To będzie "Katrina Obamy"?

Aktualizacja:

Amerykańscy komentatorzy szukają winnych wycieku ropy u wybrzeży Stanów Zjednoczonych. - To jest Katrina Obamy - wskazał wprost konserwatywny komentator Rush Limbaugh. Tymczasem eksperci alarmują, że powierzchnia, która została skażona wyciekiem ropy w Zatoce Meksykańskiej powiększyła się już trzykrotnie. Walkę z katastrofą ekologiczną na ogromną skalę utrudnia zła pogoda. W niedzielę zagrożone wybrzeże odwiedzi prezydent Barack Obama.

Elżbieta Strykier o wycieku u wybrzeży USA (TVN24)
Elżbieta Strykier o wycieku u wybrzeży USA (TVN24)

Przypomnijmy: huragan Katrina końcem sierpnia 2005 roku spustoszył wybrzeża południowych stanów. Niemal całkowicie zniszczony został Nowy Orlean. Zginęło ok. 1,2 tys. osób. Jest uznawany za jedną z największych klęsk żywiołowych w Stanach Zjednoczonych.

George W. Bush oraz jego administracja - ludzie, których mianował - zostali wtedy oskarżeni o nieudolne prowadzenie akcji ratunkowej.

"Katrina Obamy"

Podobny wyrok wydają już w tym momencie na Baracka Obamę niektórzy amerykańscy komentatorzy.

Wśród nich jest konserwatywny komentator Rush Limbaugh, który w swoim radiowym programie nazwał wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej "Katriną Obamy".

Prezydenta USA skrytykowal również Joe Weisenthal na stronie BusinessInsider.com. - Dzisiaj historia urosła do stopnia zagrożenia państwowego, ale eksplozja miała miejsce osiem dni temu! - napisał.

Zarzuty odpierał doradca Białego Domu David Axelrod. - To zawsze wina Waszyngtonu. Jest tak zawsze, kiedy dzieje się coś podobnego, ruszają polityczne spekulacje - powiedział.

10 tys. km ropy

W Zatoce Meksykańskiej cały czas trwa walka z wielką plamą ropy. Przeciwko ratownikom jest jednak pogoda. Statki, które miały zbierać ropę z powierzchni wody i rozkładać wzdłuż brzegów pompowane pływające zapory, zatrzymały w portach wysokie fale i silny południowy wiatr.

Tymczasem plama ropy powiększa się bardzo szybko i obecnie ma już powierzchnię 10 tysięcy kilometrów kwadratowych. Niektórzy eksperci uważają, że rządowe szacunki, iż z podwodnego odwiertu wycieka 750 tysięcy litrów ropy dziennie, mogą być kilkakrotnie zaniżone.

Na antenie TVN24 Elżebieta Strykier z Ratownictwa Ekologicznego i Chemicznego Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej, tłumaczyła co jest najtrudniejsze w walce z plamą ropy. - To ograniczenie próby wycieku, próba zamknięcia dopływu tego wycieku stwierdziła. I dodała: - Na tak gigantycznym akwenie, to otoczenie wycieku tak, żeby się nie rozprzestrzeniał.

Jak oceniła, "rzadko kiedy jednostki są przygotowane do tak gigantyczny akcji ratowniczych, w związku z tym prawdopodobnie ich brakuje.

Bagatelizowali zagrożenie

Amerykańskie media ujawniły z kolei wewnętrzny raport koncernu British Petroleum z 2009 r., w którym bagatelizował on zagrożenie związane z wydobywaniem ropy z dna oceanu. Specjaliści BP uważali katastrofę, jak się wydarzyła, za praktycznie niemożliwą.

Nadal nie udało się ustalić jej przyczyn. Wiadomo jednak, że skala skażenia będzie ogromna. Według ekspertów, może ono być większe niż podczas katastrofy tankowca Exxon Valdez u wybrzeży Alaski w 1989 r. Wyciekło wówczas do morza 11 mln galonów (41 mln litrów) ropy.

Prezydent na wybrzeżu

W piątek Barack Obama oświadczył, że BP będzie musiał pokryć wszystkie koszty walki z plama ropy. W USA coraz częstsze są jednak głosy krytyki władz federalnych, które dopiero tydzień po zatonięciu platformy Deepwater Horizon ogłosiły stan poważnego zagrożenia.

W niedzielę Obama odwiedzi wybrzeże Zatoki Meksykańskiej. Biały Dom nie podał jednak żadnych szczegółów na temat wizyty.

Źródło: Polskie Radio