Trwająca kampania wyborcza, gęsta infrastruktura medyczna i odpowiedzialność obywateli. To czynniki, które wpłynęły na szybki proces szczepień w Izraelu - mówił w TVN24 Igor Kaczmarczyk z izraelskiego Instytutu Naukowego Weizmanna. Tłumaczył, jak wygląda procedura szczepień przeciwko COVID-19 w tym kraju.
Izrael był jednym z pierwszych krajów, które zaczęły szczepienie ludności przeciwko COVID-19. Proces ten trwa w tym kraju od 19 grudnia. Preparat produkcji Pfizer/BioNTech otrzymuje obecnie średnio 150 tysięcy osób dziennie. Jak dotąd w Izraelu zaszczepiono ponad 1,2 miliona obywateli. W poniedziałek w tym kraju zaakceptowano drugą szczepionkę - produkcji Moderny.
Trzy czynniki szybkiego tempa szczepienia w Izraelu
We wtorek gościem "Wstajesz i wiesz" w TVN24 był Igor Kaczmarczyk z izraelskiego Instytutu Naukowego Weizmanna. Tłumaczył, że "na prędkość szczepień w Izraelu wpływa wiele czynników".
Po pierwsze, jak zwracał uwagę, "trwa kampania wyborcza, ewidentnie walczący o reelekcję premier chce na tym coś ugrać". - Po drugie, Izrael to jest kraj, gdzie jest ciągle wysokie ryzyko wojny, infrastruktura medyczna jest na tyle gęsta, że jest w stanie szybko działać w sytuacjach kryzysowych - dodał. Z trzeciej strony - wyjaśniał Kaczmarczyk - ma na to wpływ "odpowiedzialność osób w wezwanej do szczepienia grupie".
Poinformował, że do wtorku w Izraelu zaszczepiono około 13 procent społeczeństwa. - Teraz czeka nas przerwa, około dwóch, trzech tygodni do kolejnej dostawy. Rząd negocjuje, by przyspieszyć dostawy, ale nie wiadomo, czy to się uda - dodał.
Kaczmarczyk: Udało się zaszczepić wielu młodym osobom. W związku z tym pojawił się bałagan
Gość TVN24 mówił, że kolejka do szczepień w Izraelu "jest troszkę podobna jak w Polsce". - Jest tak zwana grupa zero, która tutaj się oczywiście inaczej nazywa, czyli osoby z grupy ryzyka - personel medyczny i dalej osoby starsze - wyjaśniał.
- Ale co ciekawe, tutaj udało się zaszczepić wielu młodym osobom. Techniczne ta szczepionka przychodzi w pakietach z określoną liczbą dawek. Jeśli ten pakiet się rozmrozi, to już nie można go z powrotem zamrozić. Wieczorami, blisko godziny zamknięcia centrów szczepień, ustawiają się młodzi ludzi, którzy czekają na sytuację, w której na przykład ktoś nie stawił się na szczepienie i dawka szczepionki zostałaby wyrzucona - powiedział Kaczmarczyk.
W takiej sytuacji - dodał - "nie ma żadnych referencji, pierwsze lepsze osoby są szczepione". - Słyszałem, że w związku z tym pojawił się duży bałagan. Teraz trwa debata o tym, jak skontaktować się z tymi osobami, żeby dostały drugą dawkę - przekazał.
Źródło: TVN24