Bibihal Uzbeki ma 105 lat i marzy o lepszym życiu z dala od wojny. Pochodzi z afgańskiego miasta Kunduz, przez dwadzieścia dni podróżowała, by dostać się do Europy. Do chorwackiego punktu przyjmującego uchodźców trafiła na noszach.
105-letnia Afganka jest jedną z setek tysięcy osób, które w ostatnich miesiącach zdecydowały się zawalczyć o lepszą i bezpieczniejszą przyszłość w Europie. We wtorek wraz z dużą grupą uchodźców przekroczyła granicę serbsko-chorwacką.
Na plecach syna i wnuka
Owiniętą w koc kobietę przetransportowano na noszach do chorwackiego ośrodka przyjmującego uchodźców w Opatovacu. - Bolą mnie nogi, ale czuję się dobrze - mówiła Afganka.
Kobieta wyjaśniła dziennikarzom, jej kilkunastoosobowa rodzina wyruszyła w podróż dwadzieścia dni temu. Jak mówiła, zdarzało się, że na plecach musieli ją nieść 67-letni syn lub 19-letni wnuk.
- Mieliśmy wiele problemów po drodze. Bardzo cierpiałam. Upadłam i zraniłam się w głowę - opowiadała.
Jak pisze Reuters, kobieta nie chciała, by do słoweńskiej granicy zawiozła ją karetka. Bała się rozdzielenia z rodziną. Wraz z bliskimi trafiła więc do jadącego w stronę Słowenii pociągu. Jej wnuk Muhamet powiedział dziennikarzom, że celem wędrówki jest Szwecja.
Od 15 września, kiedy Węgry zamknęły granicę z Serbią, uchodźcy zaczęli masowo kierować się do Chorwacji. Codziennie przybywa do tego kraju kilka tysięcy osób. Celem większości z nich są Niemcy, Austria lub kraje skandynawskie. Chorwaci kierują uchodźców do Słowenii, co doprowadziło do napięć na linii Zagrzeb-Lublana.