BBC: Wielki układ z dżihadystami. Kilkuset puszczono, część mogła uciec do Europy

[object Object]
SDF miało wypuścić dżihadystów z Rakki (nagranie pokazujące kurczenie się tzw. Państwa Islamskiego)Wikipedia CC BY SA 4.0
wideo 2/35

Walki o samozwańczą stolicę tak zwanego Państwa Islamskiego - Rakkę - toczyły się cztery miesiące, z czego większość czasu dżihadyści byli w okrążeniu. W połowie października dotychczas zażarte walki ucichły. Szturmujący miasto Arabowie i Kurdowie szybko zajęli ostatnie punkty oporu, gdzie dżihadyści mieli się bronić do ostatka. Jak twierdzi teraz BBC, prawdą były informacje o układzie z fanatykami. 250 terrorystów i 3,5 tysiąca towarzyszących im osób puszczono wolno.

Podczas walk o Rakkę informacje o układzie pomiędzy fanatykami z tak zwanego Państwa Islamskiego a Syryjskimi Siłami Demokratycznymi (SDF - organizacja utworzona pod auspicjami USA, złożona z Arabów i Kurdów), pojawiały się regularnie. Za każdym razem były zdecydowanie dementowane przez Kurdów, którzy od początku walki z dżihadystami nazywają ich śmiertelnymi wrogami.

Nie 200 osób, ale kilka tysięcy

Dziennikarz śledczy BBC dotarł jednak do osób, które brały udział w wywiezieniu z Rakki fanatyków i ich bliskich oraz tych, które widziały jadący konwój. Rozmawiał między innymi z kierowcami ciężarówek, którzy zostali wynajęci przez SDF do całej akcji.

- Mieli nas tam eskortować, ale wjechaliśmy na teren dżihadystów sami. Kiedy tylko się zatrzymaliśmy, zobaczyliśmy dżihadystów z bronią i w pasach z ładunkami wybuchowymi. Zaminowali nasze ciężarówki. Gdyby coś poszło nie tak, mieli wysadzić cały konwój. Nawet kobiety i dzieci miały na sobie te pasy - twierdzi jeden z kierowców.

Rozmówcy dziennikarza BBC twierdzą, że do swoich pojazdów zabrali około czterech tysięcy osób, choć mówiono im, że będzie ich tylko około 200. Większość miały stanowić kobiety i dzieci, rodziny bojowników tak zwanego Państwa Islamskiego. Wśród uciekinierów miało być wiele zradykalizowanych, agresywnych i uzbrojonych kobiet.

Trasa ucieczki dżihadystów z Rakki według BBCTVN24.pl | BBC

Problem wywieziony za granicę

Konwój liczący około 50 wynajętych ciężarówek, 13 autobusów i setkę pojazdów samych dżihadystów, opuścił Rakkę 12 października, pięć dni przed formalnym zakończeniem walk w mieście. Kierowcy twierdzą, że zapowiadano im, iż podróż zajmie maksymalnie sześć godzin. Mieli wywieźć uciekinierów do obozu kilkadziesiąt kilometrów od miasta.

Szybko zorientowali się, że po raz kolejny zostali oszukani. Ostatecznie podróż zajęła trzy dni i skończyła się na pustynnym pograniczu Syrii i Iraku, 200 kilometrów na wschód. Dżihadyści oraz ich rodziny zostały dostarczone na tereny jeszcze formalnie kontrolowane przez resztki tak zwanego Państwa Islamskiego.

Teoretycznie umowa zakładała, że wywiezieni zostaną sami bojownicy i ich rodziny. Bez uzbrojenia i majątku. Kierowcy twierdzą jednak, że była to fikcja. - Zabrali wszystko, co tylko mogli. Dziesięć ciężarówek było załadowanych samym uzbrojeniem - mówią reporterowi BBC.

Umowa miała przewidywać też, że wyjechać mogą jedynie Syryjczycy. Zagraniczni dzihadyści mieli do wyboru poddać się bezwarunkowo lub zginąć. Kierowcy twierdzą, że to też było fikcją, bo jechało wielu obcokrajowców. - Francuzi, Turcy, Azerowie, Pakistańczycy, Jemeńczycy, Saudowie, Chińczycy, Tunezyjczycy, Egipcjanie - wymieniali.

Kierunek Turcja albo ostatni bastion rebelii

Według śledztwa BBC po wysadzeniu na pustynnym pograniczu Iraku i Syrii bojówkarze robili dwie rzeczy: uciekali do Turcji lub do syryjskiej prowincji Idlib. Tą pierwszą drogę mieli obierać obcokrajowcy dysponujący zapasem gotówki. W rozmowie z BBC anonimowy przemytnik twierdzi, że w ostatnich miesiącach biznes kwitnie. Tak jak wcześniej długo szmuglował ludzi do Syrii, tak teraz szmugluje ich w drugą stronę.

O swojej próbie ucieczki do Syrii opowiada dziennikarzowi BBC pojmany przez Kurdów były szef służb tak zwanego Państwa Islamskiego, Abu Musab Uthaifa. Wraz z grupą wyższych rangą dżihadystów wynajęli przewodnika, który ich jednak zdradził w samym sercu terytorium kurdyjskiego. Próbowali dalej uciekać na własną rękę, ale zostali pojmani. Ilu innym się udało, nikt nie wie.

Dziennikarz BBC udał się jednak do Idlib, gdzie zaszyło się wielu biedniejszych dżihadystów. To obecnie ostatni większy obszar pozostający pod kontrolą syryjskich rebeliantów, będących obecnie mieszanką różnych bojówek, od takich, które kiedyś chciały walczyć o syryjską demokrację, po takie, które mają na sztandarach dżihad. Brytyjczyk rozmawiał tam z Francuzem, który uciekł z Rakki jeszcze przed zamknięciem się pierścienia oblężenia.

Mężczyzna twierdzi, że był członkiem oddziału złożonego jedynie ze zradykalizowanych Francuzów. Część jego kolegów dostała rozkaz powrotu do kraju, w którym się urodzili i organizowania tam zamachów. Nie wie, co działo się z nimi później.

Misja o ograniczonym powodzeniu

Taki scenariusz, czyli powrotu do Europy z Syrii zaprawionych w bojach fanatyków, jest czymś, co spędza sen z powiek zachodnim rządom. Dał temu wyraz dobitnie szef Pentagonu, Jim Mattis. Stwierdził, że celem wojska USA jest "totalna anihilacja" dżihadystów. Tak, aby żaden zagraniczny bojówkarz nie wrócił żywy do miejsca urodzenia. Doniesienia BBC rzucają jednak cień na takie zapewnienia.

Po przedstawieniu przez Brytyjczyków dowodów, przedstawiciel wojska USA przyznał, że do układu z dżihadystami doszło. - Nie chcieliśmy, aby ktokolwiek stamtąd wyjechał. Jednak tu decydujące słowo mieli miejscowi, dowodzący akcją na miejscu. To Syryjczycy walczą i umierają, więc to oni podejmują ostateczne decyzje - stwierdził płk Ryan Dillon, rzecznik prasowy operacji Inherent Resolve.

Przedstawiciel zachodniej koalicji wspierającej SDF z powietrza, przy pomocy sił specjalnych i uzbrojenia, miał obserwować przebieg negocjacji, ale nie miał na nie wpływu. Pułkownik twierdził przy tym w rozmowie z BBC, że z oblężenia puszczono tylko czterech zagranicznych dżihadystów i wszystkich pojmano. Przeczy to informacjom zgromadzonym przez BBC.

SDF i Kurdowie niezmiennie twierdzą, że żadnych układów z dżihadystami nie było.

Autor: mk/adso / Źródło: BBC, tvn24.pl

Raporty: