Władze w Berlinie "niezmiernie się obawiają", że Rosja może próbować ingerencji w wybory parlamentarne w Niemczech, które odbędą się jesienią przyszłego roku - powiedział agencji Reutera szef niemieckiego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) Hans-Georg Maassen.
Reuters omawia ten wywiad w środę, podkreślając, że niemieckie obawy są podobne do tych, które przed wyborami prezydenckimi w USA wyrażały tamtejsze służby.
Hybrydowe zagrożenia
Maassen zwrócił uwagę na przypadek rozpowszechniania na początku tego roku przez rosyjskie media informacji o zgwałceniu w Berlinie młodej Rosjanki przez imigrantów, czemu władze niemieckie zaprzeczyły.
- Mogłoby się to wydarzyć ponownie w przyszłym roku i jesteśmy zaalarmowani - powiedział szef kontrwywiadu. - Mamy wrażenie, że jest to część hybrydowego zagrożenia, mającego na celu wpłynięcie na opinię publiczną i na proces decyzyjny - dodał.
"Toksyczne kłamstwa"
W lutym dziennik "Sueddeutsche Zeitung" nazwał klasycznym przykładem rosyjskiej dezinformacji tamten przypadek 13-letniej dziewczynki z Berlina pochodzącej z rodziny o korzeniach rosyjskich. W styczniu nastolatka zaginęła, a po odnalezieniu się twierdziła, że została uprowadzona i zgwałcona przez "cudzoziemców o południowym wyglądzie".
Rosyjskie media nagłośniły ten temat, oskarżając niemieckie władze o tuszowanie skandalu. W obronie "naszej Lizy" stanął minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, publicznie domagając się od Berlina wyjaśnień. Szybko okazało się, że dziewczynka z powodu kłopotów w szkole ukrywała się w mieszkaniu kolegi, a uprowadzenie i gwałt zmyśliła.
Maassen podkreślił, że ważne jest ujawnianie opinii publicznej takich kampanii. - Gdy ludzie zdadzą sobie sprawę, że informacje, które dostają, są nieprawdziwe (...), te toksyczne kłamstwa stracą skuteczność - powiedział.
Autor: mm/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY-SA 3.0 | Cezary Piwowarski