, a rannych jest blisko 100. Ukraina twierdzi, że do ostrzału wykorzystano bomby wyposażone w systemy, które pozwalają korygować lot i kierują je do celu.
W wyniku piątkowego ostrzału Charkowa wybuchł pożar w 12-piętrowym bloku mieszkalnym. Wiele górnych pięter stanęło w płomieniach. Zniszczonych zostało też kilka zaparkowanych przed budynkiem samochodów. Trafiony został również pobliski plac zabaw.
Są zabici i ranni - najnowsze dane
Do siedmiu wzrosła liczba zabitych, a 97 osób zostało rannych – podał w sobotę szef władz obwodu charkowskiego Ołeh Syniehubow, cytowany przez portal Ukrainska Prawda. Bilans zabitych może wzrosnąć, bo 20 rannych jest w ciężkim stanie - dodał.
Wcześniej informowano o pięciu ofiarach śmiertelnych i 47 rannych.
Jak przekazał prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, wśród zabitych jest 14-letnia dziewczynka.
Rosjanie uderzyli w pięć lokalizacji
Rosyjska armia uderzyła tego dnia w pięć lokalizacji w Charkowie. Władze Ukrainy przekazały, że w ostrzałach wykorzystano pięć pocisków wystrzelonych z samolotów w obwodzie biełgorodzkim w Rosji. Według nich był to "bomby szybujące", które są wyposażone w system nawigacyjny, który kieruje je do celu.
Pociski uderzyły też w budynek magazynu i uszkodziły trzy domy.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ocenił, że atak na Charków nie zostałby przeprowadzony, gdyby ukraińskie siły obronne były w stanie zniszczyć rosyjskie samoloty wojskowe w ich bazach. "Potrzebujemy zdecydowanych decyzji naszych partnerów, aby powstrzymać ten terror. Jest to absolutnie słuszna potrzeba. I nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby ograniczać obronę Ukrainy. Potrzebujemy zdolności dalekiego zasięgu" - napisał na Telegramie, publikując też nagranie przedstawiające skalę zniszczeń po uderzeniu w blok.
Źródło: PAP, Reuters