- Największym przegranym tego szczytu nie jest wcale nawet Donald Trump, a na pewno nie Kim Dzong Un, tylko prezydent Korei Południowej Mun Dze In - mówił w programie "Horyzont" w TVN24 profesor Bogdan Góralczyk, dyplomata, były ambasador RP w Tajlandii. Jak wskazał, to właśnie on cały swój program prezydencki oparł o to, że spróbuje "nie tyle zjednoczyć, bo to daleki proces, ale zainwestować w Korei Północnej".
- Teraz ma poważny problem, nie bez kozery jak Trump wyleciał z Hanoi, to pierwsze co zrobił na pokładzie samolotu, to rozmawiał pół godziny z prezydentem Korei Południowej, a potem jeszcze z premierem Japonii Shinzo Abe - wskazał Góralczyk.
Bez porozumienia
Dwudniowy szczyt prezydenta USA z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem zakończył się w czwartek wcześniej niż planowano. Po rozmowach obie strony nie podpisały porozumienia, co zapowiadał wcześniej Biały Dom.
- Ten szczyt pokazał - szczególnie takiej osobie jak ja, która ponad 20 lat spędziła w dyplomacji - że są łamane wszelkie kanony - ocenił Góralczyk.
- W dyplomacji jest tak, że przygotowuje się taki szczyt kilka miesięcy, wszystko jest gotowe, tylko spotykają się przywódcy żeby prawić sobie dusery. Tu okazało się, że nic nie jest przypieczętowane. Nie do końca wiemy, co się stało - dodał.
Profesor Góralczyk wskazywał, że ze słów sekretarza stanu Mike'a Pompeo i prezydenta Donalda Trumpa wynika, że "strona amerykańska chciała przymusić Koreę Północną żeby przedstawiła wszystko co ma, jeżeli chodzi o program jądrowy, ale też rakiet dalekiego przenoszenia, tymczasem północnokoreański dyktator chciał tylko zrezygnować z dotychczasowego ośrodka Jongbjon, bo on i tak się rozsypał przez pięć prób jądrowych".
Cel Kim Dzong Una
Zdaniem Kamila Wyszkowskiego, dyrektora generalnego UN Global Compact w Polsce, jest jednak szansa na to, że dojdzie do kolejnego szczytu. - Wygląda na to, że prezydent Trump i przywódca Korei Północnej chcą się spotkać ponownie - ocenił.
Zgodził się jednocześnie, że dla prezydenta Trumpa wizyta w Hanoi była wysoce ryzykowna, bo była nieprzygotowana. - To bardziej prezydentowi Trumpowi zależało i to też próbował rozegrać umiejętnie taktycznie przywódca Korei Północnej - wskazał.
Profesor Bogdan Góralczyk zwracał uwagę, że Kim Dzong Un stopniowo realizuje swoją strategię. - Kiedy doszedł do władzy miał zaledwie 29 lat i wcale nie był pierwszym do sukcesji, więc najpierw wyeliminował konkurentów w rodzinie, włącznie z przyrodnim bratem - wyjaśniał.
Drugim celem - jak mówił - stał się program nuklearny.
Jego zdaniem, teraz przywódca zamarzył o otwarciu Korei Północnej na globalny rynek. - Dlatego jechał pancernym pociągiem (...) żeby przyjrzeć się chińskiemu wybrzeżu, jak ono wygląda i porównać z realiami w Korei Północnej - tłumaczył profesor Góralczyk. - On by chciał zrobić coś takiego, co Chiny za Deng Xiaopinga jakieś 40 lat temu, że się otworzyły - dodał.
Autor: mb//kg / Źródło: TVN24, PAP