Okręt US Navy USS Guardian wpadł na rafę koralową u wybrzeży Filipin. Trałowiec utkwił na płyciźnie tak solidnie, że nie zdołał samodzielnie wypłynąć na głęboką wodę. Na pokładzie okrętu została jedynie załoga szkieletowa. Sytuację komplikuje to, że rafa jest częścią parku narodowego.
USS Guardian, który na co dzień stacjonuje w japońskiej bazie US Navy Yokosuka, od kilku dni opływał porty Azji Południowo-Wschodniej w ramach rejsu szkoleniowo-reprezentacyjnego.
Nieoczekiwane spotkanie z dnem
W czwartek trałowiec płynął przez morze Sulu, gdy nagle i nieoczekiwanie natknął się na rafę Tubbataha, będącą częścią parku narodowego o tej samej nazwie, wpisanego na listę cudów natury UNESCO.
Okręt wpłynął w koralową płyciznę z taką siłą, że utkwił na niej dokumentnie i nie było możliwości, aby załoga samodzielnie wycofała się na głęboką wodę. Podczas odpływu kadłub trałowca niemal całkowicie wystaje nad wodę.
US Navy podaje, że przyczyny wypadku są "ustalane", jednak w takiej sytuacji niemal na pewno był to błąd nawigacyjny załogi połączony z nieuwagą, lub awaria mechaniczna napędu/steru.
Cenna przyroda
Wypadek trałowca wywołał zaniepokojenie władz Filipin, ze względu na wyjątkowy charakter przyrodniczy rafy Tubbataha. US Navy zapewnia, że nie doszło do wycieku paliwa.
Z pokładu okrętu zdjęto 72 członków załogi, pozostawiając tak zwaną załogę szkieletową, złożoną z siedmiu ludzi, głównie oficerów i inżynierów. Mają oni znaleźć sposób na uwolnienie USS Guardian bez czynienia szkód w przyrodzie.
Ewakuowani członkowie załogi trafili na pokład pozostającego w asyście cywilnego statku transportowego wynajętego przez marynarkę, MV C-Champion.
Autor: mk/ja / Źródło: tvn24.pl, BBC News