Początek trzeciego tygodnia francuskiej inwazji na Mali przyniósł Paryżowi dwa spektakularne zwycięstwa w wojnie z dżihadystami, kontrolującymi północą część tego afrykańskiego kraju. W sobotę Francuzi zdobyli Gao, największe miasto północy, w niedzielę zaś wkroczyli do Timbuktu.
O ile na przedpolach Gao doszło do walk między nacierającymi francuskimi komandosami i broniącymi miasta partyzantami, do Timbuktu Francuzi wkroczyli bez walki. Dżihadyści, nie potrafiąc przeciwstawić się śmigłowcom i samolotom atakującym ich kryjówki, bazy oraz magazyny broni i paliw, wycofali się z Timbuktu bez strzału. Według francuskich wojskowych, w Gao w walkach o miasto zginęło i zostało rannych kilkudziesięciu partyzantów. Francuzi zapewniają, że nie ponieśli żadnych strat.
W niedzielę Francuzi i postępujący za nimi żołnierze z malijskiego wojska rządowego, a także przybyłe ze wsparciem oddziały z Czadu i Nigru patrolowały ulice Gao, a z wygnania w Bamako wrócił przepędzony przez dżihadystów burmistrz Sadou Diallo. Na przedmieściach Gao wciąż zdarzały się walki, a w mieście dochodzi do grabieży domów i sklepów.
Uważają w Timbuktu
W Timbuktu Francuzi i Malijczycy zachowują się ostrożniej. Nie chcąc narażać na uliczne strzelaniny pustynnej metropolii, uznanej przez UNESCO za zabytek światowego dziedzictwa kulturowego, francuskie i malijskie oddziały krok za krokiem zajmują kolejne uliczki, zaułki i dzielnice.
Dżihadyści w odwrocie
Dżihadyści, którzy w czerwcu przejęli kontrolę nad północną połową Mali i utworzyli tam własny kalifat, wycofują się przed Francuzami na północny wschód, w kierunku Sahary i tamtejszych górskich kryjówek. W ich rękach pozostaje jeszcze miasto Kidal, rodzinne strony emira sprzymierzonych z Al-Kaidą malijskich talibów Ijada ag Ghalego. W Kidalu schronił się też ponoć jeden z najważniejszych komendantów saharyjskiej Al-Kaidy Abou Zeid.
Od soboty francuskie lotnictwo bombarduje Kidal i rozrzucone wokół niego bazy partyzantów. Francuzi zburzyli m.in. dom Ijada ag Ghalego.
Nieoceniona rola wojsk specjalnych
Według agencji AFP, decydującą rolę w malijskiej wojnie odgrywają francuskie oddziały specjalne. W Gao komandosi z Francji pod osłoną nocy i przy wsparciu śmigłowców zdobyli wiodący do miasta most i podmiejskie lotnisko, na którym zaraz wylądowały samoloty z żołnierzami z Czadu i Nigru, a ci ruszyli do szturmu na Gao. Malijscy żołnierze wkraczają do akcji dopiero, gdy z miast atakowanych przez francuskich komandosów uciekną partyzanci.
Pragnąc utrzymać w sekrecie szczegóły udziału francuskich wojsk w wojnie, Paryż i Bamako nie dopuszczają w pobliże walk dziennikarzy ani niezależnych obserwatorów.
Francuska inwazja
Francja zdecydowała się na inwazję zbrojną na Mali 11 stycznia, gdy dżihadyści z północy kraju ruszyli na południe, zagrażając Bamako. Francuzi postanowili nie czekać z interwencją na kraje Afryki Zachodniej, którym w grudniu zgodę na inwazję na Mali dała Rada Bezpieczeństwa NZ.
W Mali walczy co najmniej 2,5 tys. Francuzów, a choć rozpoczął się trzeci tydzień inwazji, zachodnioafrykańscy sojusznicy dopiero ściągają do Mali. Z wojskowym wsparciem przyszły tylko Czad i Niger, podsyłając Francuzom 2-3 tys. żołnierzy, którzy już uczestniczą w walkach. Kraje zachodniej Afryki, które mają wystawić prawie 6 tys. wojsk, zdołały przysłać ledwie tysiąc. W niedzielę podczas narady Unii Afrykańskiej w Addis Abebie składający swoje obowiązki przewodniczący Thomas Boni Yayi, prezydent Beninu, załamywał ręce nad opieszałością Afryki. "Nie potrafimy zmusić się do działania nawet gdy niebezpieczeństwo zagraża nam samym - mówił Boni Yayi. - Choć sami mamy środki do działania, wciąż wolimy czekać, aż wyręczą nas inni". Do krajów Afryki Zachodniej, Czadu i Nigru uczestniczących w wojnie malijskiej obiecały dołączyć także Burundi i Uganda, których wojska pod flagą Unii Afrykańskiej, do spółki z oddziałami z Kenii i Etiopii, wygrały w zeszłym roku wojnę w Somalii przeciwko tamtejszym talibom.
Autor: mtom / Źródło: PAP