Na poligonie w Nevadzie myśliwiec F-15 zrzucił bombę atomową B61. Był to pierwszy taki test w programie modernizacji wiekowych ładunków, które stanowią jeden z filarów odstraszania atomowego NATO. Błysku i wielkiego wybuchu nie było, bo w zrzuconej bombie nie było ładunku jądrowego.
Test przeprowadzony na poligonie Tanopah miał na celu sprawdzenie w realistycznych warunkach działania wszystkich systemów bomby, poza doprowadzeniem do inicjacji reakcji łańcuchowej. Myśliwiec zrzucił ładunek a naukowcy dokładnie obserwowali jak opada ku ziemi i wbija się w nią. Rejestrowano przy tym najróżniejsze informacje na temat jej działania.
Nie poinformowano o wynikach testu i czy był udany. Stwierdzono jedynie, że udało się wykonać zaplanowane pomiary. Szczegóły prac nad bronią jądrową są ze zrozumiałych powodów utajnione. Publikując dwa zdjęcia z testu Amerykanie i tak zrobili wyjątek, bo publicznie dostępne fotografie i nagrania bomb oraz głowic jądrowych są bardzo nieliczne.
Nowe życie najmniejszej bomby jądrowej USA
Przeprowadzony na początku lipca test B61 był pierwszym z trzech, które mają odbyć się do końca tego roku. Ich celem jest sprawdzenie, czy zmodyfikowana i unowocześniona bomba działa jak powinna. Na początku 2016 roku nowa wersja B61 oznaczona B61-12 LEP ma przejść rewizję i w zależności od jej wyników zostanie skierowana do produkcji, albo do dalszych przeróbek.
Kluczowym nowym elementem odmłodzonej bomby jest doczepiany do niej specjalny ogon, zawierający systemy do precyzyjnego naprowadzania. Obecnie B61 jest oparta o technologię z głębokiej zimnej wojny i jest „głupia”, celność zależy w całości od tego, jak zostanie zrzucona przez pilota. W nowym wcieleniu będzie w stanie samodzielnie korygować swój lot ku ziemi i trafiać w cel z dokładnością porównywalną do bomb precyzyjnych, których celność widać na różnych nagraniach z nalotów w Iraku czy Syrii.
Drugim ważnym elementem modernizacji jest takie przerobienie B61, aby można ją było zmieścić do komory bombowej nowego myśliwca F-35 i umożliwić jej komunikację z elektroniką maszyny. Joint Strike Fighter ma w przyszłości być podstawowym nosicielem B61-12 LEP, wraz z wycofywaniem ze służby F-16.
Drogie odmłodzenie
Amerykanie planują zmodernizować łącznie prawdopodobnie 400 bomb B61 (dokładna liczba jest tajna), co będzie ich kosztować około 11 miliardów dolarów. Większość pieniędzy pójdzie na przetestowanie i odmłodzenie samych ładunków jądrowych, które pochodzą głównie z lat 70. i do tej pory przechodziły jedynie przeglądy i drobne remonty. Wysokie koszty zmodernizowania bomb spotkały się z ostrą krytyką wielu ekspertów, ale Pentagon wydaje się być zdeterminowany i prace idą naprzód.
B61 mają duże znaczenie dla NATO, są bowiem jedynymi amerykańskimi ładunkami jądrowymi pozostającymi w Europie. Prawdopodobnie 160-180 takich bomb spoczywa w bazach rozrzuconych po całym kontynencie w gotowości do użycia. Ich obecność na europejskiej ziemi spotyka się często z krytyką, głównie w Holandii i Niemczech, ale nie ma planów wywiezienia ich do USA.
Modernizowane bomby są przeznaczone do uderzeń taktycznych, czyli na wojska, bazy i centra dowodzenia przeciwnika w pobliżu frontu. Mają relatywnie małą moc (maksymalnie 50 kiloton, czyli około czterech razy więcej niż bomby z Hiroszimy i Nagasaki), dzięki czemu są też niewielkie i lekkie. Jako jedynie w arsenale USA nadają się do przenoszenia przez samoloty wielozadaniowe, a nie bombowce.
Autor: mk//plw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: NNSA