Dokładnie od roku polskie śledztwo w sprawie kradzieży pod Smoleńskiem karty kredytowej Andrzeja Przewoźnika tkwi w martwym punkcie, bo nasza prokuratura wciąż nie otrzymała od strony rosyjskiej kluczowych materiałów. - Chodzi o protokoły przesłuchań osób podejrzanych o dokonanie tej kradzieży - ujawnia tvn24.pl Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Tymczasem my, mimo zawieszenia naszego śledztwa, na bieżąco pomagamy w tej sprawie Rosjanom - dodaje.
W czwartek rosyjski dziennik "Kommiersant" podał, że żołnierze, podejrzani o okradzenie zwłok Andrzeja Przewoźnika, nie stanęli jeszcze przed sądem, ponieważ Polska nie odpowiedziała na niektóre pytania postawione przez stronę rosyjską. Gazeta powołuje się na śledczego z garnizonu smoleńskiego Aleksandra Agieszyna, prowadzącego dochodzenie w sprawie kradzieży kart bankowych sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, który zginął 10 kwietnia ubiegłego roku w katastrofie Tu-154M.
Po to, abyśmy zgodnie ze wszystkimi normami procesowymi mogli postawić zarzuty w ostatecznej postaci i skierować sprawę do sądu, potrzebujemy pewnych informacji od polskich kolegów. Skierowaliśmy do nich wniosek o pomoc prawną, jednak do dzisiaj nie otrzymaliśmy wszystkich niezbędnych odpowiedzi Aleksander Agieszyn
- Po to, abyśmy zgodnie ze wszystkimi normami procesowymi mogli postawić zarzuty w ostatecznej postaci i skierować sprawę do sądu, potrzebujemy pewnych informacji od polskich kolegów. Skierowaliśmy do nich wniosek o pomoc prawną, jednak do dzisiaj nie otrzymaliśmy wszystkich niezbędnych odpowiedzi - cytuje "Kommiersant" śledczego.
Taka sytuacja ma utrzymywać się od lutego tego roku, kiedy - jak zaznacza Agieszyn - rosyjska część śledztwa została zakończona.
"Wnioski były dwa, oba zrealizowane"
Tymczasem z naszych informacji wynika, że Rosjanie zwracali się do polskich prokuratorów o pomoc prawną długo po tej dacie. Swój drugi - i ostatni - wniosek trafił do warszawskiej Prokuratury Okręgowej 21 lipca. - Został zrealizowany w całości niedawno, bo 10 października. Tego dnia trafił do Prokuratury Generalnej. Dotyczył przekazania przez nas informacji pochodzących z rachunku pana Przewoźnika - tłumaczy prokurator Dariusz Ślepokura z warszawskiej Prokuratury Okręgowej.
Te dwa - zrealizowane przez nas w całości - wnioski o pomoc prawną były jedynymi, jakie otrzymaliśmy w tej sprawie od rosyjskich kolegów. Tym bardziej nie rozumiem zatem zarzutów, które pojawiły się w tamtejszej prasie. Wszystko, co nasza prokuratura miała zrobić, zrobiła - i to z zachowaniem szczególnej staranności. Dariusz Ślepokura, Prokuratura Okręgowa w Warszawie
Informacje, o które prosili Rosjanie, zostały przekazane do Moskwy wczoraj (w środę - red.). - Realizacja tego wniosku trwała zatem trzy miesiące, co jak na standardy europejskie, nie jest niczym sensacyjnym - zaznacza Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratora Generalnego.
Wcześniej, w czerwcu tego roku, realizacji doczekał się pierwszy rosyjski wniosek o pomoc prawną skierowany do Warszawy. Dotyczył "uzyskania od pokrzywdzonych, członków rodzin, oświadczenia dotyczącego szkód materialnych doznanych w wyniku przestępstwa" i ewentualnych roszczeń wobec Rosjan z tego tytułu. - Te dwa zrealizowane przez nas wnioski o pomoc prawną były jedynymi, jakie otrzymaliśmy w tej sprawie od rosyjskich kolegów. Tym bardziej nie rozumiem zatem zarzutów, które pojawiły się w tamtejszej prasie. Wszystko, co nasza prokuratura miała zrobić, zrobiła - i to z zachowaniem szczególnej staranności - podkreśla Ślepokura.
"To my czekamy na Rosjan"
Polscy prokuratorzy przyznają, że zarzuty płynące z Moskwy dziwią ich z jeszcze jednego powodu. Niemal dokładnie rok temu - 28 października 2010 - musieli zawiesić swoje śledztwo w sprawie okradzenia zwłok byłego sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W oficjalnym piśmie śledczy wyjaśniali wtedy, że "zaistniała długotrwała przeszkoda uniemożliwiająca kontynuowanie śledztwa", czyli mówiąc prościej - prokuratorzy przestali mieć nad czym pracować.
Przeszkoda, o której mowa, wiązała się z niezrealizowanym przez Rosjan wnioskiem o pomoc w sprawie. - To dla nas materiał kluczowy. Chodzi o protokoły przesłuchań podejrzanych - wyjaśnia Ślepokura. Protokołów warszawska prokuratura nie otrzymała do dzisiaj (wcześniej Rosjanie przekazali dokumentację wideo z kamery w bankomacie, z którego złodzieje wypłacali pieniądze, oraz kopie postanowień o wszczęciu rosyjskiego śledztwa i przedstawieniu zarzutów podejrzanym). - Śledztwo cały czas pozostaje zatem zawieszone, a my czekamy na realizację naszej prośby - dodaje prokurator.
Ograbili ofiarę
Z karty kredytowej należącej do Andrzeja Przewoźnika dokonano po katastrofie, w dniach 10-12 kwietnia 2010 roku, 11 wypłat na sumę około 6 tys. zł. Jednocześnie podjęto sześć nieudanych prób wypłaty pieniędzy z innej karty należącej do sekretarza ROPWiM.
Pod zarzutem "kradzieży po uprzednim zawiązaniu spisku" zatrzymano w Rosji czterech żołnierzy służby zasadniczej z garnizonu w Smoleńsku. Po katastrofie polskiego Tu-154 ochraniali oni miejsce wypadku. Podejrzanych nie umieszczono w areszcie, a jedynie oddano pod nadzór dowódcy jednostki, w której służyli.
Jak podaje "Kommiersant", wszyscy czterej zakończyli już służbę wojskową. Obecnie przebywają w miejscach swojego stałego zamieszkania w obwodach moskiewskim, kurskim i smoleńskim. Zastosowano wobec nich środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego.
Gazeta przekazała też, że trzej z domniemanych sprawców byli już w przeszłości sądzeni. Jeden - za grabież, drugi - za kradzież, a trzeci - za wprowadzanie do obiegu fałszywych środków płatniczych.
Rosjanie zarzucają
W artykule "Kommiersanta" o "polskim utrudnianiu" czynności rosyjskich prokuratorów autorzy artykułu zwracają też uwagę, że już wcześniej "strona rosyjska napotkała na problemy przy badaniu katastrofy polskiego Tu-154M". Zdaniem dziennika, "strona polska czyniła określone przeszkody specjalistom Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), którzy wyjaśniali przyczyny tragedii".
"W grudniu Polska obwiniła rosyjskich ekspertów o nierzetelność i bezpodstawność ich wstępnych wniosków. Dopiero w lipcu tego roku strona polska zgodziła się z wnioskami rosyjskich specjalistów. Ci za głównych winowajców katastrofy uznali pilotów samolotu prezydenta, którzy nie wzięli pod uwagę niesprzyjających warunków pogodowych oraz specyfiki pasa startów i lądowań w Smoleńsku" - pisze moskiewski dziennik.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24