Uwięziony pod gruzami 17-latek nagrał pożegnalną wiadomość dla rodziny. Był pewien, że nie przeżyje

Źródło:
CNA, CNBC, tvn24.pl
Polska grupa poszukiwawczo-ratownicza jedzie do Adiyamanu
Polska grupa poszukiwawczo-ratownicza jedzie do AdiyamanuTVN24
wideo 2/4
Polska grupa poszukiwawczo-ratownicza jedzie do AdiyamanuTVN24

Taha Erdem, siedemnastoletni uczeń szkoły średniej w Turcji, nagrał pożegnalną wiadomość do swoich bliskich po tym, jak został uwięziony pod tonami gruzu swojego domu w mieście Adiyaman w południowo-wschodniej Turcji. - Myślę, że to ostatni film, jaki kiedykolwiek dla was nagram - powiedział. Dwie godziny później został uratowany.

Taha Erdem i jego rodzina spali, gdy trzęsienie ziemi o sile 7,8 stopnia w skali Richtera nawiedziło ich rodzinne miasto Adiyaman w godzinach porannych w poniedziałek 6 lutego. 17-latka obudziły gwałtowne wstrząsy. W ciągu 10 sekund Erdem, jego matka, ojciec, młodszy brat i siostra znaleźli się w ruinach czteropiętrowego budynku. Nastolatek został sam, uwięziony pod tonami gruzu, w przestrzeni zmniejszającej się wskutek wstrząsów wtórnych.

Jak podał portal CNA, w sobotę 18 lutego Erdem wyjął smartfona i zaczął nagrywać ostatnie pożegnanie, mając nadzieję, że zostanie ono odkryte po jego śmierci. - Myślę, że to ostatni film, jaki kiedykolwiek dla was nagram - powiedział. Wymienił obrażenia, jakich doznał, i rzeczy, które chciałby zrobić, jeśli przeżyje, podczas gdy w tle było słychać krzyki innych uwięzionych osób. - Wciąż się trzęsiemy. Śmierć, moi przyjaciele, przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie - powiedział, po czym odmówił modlitwę. Następnie dodał, iż jest przekonany, że jego rodzina nie żyje i wkrótce do niej dołączy.

ZOBACZ TEŻ: Dwuletni chłopiec uratowany spod gruzów po niemal 80 godzinach od trzęsienia ziemi

Przeczesywali ruiny "wszelkimi dostępnymi narzędziami"

Dwie godziny później 17-latek został wyciągnięty z ruin budynku i przewieziony do domu swojej ciotki. Po kilku godzinach jego rodziców i rodzeństwo z gruzów uwolnili mieszkańcy okolicy, którzy gołymi rękami i "wszelkimi dostępnymi narzędziami" przeczesywali ruiny. Kiedy Associated Press rozmawiało z rodziną w czwartek, mieszkała w namiocie dostarczonym przez rząd Turcji, wraz z setkami tysięcy innych osób, które przeżyły potężne trzęsienie ziemi.

Zeliha Erdem, matka Tahy, pokazała dziennikarzom to, co zostało z budynku, w którym mieszkała z bliskimi. - Bum, bum bum. Budynek zawalił się piętro po piętrze na nas - opowiadała, wspominając, jak wykrzykiwała imię syna, gdy była uwięziona pod gruzami. Była przekonana, że cała piątka nie przeżyje trzęsienia. Z tego, że jej syn żyje, zdała sobie sprawę, kiedy z mężem i pozostałymi dziećmi trafiła do domu swojej siostry. - W tamtej chwili świat był mój. Nie mam nic, ale mam dzieci - powiedziała.

Tragiczny bilans trzęsień ziemi

Adiyaman, miasto rodzinne Tahy Erdema, jest oddalone o ok. 200 kilometrów na wschód od Kahramanmaraş, stolicy prowincji o tej samej nazwie, w której 6 lutego miało miejsce epicentrum trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,8. Niespełna 12 godzin później, kilkadziesiąt kilometrów na północ, doszło do drugiego trzęsienia o magnitudzie 7,7. Obu zjawiskom towarzyszyła seria ponad 100 wstrząsów wtórnych.

Jak przekazała stacja CNBC, liczba ofiar trzęsienia ziemi, które dotknęło 6 lutego pogranicze turecko-syryjskie, zbliżyła się 18 lutego do 46,5 tysiąca w obu krajach łącznie.

ZOBACZ TEŻ: Krater podzielił gaj oliwny na dwie części. Krajobraz po trzęsieniu łamie serce, ale wciąż nadchodzą wieści o ocalałych

Autorka/Autor:wac//az

Źródło: CNA, CNBC, tvn24.pl

Tagi:
Raporty: