Ekkapol Chantawong, trener który w 2018 roku spędził prawie trzy tygodnie uwięziony wraz z grupą 12 uczniów w tajlandzkiej jaskini, znów znalazł się w tarapatach. Z powodu powodzi musiał się ewakuować i został uwięziony na dachu swojego domu.
W 2018 roku światowa opinia publiczna śledziła doniesienia z Tajlandii, gdzie służby ratunkowe starały się dotrzeć do 12 młodych zawodników lokalnego klubu piłkarskiego i ich trenera, uwięzionych przez niemal trzy tygodnie w głębi podtopionego kompleksu jaskiniowego Tham Luang. Jak pisze "The Guardian" 31-letni dziś trener chłopców, Ekkapol Chantawong, ponownie znalazł się w tarapatach i ponownie miały one związek z wodą.
ZOBACZ TEŻ: Dzikie Dziki z prowincjonalnej ligi. Kim są chłopcy uwięzieni przez kilkanaście dni w jaskini
Trener spędził noc na dachu
Chantawong tym razem znalazł się w tarapatach w związku z powodzią błyskawiczną, do jakiej doszło na północy kraju, w dystrykcie Mae Sai. Przez kilka dni ulewne deszcze, wywołane tajfunem Yagi, doprowadziły do powodzi i osunięć ziemi w Tajlandii, Wietnamie, Laosie i Mjanmie. We wtorek rano woda szybko zalała wioskę, w której znajduje się dom mężczyzny. Jej poziom stale się podnosił, co sprawiło, że - wraz ze swoją partnerką i jej ciotką - nie mieli już żadnej drogi ucieczki i zostali zmuszeni do wejścia na dach. Ostatecznie spędzili na nim całą noc.
- Bałem się, ale powiedziałem sobie, że muszę zachować spokój. Poczekać i ocenić sytuację - przyznał, cytowany przez "Guardiana". Jak dodał, wkrótce potem wody ustąpiły, dzięki czemu mogli zejść na parter budynku. Nadal jednak nie mogli z niego wyjść, bo prąd płynącej ulicami rzeki był zbyt silny. Chantawong przyznał, że doświadczenie sprzed sześciu lat przydało mu się w tej sytuacji. - Nie sądzę, że czymś się to różniło. Najpierw trzeba się skupić i zacząć rozwiązywać problem, z którym się mierzymy - powiedział.
Akcja ratunkowa w jaskini w Tajlandii
23 czerwca 2018 roku 25-letni wówczas trener i 12 chłopców w wieku 11-16 lat weszli do jaskini Tham Luang Nang Non w prowincji Chiang Rai na północy Tajlandii, gdzie przez ulewne deszcze zostali odcięci od świata. Trwająca ponad dwa tygodnie akcja poszukiwawczo-ratunkowa była na bieżąco relacjonowana przez media. Na ratunek uwięzionym w jaskini ruszyło około 800 osób, w tym 200 nurków - w większości z jednostki specjalnej tajlandzkiej marynarki wojennej, a także kilkudziesięciu specjalistów z całego świata oraz grupa doświadczonych cywilnych nurków jaskiniowych i 30 specjalistów z armii amerykańskiej.
Zadanie było trudne - jaskinia była bowiem podtopiona, woda mętna, a przejścia są bardzo wąskie. Oprócz dotarcia do chłopców ratownicy musieli jeszcze ich wyprowadzić na zewnątrz, a większość z dzieci nie umiała pływać. Ostatecznie wszyscy bezpiecznie wydostali się na powierzchnię. Dzieci uczone podstaw nurkowania od 5 lipca opuszczały podziemne korytarze po kolei, w asyście nurków. Były podłączane do aparatów z maskami tlenowymi zakrywającymi całą twarz i wyciągane dzięki rozmieszczonym w grotach i korytarzach linom.
Źródło: Guardian, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images