"Nigdy tego nie przebaczę". Cała rodzina spłonęła we własnym domu

Źródło:
PAP

Setki osób pożegnały pięcioosobową rodzinę, która zginęła spalona we własnym domu po ataku rosyjskich dronów na Charków na północnym wschodzie Ukrainy. Zabici to rodzice i synowie: najstarszy miał siedem, średni cztery lata, a ich najmłodszy brat tylko dziesięć miesięcy.

- Niech wszyscy ci, którzy popierają tę wojnę i Putina, spłoną tak, jak spłonęły moje dzieci i wnuki – łkała, słaniając się nad trumnami matka i babcia ofiar. - Niech zobaczy to cała Rosja. Nigdy tego nie przebaczę, mimo że urodziłam się w Rosji - powtarzała na pogrzebie w poniedziałek w południe.

Ofiary to 35-letnia Olha i jej 39-letni mąż, Hryhorij Putiatin. Wspólnie wychowywali Ołeksija, Mychajłę i dziesięciomiesięcznego Pawła. W chwili ataku w piątek późnym wieczorem wszyscy spali w swoim domu we wschodniej części Charkowa.

Rosyjski atak z użyciem dronów

- Drony uderzyły w bazę paliwową tam, za górką. Trafiły w zbiorniki z olejem napędowym, który zapalił się i zaczął spływać w dół, w kierunku naszych domów. Były to dosłownie rzeki ognia. Ich dom zajął się jako jeden z pierwszych - relacjonuje jeden z sąsiadów rodziny. - Tam nie było nawet co zbierać, identyfikowali ich po DNA - dodaje.

Przy ulicy Kotelnej, gdzie doszło do tragedii, całkowicie zniszczonych zostało 15 budynków. Kilkadziesiąt zostało uszkodzonych. Po domu rodziny Putiatinów pozostały osmalone ściany, dwa nadtopione wraki samochodów w ruinach garażu, powyginane od wysokiej temperatury rowerki i wózek dziecięcy. Przy resztkach ogrodzenia ludzie kładą zabawki i kwiaty, zapalają znicze.

Setki osób pożegnały pięcioosobową rodzinę

- Ja się w tym domu urodziłam, Hriszka, to mój bratanek - mówi o ojcu rodziny starsza kobieta, która przyniosła wielkiego, pluszowego misia i dwa wieńce. - To była zwykła, dobra, kochająca się rodzina. Ola pracowała w prokuraturze, ale od dłuższego czasu była na macierzyńskim, wychowywała synów. Hriszka bardzo jej pomagał - opowiada.

W pogrzebie wzięło udział kilkaset osób. - Olę i chłopców znaleźli tutaj, za tą ścianą, w łazience. Widocznie próbowała ich tam ratować. Ludzie z dalszych domów uciekali przez ogrodzenia do sąsiadów. Moim nie udało się nawet wyjść na dwór, tak szybko wszystko zajęło się ogniem - relacjonuje. - W sąsiednim domu zginęło starsze małżeństwo. Byli chorzy i niedołężni, samodzielnie nie mogli uciec - tłumaczy.

Rodzina Putiatinów została pochowana na nowym cmentarzu nr. 18. Nad nekropoplią łopocą tysiące flag nad świeżymi grobami ukraińskich żołnierzy, zabijanych przez Rosję od 719 dni wojny obronnej Ukrainy.

Autorka/Autor:asty/kg

Źródło: PAP