W ostatnich dniach uciekli do Turcji, ale teraz - zaopatrzeni w broń i transport - wracają. W czwartkowy poranek do prowincji Aleppo graniczącej z Turcją wjechało co najmniej dwa tysiące rebeliantów. Chcą walczyć o utrzymanie swojego ostatniego bastionu z armią Baszara el-Asada i Kurdami.
Rebelianci uciekali od ubiegłego tygodnia przed postępującymi w północno-zachodniej Syrii oddziałami reżimu Asada i Rosjanami. We wspierającej ich Turcji znaleźli schronienie. Tam się przegrupowali i w czwartek ruszyli na ratunek resztkom swoich oddziałów w mieście Azaz.
Ostatni bastion rebeliantów na północy
To ostatni bastion rebeliantów w tej części kraju, zamieszkałej w dużej mierze przez Turkmenów. Azaz jest też miastem na szlaku wiodącym w głąb Syrii.
Ponad dwa tysiące rebeliantów, a w kolejnych godzinach być może jeszcze więcej, wjechało na nowych pojazdach, z nowym sprzętem do walki, by odpierać ataki sił Asada, a także Kurdów.
Ci ostatni, nadciągający ze wschodu, kontrolują większość syryjsko-tureckiego pogranicza. Rząd w Ankarze uważa, że są pośrednio wspierani przez Rosjan, którzy widzą w nich przynajmniej doraźnych sojuszników w walce z rebeliantami.
Gdyby Kurdowie zajęli miasto Azaz, oznaczałoby to ograniczenie wpływu Turcji na operacje w tej części Syrii prawie do minimum. Prawdopodobnie też zmusiłoby rząd w Ankarze do podjęcia decyzji o wysłaniu swoich oddziałów do kraju.
W ostatnich dniach Turcy ostrzeliwali już ze swego terytorium pozycje Kurdów w prowincji Aleppo, mimo sprzeciwu wielu organizacji międzynarodowych i tureckich organizacji pozarządowych, które uważają, że Turcja stawia znak równości między wszystkimi Kurdami rozproszonymi w kilku krajach regionu, uznając ich za terrorystów.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka opisujące wojnę w kraju od pięciu lat potwierdziło doniesienia agencji Reutera o wkroczeniu do Syrii rebeliantów.
Autor: adso\mtom / Źródło: Reuters, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock