Dyrektor FBI James Comey przestrzegł we wtorek przed napływem w najbliższych latach do USA i innych krajów dżihadystów z Syrii i Iraku, gotowych do dokonania ataków terrorystycznych. Budzi to niepokój amerykańskich służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kraju.
- W ciągu dwóch do pięciu lat pojawi się terrorystyczna diaspora, jakiej dotąd nie widzieliśmy - powiedział Comey senackim komisjom. Jego zdaniem, taki będzie skutek sukcesów w walce z tzw. Państwem Islamskim (IS), w którego szeregach walczą obywatele państw zachodnich. W miarę utraty przez IS terytorium w Syrii i Iraku będą oni wracać do swoich krajów, gdzie będą stanowić nowe zagrożenie. Występujący wraz z Comeyem szef Krajowego Centrum ds. Antyterroryzmu Nicholas Rasmussen powiedział, że poza bojownikami IS, zagrożeniem są przedstawiciele Al-Kaidy.
"Znaczące" zagrożenie atakami
Z kolei minister bezpieczeństwa narodowego Jeh Johnson wskazał na ewolucję zagrożenia terrorystycznego: od ataków zaplanowanych i przeprowadzanych przez terrorystów do takich, które są przez nich tylko inspirowane, a przeprowadzają je ludzie, którzy sami się zradykalizowali i dokonują ataków w swoich krajach.
Przygotowanie tego rodzaju zamachów przebiega często bez sygnałów, które mogą przyciągnąć uwagę służb i dlatego jest to trudne do wykrycia. Z tego powodu stanowi wielkie wyzwanie dla bezpieczeństwa narodowego - podkreślił Johnson. Republikański senator Ron Johnson powiedział na posiedzeniu, że "w USA zagrożenie terrorystycznymi atakami islamskich bojowników pozostaje znaczące". Wymienił w tym kontekście ataki z 17 września w rejonie Nowego Jorku oraz Minnesocie, a także wcześniejsze ataki masowych zabójców w San Bernardino w Kalifornii i Orlando na Florydzie. Były one popełnione przez sprawców odwołujących się do ideologii Państwa Islamskiego. Senator dodał, że dwa lata po tym, jak prezydent USA Barack Obama zapowiedział pokonanie tzw. Państwa Islamskiego, "zrobiliśmy mały postęp".
Autor: tmw/ja / Źródło: PAP