Szukają ratunku pod ambasadą


Działacze i zwolennicy zimbabweńskiej opozycji tłoczą się przed ambasadą RPA w stolicy Zimbabwe Harare. Obawiają się o swoje życie - w pogromach opozycji w Zimbabwe zginęło już prawie sto osób.

Zwolennicy Ruchu na Rzecz Zmian Demokratycznych (MDC) wzięli przykład ze swojego przywódcy Morgana Tsvangiraiego, który od niedzieli ukrywa się w ambasadzie Holandii.

- Rząd Republiki Południowej Afryki potwierdza, że grupa około 300 domniemanych zwolenników MDC zebrała się przed ambasadą RPA w Harare szukając schronienia - powiedział rzecznik południowoafrykańskiego MSZ Ronnie Mamoepa.

Przemoc na porządku dziennym

Opozycja szuka schronienia w placówkach dyplomatycznych z powodu nasilającej się przemocy przed piątkową drugą turą wyborów prezydenckich. Mimo, że Tsvangirai, jedyny rywal rządzącego prezydenta Roberta Mugabe, z wyborów się wycofał w obawie o bezpieczeństwo, reżim postanowił zniszczyć coraz bardziej aktywnych opozycjonistów.

Według jego przeciwników, Mugabe sięga w tej walce po brutalne metody. Opozycja twierdzi, że zginęło już co najmniej 86 jej sympatyków.

Kryzys się nasila

Kryzys polityczny w Zimbabwe trwa od zakończenia pierwszej tury wyborów prezydenckich 29 marca. Jej oficjalne wyniki były przez długi czas ukrywane. Dopiero w maju komisja wyborcza ogłosiła, że przywódca opozycji Morgan Tsvangirai pokonał rządzącego krajem od 1980 roku Roberta Mugabe, lecz nie zdobył 50 proc. głosów niezbędnych do objęcia urzędu już po pierwszej turze.

Mimo, że Tsvangirai się wycofał, pokazowe wybory się odbędą. - Komisja nie uznaje rzekomego wycofania się opozycji. W związku z tym zgodnie z planem szykujemy się do wyborów w piątek - oznajmił prezes komisji wyborczej George Chiweshe.

Obserwatorzy wyborów już oświadczyli, że nie są w stanie skutecznie nadzorować przebiegu głosowania z powodu zagrożenia dla ich bezpieczeństwa, a Tsvangirai zaapelował do krajów Afryki o pomoc.

Źródło: PAP, tvn24.pl