36 bojowników popierających reżim prezydenta Baszara el-Asada zginęło w sobotę w tureckich nalotach w Afrinie, kurdyjskiej enklawie w północno-zachodniej Syrii - poinformowało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.
Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF) napisały w oświadczeniu, że tureckie naloty nastąpiły nad ranem. Nie poinformowały jednak o ofiarach śmiertelnych.
Oddziały związane z rządem w Damaszku wkroczyły do Afrinu 20 lutego, by wesprzeć kurdyjską milicję pod nazwą Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) w walce z turecką armią i jej sojusznikami z tzw. Wolnej Armii Syryjskiej.
Szef rządu w Ankarze Binali Yildirim przekazał w sobotę, iż wojska tureckie opanowały miejscowość Radżu, ok. 25 km na północny zachód od miasta Afrin. Według Obserwatorium turecka armia kontroluje ok. 70 proc. miasta Radżu.
Jedna trzecia Afrinu pod kontrolą Turcji
W piątek turecki minister obrony Nurettin Canikli zapewniał, że siły zbrojne Turcji kontrolują już jedną trzecią syryjskiego regionu Afrin. Polityk, który wypowiadał się na piątkowym spotkaniu ze słuchaczami Uniwersytetu Obrony Narodowej w Stambule podkreślił też, że Ankara jest gotowa rozszerzyć ofensywę, aby wyeliminować partyzantkę kurdyjską zarówno w Syrii, jak i w Iraku. Jak poinformował, do tej pory w toku działań wojennych w enklawie Afrin poległo 157 żołnierzy, w tym 41 tureckich i 116 należących do Wolnej Armii Syryjskiej.
Operacja "aż do skutku"
Wojska tureckie wkroczyły do syryjskiej enklawy, aby wyprzeć stamtąd kurdyjską milicję - Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) kontrolujące to terytorium o powierzchni dwóch tysięcy kilometrów kwadratowych. Ankara uważa ich za terrorystów ze względu na powiązania z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), kurdyjską partyzantką działającą na terenie Turcji.
- Operacja będzie kontynuowana aż do skutku, aby skończyć z wszystkimi terrorystami w Syrii bądź w Iraku - oświadczył turecki premier Binali Yildirim, który wziął udział w tym samym spotkaniu na wojskowej uczelni. Sprecyzował, że turecka armia zajęła już jedną trzecią atakowanego terytorium - 650 km kw.
Nastepny będzie Manbidż?
Turecki rząd niejednokrotnie ostrzegał, że może rozszerzyć operację wojskową przeciwko Kurdom na Manbidż, syryjski region pozostający od 2016 roku w rękach YPG.
W odróżnieniu od Afrinu na terytorium Manbidżu obecne są siły koalicji, której walce z pozostałościami tzw. Państwa Islamskiego przewodzą Stany Zjednoczone, a Waszyngton wspiera oddziały YPG. Wartość bojową Kurdów, swojego głównego sojusznika w walce z tzw. Państwem Islamskim, ocenia bardzo wysoko.
Od początku operacji w Afrinie prowadzonej pod kryptonimem "Gałązka Oliwna" tureckie wojsko "zneutralizowało" - jak podają komunikaty jego dowództwa - czyli zabiło, raniło lub wzięło do niewoli 2 295 "bojowników nieprzyjaciela", podczas gdy straty podawane przez YPG to 255 ludzi.
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w wyniku ataków oddziałów tureckich zginęło 137 osób cywilnych.
Autor: mm\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: hvkk.tsk.tr