W Las Vegas odbyła się trzecia i ostatnia już debata telewizyjna kandydatów na prezydenta USA. To była ostatnia szansa dla biznesmena Donalda Trumpa, by powalczyć o prezydenturę przed wielomilionową widownią z faworytką sondaży, demokratką Hillary Clinton.
Na tym kończymy naszą relację.
Clinton i Trump nie podali sobie ręki na zakończenie. On zdecydowanie nie wygląda na uśmiechniętego i zadowolonego. Ona wręcz przeciwnie, z uśmiechem na twarzy zeszła ze sceny.
Koniec ostatniej trzeciej debaty prezydenckiej. Wybory 8 listopada.
Ostatnie pytanie. Minuta dla każdego kandydata, aby powiedział Amerykanom, dlaczego powinni na niego głosować. Clinton zapewnia, że chce być prezydentem wszystkich obywateli, służyć im i zapewnić godne życie.
Trump mówi, że chce "uczynić Amerykę znów wielką". Podkreśla, że chce podnieść bezpieczeństwo, że pomoże Afroamerykanom i Latynosom. - Nie stać nas na kolejne cztery lata Obamy - mówił.
Trump deklaruje, że trzeba "odwołać" i "cofnąć" program Obamacare. - To musi zniknąć - mówi kandydat republikanów i stwierdza, że trzeba znaleźć inne rozwiązanie.
Na zakończenie kwestia tego, jak oboje kandydatów ma zamiar poradzić sobie z rosnącym zadłużeniem państwa. Trump twierdzi, że on ma zamiar tworzyć miejsca pracy i rozruszać gospodarkę, więc kwestia planowanego przez niego dalszego wzrostu długu nie jest ważna. Jego zdaniem ekonomiści krytykujący jego plan gospodarczy się mylą. Clinton mówi natomiast, że nie chce zwiększać długu państwa. Jej programy rozwojowe mają zostać sfinansowane przy pomocy pieniędzy od korporacji i najbogatszych. Clinton deklaruje, że chce inwestować w klasę średnią.
Kandydaci nieustannie atakują się i ripostują.
Every debate has been this #debate #fight #trumpvshilary pic.twitter.com/vYDybzxKzW
— Grant Jefferson (@GrantJefferson6) 20 października 2016
Clinton broni swojego pomysłu wprowadzenia stref zakazu lotów na Syrią, które miałyby zapobiec bombardowaniu cywili. Kiedy prowadzący dopytał, jak ma zamiar to zrobić bez wszczynania wojny z Rosją, kandydatka republikanów stwierdziła, że wprowadzenie jej pomysłu w życie będzie poprzedzone negocjacjami i ustaleniami.
Według Trumpa obecna polityka bliskowschodnia USA jest porażką, na której korzysta tylko Rosja i Iran. Jego zdaniem obalenie syryjskiego dyktatora Baszara Assada może doprowadzić do jeszcze większej tragedii niż jest teraz.
Zdaniem Trumpa za obecną sytuację w Iraku i Syrii odpowiada Clinton, która "wyprowadziła stamtąd wszystkich", mając zapewne na myśli wycofanie żołnierzy USA w 2010 roku przez administrację Baracka Obamy.
Niektórzy Amerykanie oglądają debatę racząc się znacznymi ilościami pizzy.
UC Ballroom is filling up, and there's plenty of pizza! @tmt_roy is here, too! #debate pic.twitter.com/L0HlZcnAL6
— Lorri Allen (@LorriAllenTV) 20 października 2016
Ostatnim tematem jest polityka zagraniczna. Głównym wątkiem jest tzw. Państwo Islamskie, dżihadyści i terroryści, czyli to co najbardziej interesuje Amerykanów poza granicami ich kraju.
Clinton stwierdziła, że jest "oburzona" i "przerażona", że Trump nie chce zagwarantować, iż uzna wynik wyborów. Jej zdaniem, kiedy tylko coś zaczyna mu nie wychodzić, to zrzuca winę na innych.
Pytanie o zarzuty Trumpa, jakoby wybory były "ustawione". Prowadzący chciał się dowiedzieć, czy uzna ich wyniki. Trump uniknął jednak prostej odpowiedzi. Zaczął mówić o tym jak jego zdaniem nierzetelne są media, że pojawiają się "znikąd" miliony wyborców a Clinton nie powinna w ogóle być dopuszczona do wyborów. - Będę was trzymał w zawieszeniu - stwierdził Trump i nie odpowiedział wprost.
Trump zarzucił Clinton, że fundacja jej i jej męża, bierze pieniądze od Arabii Saudyjskiej, gdzie "geje są zrzucani z dachów". Sugerował, że "w geście dobrej woli" powinna zwrócić te pieniądze. Cliton zapewnia, że jej fundacja wydaje ponad 90 procent środków na pomoc ludziom. - Chętnie bym to porównała z działalnością fundacji Trumpa - stwierdziła. On twierdzi, że "sto procent" pieniędzy z jego fundacji trafia na pomoc. Jego rywalka odpowiada zarzutem, że jako pierwszy kandydat na prezydenta nie ujawnił swoich zeznań podatkowych, więc nie sposób dowiedzieć się jak naprawdę wygląda działalność dobroczynna Trumpa.
W odpowiedzi na ataki Trumpa Clinton mówi o tym, że jest on napastliwy i dzieli ludzi. Ona ma natomiast chcieć czynić USA "jeszcze większymi" i łączyć.
- Nikt nie szanuje kobiet bardziej ode mnie - stwierdził Trump. Kandydat republikanów sugeruje, że oskarżenia kobiet pod jego adresem mogą być sprawką kampanii Clinton. Ponownie zmienia temat poruszając kwestię służbowych email Clinton, które jako Sekretarz Stanu przesyłała przy pomocy prywatnego serwera pocztowego, łamiąc przy tym przepisy.
Próbując zmienić temat Trump stwierdził, że organizatorzy kampanii Clinton płacom ludziom, aby wzniecali zamieszki i niepokoje na jego spotkaniach wyborczych.
Trudny temat dla Trumpa. Prowadzący poruszył kwestię oskarżeń wystosowanych pod jego adresem przez wiele kobiet, które twierdzą, że je napastował seksualnie. Kandydat republikanów twierdzi, że są to sfabrykowane zarzuty. - Nawet nie przeprosiłem żony, bo nie mam za co - powiedział.
Clinton zarzuciła Trumpowi, że choć krytykuje niekorzystne umowy handlowe z Chinami, to sam z nich korzysta, kupując między innymi chińską stal i aluminium na swoje budowy. Jej rywal stwierdził, że jako wieloletnia polityk powinna była mu to uniemożliwić, dbając o uszczelnienie przepisów.
Prowadzący debatę zapytał Trumpa, jak odniesie się do krytyki swojego programu gospodarczego, którego wykonalność ma być kwestionowana nawet przez konserwatywnych ekonomistów. Kandydat uniknął jednak odpowiedzi uciekając w narrację o tym w jakim złym stanie jest gospodarka USA.
Trump wrócił na chwilę do tematu sojuszy. Twierdzi, że państwa NATO zaczęły więcej wydawać na obronność po tym, jak on zaczął mówić o tym, że "nie płacą" dość na USA. - Niemcy, Japonia, Korea Południowa, Arabia Saudyjska to bogate państwa, czemu nie płacą nam za ochronę? - stwierdził Trump. Według niego USA muszą im "delikatnie" powiedzieć: "Musicie nam pomóc".
Kolejny segment dyskusji: kwestie gospodarcze i dobrobyt Amerykanów. Clinton zapewnia, że ma kompleksowy plan gospodarczy. Zakłada on między innymi podniesienie podatków dla najbogatszych, bo to oni najwięcej zyskiwali w ostatnich latach. Trump zaczął od ataku na Clinton i stwierdzenia, że doprowadzi ona do "gigantycznej" podwyżki podatków. Jego planem ma być głównie renegocjacja umów handlowych, które mają być niekorzystne dla USA. Chce też "ogromnie" ograniczyć podatki, aby firmy zaczęły zatrudniać pracowników.
Clinton deklaruje, że ona nie chce demontować układu sojuszy USA, bo nie uczyniłoby to świata bezpieczniejszym. - Ja chcę pracować z naszymi sojusznikami - deklarowała.
Trump: Wydajemy fortunę na obronę innych krajów. Nie stać nas na to. Oni na tym zarabiają. Musimy renegocjować te umowy.
Trump twierdzi, że Putin "przechytrzy Clinton na każdym kroku" i nie ma ona pojęcia na świecie.
Trump stwierdził, że Putin "nie ma szacunku" dla Clinton. Natomiast on sam nie zna rosyjskiego prezydenta, ale "jeśli uda nam się ułożyć relacje, to będzie dobrze"
Trump atakuje Clinton, twierdząc, że chce ona "otwartych granic", co będzie "katastrofą dla USA". Jego rywalka ripostuje, że chce "silnych granic", ale nie zamkniętych.
Kolejny temat - imigracja. Oboje kandydatów najpierw przedstawia swoje poglądy na ten temat. Trump powtarza swoje ostrzeżenia przed zagrożeniem płynącym z nielegalnej imigracji. Deklaruje, że będzie dbał o "silne granice". - Musimy powstrzymać napływ narkotyków. Chcę zbudować mur. Potrzebujemy tego muru - mówił nawiązując do swojego pomysłu postawienia muru na granicy z Meksykiem. Clinton podkreśla natomiast znaczenie imigrantów dla USA i to, jaki pozytywny wpływ mają na kraj. Deklaruje, że nie chce żadnych deportacji nielegalnych przybyszów, bo byłoby to niezgodne z ideą na której bazuje USA. Zapewnia przy tym, że też chce silnych granic. Jej zdaniem deportować należy tylko przestępców i "osoby agresywne".
Uważam, że rząd nie powinien wtrącać się w sprawy kobiet i rodzin - stwierdziła Clinton.
Clinton zadeklarowała zdecydowane poparcie dla prawa kobiet do aborcji. Jej zdaniem jest to bardzo delikatna i osobista decyzja, w którą nie powinno ingerować państwo.
Trump stwierdził natomiast, że on mianuje takich sędziów do Sądu Najwyższego, którzy ograniczą dostęp do aborcji.
Rozmowa początkowo koncentruje się na drugiej poprawce, czyli dostępności broni. To temat bardzo rozgrzewający Amerykanów. Clinton zapewnia, że nie jest jej ogólnie przeciwna, ale chciałaby zaostrzenia przepisów, tak aby ograniczyć przemoc przy użyciu broni. Dla kandydatki demokratów do grząski grunt, bo nie może z jednej strony zbyt ostro atakować zwolenników drugiej poprawki. Z drugiej strony, wielu jej wyborców chce ograniczenia przemocy przy użyci broni palnej. Trump natomiast naciska i sugeruje, że jego rywalka chce zdecydowanie ograniczyć dostęp do broni. On sam jest zwolennikiem nawet osłabienia kontroli nad nią.
Trump mówi natomiast o tym, że wyznaczy do Sądu Najwyższego ludzi konserwatywnych, którzy będą "chronić rodzinę" i drugą poprawkę do konstytucji USA, czyli tą mówiącą o swobodnym dostępie do broni. Zdaniem Trumpa jest ona "pod oblężeniem".
Pierwsza odpowiada Clinton, która deklaruje, że Sąd Najwyższy musi "stać po stronie obywateli" i reprezentować ich wszystkich.
Zasugerowała przy tym, że Senat powinien przyjąć nominacje jednego z sędziów dokonaną przez Baracka Obamę, którą blokują politycy republikańscy.
Pierwszy temat to Sąd Najwyższy i kwestia mianowania do niego sędziów. Przyszły prezydent będzie miał możliwość wybrania 2-3 z nich, czyli ukształtowania charakteru sądu na najbliższe ćwierć wieku.
Debata rozpoczyna się. Kandydaci weszli do studia. Uścisku dłoni nie było.
Debata teoretycznie powinna się już rozpocząć, jednak tak samo jak w przypadku dwóch poprzednich, jest drobne opóźnienie. Poprzednio było to za każdym razem kilka minut.
Debata jako zmagania osła (symbol Partii Demokratycznej) i słonia (symbol Partii Republikańskiej).
#debate pic.twitter.com/yLYW6XDIkL
— Kenny Coble (@KennyCoble) 20 października 2016
Debata będzie składa się z sześciu bloków tematycznych dot. imigracji, wydatków państwa i długu publicznego, gospodarki, polityki zagranicznej, Sądu Najwyższego oraz udowadniania predyspozycji każdego z kandydatów do prezydentury. Prowadzi ją dziennikarz Fox News, Chris Wallace.
Jako pierwsza do studia CNN w Las Vegas przyjechała Hillary Clinton. Podczas dwóch poprzednich debat pierwszy pojawił się Donald Trump.
Na trzy tygodnie przed wyborami Clinton, według większości sondaży, wysunęła się na zdecydowane prowadzenie przed nominowanym przez Partię Republikańską Trumpem.
Zgodnie z opublikowanym w poniedziałek badaniem Reuters/Ipsos Clinton prowadzi nie tylko w zazwyczaj głosujących na demokratów stanach na wschodnim i zachodnim wybrzeżu, ale także w dużych kluczowych stanach "wahających się", jak Północna Karolina, Floryda i Wirginia.
Zwycięstwo w nich wystarczy Clinton by zdobyć 310 tzw. głosów elektorskich i wygrać wybory, nie uwzględniając nawet wyniku w kilku stanach, gdzie obaj kandydaci idą obecnie łeb w łeb, jak Nevada, Kolorado, Ohio czy Iowa.
Trzecia debata
Środowa debata jest więc postrzegana jako jedna z ostatnich szans dla Trumpa, a na pewno ostatnia przed tak liczną widownią, by stanąć Clinton na drodze do Białego Domu. Komentatorzy przyznają, że na trzy tygodnie przed wyborami wszystko jest wciąż możliwe. Niewykluczone też, że poparcie dla Trumpa jest większe, gdyż niektórzy ankietowani mogą nie przyznawać się do tego otwarcie.
Bez wątpienia jednak pozycja biznesmena pogorszyła się w ostatnich tygodniach, głównie po emisji nagrania z seksistowskimi wypowiedziami Trumpa z 2005 roku. Podczas drugiej debaty prezydenckiej 9 października Trump próbował ratować sytuację, mówiąc, że było to tylko typowe "męskie gadanie w szatni". Zaprzeczył, by kiedykolwiek dopuścił się napaści seksualnej, ale od tego czasu mnożą się oskarżenia wysuwane przez kobiety, które twierdzą, że Trump przed laty je napastował. W poniedziałek na ratunek Trumpowi przyszła jego żona Melania. W wywiadzie dla telewizji CNN powiedziała, że wierzy w zapewnienia męża, iż oskarżenia kobiet są fałszywe. Utrzymywała, że rewelacje na ten temat to rezultat skoordynowanej akcji sztabu Hillary Clinton i mediów, które chcą go skompromitować.
O sprawę tę prawdopodobnie będą pytać także prowadzący w środę debatę.
Jak dotąd jednak rywalka Trumpa bardzo oszczędnie wypowiadała się ws. oskarżeń wysuwanych pod jego adresem przez kolejne kobiety. Jeżeli się na to decydowała to tylko poproszona o komentarz przez media. Potem szybko zmieniała temat rozmowy. Wydaje się to zrozumiałe z uwagi na pozamałżeńskie skandale jej męża, byłego prezydenta Billa Clintona.
Część ekspertów oczekuje, że Trump wykorzysta debatę, by po raz kolejny wysunąć tezę, że amerykańskie wybory będą sfałszowane i "ustawione" pod kandydatkę demokratów, co zdaniem przeciwników biznesmena świadczy o jego słabnącej pozycji.
Niektórzy przewidują, że jeśli Trump przegra z Clinton niewielką liczba głosów, to zakwestionuje wynik, doprowadzając do protestów rozczarowanych wyborców. Według sondażu Politico i Morning Consult, aż 41 proc. Amerykanów zgadza się z zarzutami Trumpa, że wybory są "ustawione" na jego niekorzyść.
Wybory w USA
Pojedynek Trump-Clinton rozpoczął się o godz. 21 (godz. 3 w nocy ze środy na czwartek czasu polskiego) i składa się z sześciu bloków tematycznych dot. imigracji, wydatków państwa i długu publicznego, gospodarki, polityki zagranicznej, Sądu Najwyższego oraz udowadniania predyspozycji każdego z kandydatów do prezydentury. Debatę prowadzi dziennikarz Fox News, Chris Wallace.
Oczekuje się, że debatę obejrzy kilkadziesiąt milionów widzów, ale mniej niż obejrzało poprzednie pojedynki. Pierwszą debatę oglądało rekordowe ponad 84 mln telewidzów, a drugą 66,5 miliona.
Autor: kło,mm/adso / Źródło: PAP