CDU chce uniknąć wyborów po "skandalu" w Turyngii. Mogłyby oznaczać katastrofę

Przewodnicząca CDU Annegret Kramp-Karrenbauer ogłosiła w piątek, że chadecy spróbują znaleźć wyjście z impasu politycznego w Turyngii bez rozwiązywania regionalnego parlamentu. To kolejny zwrot akcji po tym, jak po 24 godzinach pozostawania na stanowisku premiera landu Thomas Kemmerich z FDP zapowiedział w czwartek ustąpienie i złożenie wniosku o rozwiązanie landtagu w Erfurcie.

Thomas Kemmerich został w środę nieoczekiwanie wybrany na premiera Turyngii. Liberałowie z FPD mają co prawda jedynie pięciu deputowanych w landtagu w Erfurcie, ale za ich kandydatem opowiedzieli się w finalnym głosowaniu także chadecy z CDU oraz deputowani prawicowo-populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD).

Po raz pierwszy premier niemieckiego kraju związkowego został wybrany dzięki głosom tego izolowanego i piętnowanego ugrupowania. Wywołało to gwałtowną krytykę i głosy domagające się - w obliczu "skandalu" - dymisji premiera landu oraz ponownych wyborów do landtagu. Przyłączyła się do nich kanclerz RFN Angela Merkel. Kemmerich ugiął się pod presją najważniejszych osób w państwie i mediów oraz szefa swojej partii Christiana Lindnera. W czwartek zapowiedział swoje ustąpienie oraz złożenie wniosku o rozwiązanie parlamentu kraju związkowego.

Wyborów jednak nie będzie?

W piątek po nocnym spotkaniu z Erfurcie z tamtejszymi deputowanymi przewodnicząca CDU Annegret Kramp-Karrenbauer, która dwa dni temu domagała się przedterminowych wyborów w Turyngii, ogłosiła, że chadecy spróbują jednak znaleźć wyjście z sytuacji bez rozwiązywania regionalnego parlamentu.

Według sondażu opublikowanego w piątek przez telewizję RTL ponowne wybory w Turyngii oznaczałyby katastrofę dla CDU. Ugrupowanie straciłoby około 10 punktów procentowych w porównaniu z głosowaniem w październiku i mogłoby liczyć na 12 proc. poparcia. W siłę rosną natomiast dwa skrajne obozy - Lewica i Alternatywa dla Niemiec. Na postkomunistów chce głosować 37 proc. mieszkańców Turyngii (wzrost o 6 punktów procentowych) a na prawicowo-populistyczną AfD - 24 proc. (o jeden punkt więcej niż jesienią).

Na "przystawki" dotychczasowej lewicowo-zielonej koalicji rządowej - socjaldemokratów i Zielonych - chciałoby oddać głos odpowiednio 9 i 7 procent ankietowanych. FDP nie przekroczyłaby progu wyborczego.

Źródło: Google Maps
Czytaj także: