Ciało rosyjskiego pilota Su-24, który został zabity przez syryjskich Turkmenów po tym, jak jego samolot zestrzeliły tureckie F-16, znajduje się już w Turcji i na życzenie Moskwy może być przekazane do Rosji - powiedział w niedzielę premier Turcji Ahmet Davutoglu.
Jak podkreślił Davutoglu na konferencji prasowej tuż przed wyjazdem na niedzielny szczyt UE-Turcja do Brukseli, ciało rosyjskiego pilota jest traktowane zgodnie z tradycją prawosławną. Szef tureckiego rządu dodał, że z uwagi na to, iż w Syrii działają dwie koalicje (pod przywództwem USA oraz Rosji), mające różne cele, ponownie może dojść do podobnych incydentów, jak ten z zestrzeleniem rosyjskiego bombowca. Jak zaznaczył, może temu zapobiec jedynie wymiana i koordynacja informacji.
Zatłoczone niebo nad Syrią
We wtorek Turcja zestrzeliła rosyjski bombowiec Su-24, który miał naruszyć przestrzeń powietrzną Turcji przy granicy syryjsko-tureckiej. Nazajutrz prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapewnił, że zamiarem Ankary nie była eskalacja napięć w stosunkach z Moskwą. Argumentował, że Turcja działała wyłącznie, "by bronić swego bezpieczeństwa", "praw naszego narodu" i "praw naszych braci" w Syrii.
Moskwa twierdzi, że rosyjski samolot nie opuścił syryjskiej przestrzeni powietrznej. Rosyjskie ministerstwo obrony ogłosiło, że uważa zestrzelenie Su-24 za akt nieprzyjacielski, a prezydent Rosji oświadczył, że działanie Turcji wykroczyło poza ramy walki z terroryzmem. Za zastrzelenie jednego z pilotów odpowiedzialni są syryjscy Turkmeni. Mniejszość ta mieszka głównie w syryjskich prowincjach Aleppo i Latakia, a także w rejonie Damaszku. W syryjskiej wojnie domowej Turkmeni walczą w szeregach różnych ugrupowań dążących do obalenia Asada. Turcja poczuwa się do obowiązku obrony tej mniejszości. Ostatnio Ankara protestowała przeciwko bombardowaniom zamieszkałych przez nią wiosek przez rosyjskie samoloty.
Autor: kg/tr / Źródło: PAP