Torysi atakowani za sojusz w europarlamencie

Aktualizacja:

Druga przed majowymi wyborami historyczna debata w Wielkiej Brytanii. W transmitowanej w CNN i Sky News rozmowie udział wzięli przywódcy trzech największej partii - lejburzystów, torysów i liberałów. Przywódca tych ostatnich zarzucił torysom m.in., że w Parlamencie Europejskim współpracują z "pomyleńcami" i "antysemitami". Partia Konserwatywna wraz z m.in. politykami PiS tworzy klub Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR).

W zorganizowanej przez Sky News debacie starli się lider Liberalnych Demokratów Nick Clegg, lider Partii Pracy premier Gordon Brown i lider Partii Konserwatywnej David Cameron.

Nick Clegg ostro zaatakował politycznych sojuszników Partii Konserwatywnej w Parlamencie Europejskim. Jego zdaniem torysi współpracują z "pomyleńcami, antysemitami, ludźmi odmawiającymi przyjęcia do wiadomości faktu globalnych zmian klimatycznych i homofobami". W skład 55-osobowego klubu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), wchodzą m.in. politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz czeskiej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) i pojedynczy posłowie z Belgii, Finlandii, Węgier i Łotwy. Na czele klubu stanął Michał Kamiński.

 
Starli się liderzy laburzystów, konserwatystów i liberałów / PAP/EPA 

Lider torysów David Cameron odpowiedział, że w skład ECR wchodzą posłowie PiS z partii tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a politycy w różnych państwach świata uważają go za wybitnego przywódcę, czemu dali wyraz w swoich kondolencjach. Clegg nie powrócił już do tego wątku.

Mówiąć o UE, Cameron powtórzył w debacie swoje hasło "być w Europie, lecz nie być rządzonym przez Europę". Uważa, że Unia skupiła zbyt duży zakres prerogatyw i niektóre spośród nich należałoby jej odebrać.

Silna w Unii

Clegg wskazał, że niektórych problemów jak np. regulacji banków, czy zapobiegania globalnemu ociepleniu nie da się rozwiązać w ramach narodowego państwa i członkostwo w UE czyni Wielką Brytanię i inne państwa silniejszymi. Clegg, który pracował w Komisji Europejskiej i był europosłem, chce "zasadniczej debaty nt. Europy", w której nie będzie tematów tabu.

Gordon Brown dodał, że członkostwu w UE Wielka Brytania zawdzięcza 3 mln miejsc pracy i zarzucił Cameronowi postawę prowadzącą do marginalizacji kraju w Europie.

Imigracja i podatki

Zdaniem lidera konserwatystów problemem Wielkiej Brytanii jest liczba imigrantów. Wypomniał rządowi Partii Pracy, że po akcesji ośmiu państw postkomunistycznych do UE 1 maja 2004 r. zakładał, iż na brytyjski rynek pracy napłynie z nich tylko 13 tys. imigrantów rocznie. W innej części debaty uznał jednak napływ imigrantów za korzystny dla gospodarki, choć podobnie jak Brown odciął się od liberalnej idei amnestii dla nielegalnych imigrantów spoza UE.

W debacie na temat podatków Clegg poparł ideę zmiany systemu opodatkowania ruchu lotniczego poprzez przerzucenie ciężaru podatków na linie lotnicze, a nie tak jak obecnie na pasażerów.

Jeden "antyeuropejski", drugi "antyamerykański"

- David - jesteś ryzykiem dla gospodarki, a ty Nick ryzykiem dla narodowego bezpieczeństwa - skwitował swoich politycznych konkurentów Brown zwracając się do nich po imieniu. Clegga nazwał politykiem antyamerykańskim, zaś Camerona antyeuropejskim.

Z opublikowanego w czwartek sondażu wynika jednak, że brytyjscy Liberalni Demokraci przed wyborami parlamentarnymi podwoili swoje przewidywane poparcie w okręgach wyborczych, w których nie ma zdecydowanych faworytów, a do tej pory przewagę miała rządząca Partia Pracy.

Liberałowie zyskali jednak przede wszystkim poparcie osób, które nie były wcześniej pewne, czy w ogóle będą głosować.

Żeby żadna partia nie miała zdecydowanej większości

Najnowsze badania instytutu Ipsos MORI i Reutersa pokazują, iż, mimo że poparcie dla laburzystów i głównej opozycyjnej Partii Konserwatywnej spadło, ich relatywna pozycja nie uległa zmianie od ostatniej ankiety przeprowadzonej 8 kwietnia.

Z badań przeprowadzonych między 16 a 19 kwietnia wynika, że Wielka Brytania zmierza w kierunku parlamentu, w którym żadna partia nie będzie miała zdecydowanej większości, a największym ugrupowaniem będą konserwatyści.

Poparcie dla Partii Pracy spadło w ciągu ostatnich dwóch tygodni z 41 do 36 proc., a dla konserwatystów z 38 do 32 proc. Z kolei poparcie dla Liberalnych Demokratów, których lider Nick Clegg doskonale zaprezentował się w pierwszej debacie telewizyjnej, wzrosło w tym okresie z 11 do 23 proc.

Wzrosła też liczba ludzi, którzy są pewni że będą głosować: z 59 do 68 proc. 47 proc. wyborców twierdzi, że wciąż jeszcze może zmienić zdanie, na kogo zagłosują.

Jak podkreśla Reuters, jeśli konserwatyści chcą zapewnić sobie zwycięstwo w zaplanowanych na 6 maja wyborach, muszą wygrać w niezdecydowanych okręgach. Badanie przeprowadzono na próbie 1001 ludzi w 57 okręgach wyborczych, w których konserwatyści walczą o głosy oddane w poprzednich wyborach na Partię Pracy.

Źródło: TVN24, PAP