- Uważnie i z zaniepokojeniem obserwujemy sytuację - stwierdziła rzeczniczka Komisji Europejskiej ds. polityki zagranicznej Maja Kocijanczicz odnosząc się do sytuacji na wschodzie Ukrainy. Przedstawiciel NATO stwierdził natomiast, że nie widać "znaczących" zmian w pozycjach wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą. Amerykański ambasador przy OBWE stwierdził, że są ich "dziesiątki tysięcy".
- Wszelkie żądania polityczne muszą być wyrażane w sposób pokojowy i zgodnie z zasadami demokracji i rządów prawa - stwierdziła Kocijanczicz. Według przedstawicieli KE, dobrą okazją do wyrażenia tych dążeń będą majowe wybory prezydenckie. - UE popiera suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy i w tej kwestii jesteśmy po stronie rządu ukraińskiego - powiedziała rzeczniczka. Według niej Komisja Europejska nadal pracuje nad przygotowaniem dalej idących sankcji wobec Rosji na wypadek dalszej destabilizacji Ukrainy, co zlecili KE szefowie państw i rządów na marcowym szczycie w Brukseli.
Na granicy spokojnie?
NATO natomiast "nie dostrzega znaczących zmian" w pozycjach rosyjskich wojsk rozlokowanych w pobliżu granicy Rosji z Ukrainą. Jak powiedział agencji Reutera przedstawiciel Sojuszu, znajduje się tam około 40 tysięcy żołnierzy rosyjskich.
O rosyjskich wojskach mówił też w poniedziałek amerykański ambasador przy OBWE Daniel Baer. - Mamy mocne dowody świadczące o tym, że przy granicy są dziesiątki tysięcy żołnierzy i nie przebywają oni w miejscach ani w garnizonach, w których znajdują się w czasie pokoju - powiedział dziennikarzom Baer po nadzwyczajnym spotkaniu organizacji w Wiedniu, na którym w poniedziałek była omawiana ta kwestia.
Jak poinformowali dyplomaci, w tym amerykański ambasador, rosyjska delegacja nie zabrała głosu w czasie spotkania. - Federacja Rosyjska powinna podjąć kroki w celu deeskalacji kryzysu - oświadczył Baer. Dodał, że wśród "prostych praktycznych kroków na rzecz deeskalacji", znalazły się współpraca ze społecznością międzynarodową i wyrażenie zgody na inspekcje przemieszczania się wojsk.
Niespokojny Kijów
Wcześniej w poniedziałek premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk powiedział, że rosyjskie wojska nadal znajdują się 30 km od granicy. Oskarżył Rosję o podsycanie nastrojów separatystycznych we wschodnich obwodach kraju, co - jak ocenił - ma doprowadzić do destabilizacji sytuacji i dać pretekst do wtargnięcia "obcych wojsk" na Ukrainę. W niedzielę prorosyjscy separatyści zajęli siedziby władz obwodowych w Doniecku i Charkowie na wschodzie Ukrainy, jednak ta ostatnia została w poniedziałek odbita przez milicję. W Doniecku i Ługańsku opanowano także siedziby SBU. W poniedziałek separatyści okupujący gmach obwodowych władz w Doniecku ogłosili powstanie Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i przyłączenie jej do Federacji Rosyjskiej.
Autor: mk\mtom / Źródło: PAP