Według amerykańskiego Smithsonian Museum, aż do 1967 roku siedziby przywódców USA i Rosji nie łączyła żadna bezpośrednia linia telefoniczna. Biały Dom i Kreml komunikowały się ze sobą tylko za pomocą telegrafu.
Według dokumentów, które przeanalizowali eksperci Smithsonian Museum, na początku lat 60. ubiegłego wieku obie siedziby przywódców nuklearnych potęg łączył tylko drut telegraficzny. Wszelkie informacje, jakie przekazywali sobie politycy, były spisywane.
Zdaniem archiwistów, wiadomości miały być wysyłane z USA do Związku Radzieckiego przez kabel transatlantycki o długości 10 tys. kilometrów przebiegający z Waszyngtonu przez Londyn, dalej przez Kopenhagę, Sztokholm, Helsinki do Moskwy.
Kubański kryzys połączył mocarstwa
Dopiero po kryzysie kubańskim z października 1962 roku, mocarstwa zdecydowały, że to zbyt niebezpieczne, aby kontaktować się między sobą za pomocą depesz, które telegraf przekazywał nawet z kilkugodzinnym opóźnieniem.
W nocie z czerwca 1963 r. oba kraje uzgodniły, że "na wypadek sytuacji nadzwyczajnych rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki i rząd Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich" powinny "tak szybko, jak to tylko technicznie możliwe, łączyć się ze sobą za pomocą bezpośrednich łączy telekomunikacyjnych".
"Halo, tu prezydent Johnson"
Bezpośrednią linię telefoniczną łączącą Biały Dom i Kreml zamontowano dopiero w 1967 roku. Dzięki niej prezydent USA Lyndon Johnson rozmawiał z Sowietami w czasie wojny sześciodniowej na Bliskim Wschodzie.
Według Smithsonian Muzeum, od tego czasu gorącą linię kilkukrotnie modernizowano. W 1971 roku o połączenie satelitarne, a w 1980 roku - o faks. Czy telefon był czerwony, jak w hollywodzkich filmach? Podobno nie, przynajmniej nie w Białym Domu.
Autor: rf//gak/k / Źródło: independent.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: Zach Rudisin/CC BY-SA, Минеева Ю. (Julmin)/CC BY-SA